Nowy bank wirtualny od Raiffeisena już w przyszłym roku!

Już w przyszłym roku w Polsce i w kilku innych krajach naszej części Europy pojawi się nowy bank wirtualny! Decyzja zapadła już jakiś czas temu, teraz dopinane są ostatnie szczegóły. Historia lubi zataczać koło. Nowa paneuropejska instytucja ma pomóc Raiffeisen Bankowi zdobyć bazę depozytową. Warto przypomnieć, że to właśnie była główna przyczyna powstania dekadę wcześniej mBanku – miał się zająć przede wszystkim pozyskiwaniem pieniędzy dla korporacyjnego BRE. Pomysł, żeby to był bank pierwszego wyboru przyszedł dopiero kilka lat później.

Informacja o europejskiej ekspansji Raiffeisena za pośrednictwem banku wirtualnego pojawiła się w mediach na początku grudnia. Nam udało się potwierdzić tę informację u polskiego źródła i dowiedzieć, że rodzima odnoga tego banku wystartuje w przyszłym roku, chociaż nie będziemy pierwsi.

Cała koncepcja jak żywo przypomina to, o czym mówił Sławomir Lachowski po odejściu z BRE. Stworzenie na podstawie paszportu europejskiego banku internetowego, który szybko osiągnie efekt skali. Monopolu na dobre pomysły nikt nie ma, a Austriacy nie musieli szukać inwestora, tylko sami zainwestowali w ten pomysł. Bank będzie miał siedzibę w Austrii, w Wiedniu, a w pozostałych krajach będzie działał dzięki jednolitej licencji bankowej. Ile będzie tych pozostałych rynków? Raczej nie 16, czyli tylu na ilu działa obecnie ten bank, ale można się spodziewać przynajmniej kilku. Szlak przetarł mBank na Słowacji i Czechach, więc idea też nie jest nowa.

Po co Raiffeisenowi nowy bank, a właściwie banki? Odpowiedź jest prosta – dla zwiększenia płynności. Obecny kryzys pokazał jednoznacznie, czym grozi jej brak. Wiele banków wywaliło się i musiało skorzystać z pomocy państwowej, żeby nie upaść. Inne musiały korzystać z pomocy banków centralnych, które bez zastanowienia udostępniały tyle płynności, ile było trzeba. Kurz kryzysu opada i teraz trzeba zastanowić się co dalej. Z jednej strony musi na to pytanie odpowiedzieć sobie EBC, nadzory poszczególnych państw, powstający nowy paneuopejski nadzór, a w końcu same banki. Raczej należy się spodziewać reakcji nadzorców, bo tej sprawy tak nie zostawią. U nas będziemy mieć Rekomendację T. Jest jeszcze możliwość pojawienia się czegoś ze strony Komisji Europejskiej, z całą pewnością powstanie też jakaś nowa „Bazylea”. To wszystko mocno wpłynie na prowadzenie biznesu w przyszłości. W tym momencie płyniemy jeszcze siłą rozpędu, ale już wiadomo, że wpływamy na zupełnie nowe wody. Nikt nie wie dokładnie, jak to wszystko będzie wyglądało. Tak czy inaczej ci, którzy przetrwali, wiele się nauczyli. Poduszka płynnościowa będzie teraz stałe wyższa niż do tej pory, muszą też wzrosnąć kapitały. Naszym zdaniem to wokół nich zapewne będzie się ogniskowało zainteresowanie nadzorców. Będzie to działało na zasadzie – chcecie udzielać kredytów walutowych? Spoko luz, ale kapitał na stół w takim przypadku. Nikt nie będzie za was ponosił ryzyka i już nie postawicie całych państw pod ścianą, żeby przetrwać za pieniądze podatników, a potem udawać, że się nic nie stało. Drugi raz ten numer nie przejdzie z prostej przyczyny – wiele państw już bardziej zadłużyć się nie może… Jednym słowem odchodzimy od miękkich zapisów rekomendacji S czy ustawy antylichwiarskiej, a wchodzimy w twarde zapisy. Na tyle twarde, żeby było jak najtrudniej je obejść. Oczywiście nie sprawi to, że banki będą w końcu działać antycyklicznie, ale zapewni większe bezpieczeństwo całego systemu finansowego.

Problemem przed jakim staną banki to oczywiście – skąd pozyskać kapitał, a drugi, jak zapewnić sobie płynność. W Polsce rynek międzybankowy w zasadzie wciąż jest martwy. Na krótko owszem można już sobie pożyczać, na dłużej dalej nie, ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że w każdej chwili może nastąpić powrót do całkowitego zamrożenia rynku hurtowego. A konsekwencje w takim przypadku grożą upadkiem lub przejęciem przez państwo lub innego gracza. I dlatego Prezes BZ WBK mówi, że o żadnym końcu wojny depozytowej nie może być mowy. Kto ma nadpłynność, to woli mniej zarobić, a nie pożyczać konkurentowi. Bony skarbowe zawsze można wsadzić do NBP. Oczywiście nikt nie zakłada powrotu do ciężkich czasów, jakie przeżyliśmy po upadku Lehman Brothers. Mimo wszystko zmiany otoczenia konkurencyjnego każą w jakiś sposób działać poszczególnym bankom. Kryzys się nie skończył, raczej spowszedniał. Ktoś się podnieca, że rząd Austrii przejął parę dni temu kontrolę nad Hypo Group Alpe Adria, szóstym co do wielkości bankiem w tym kraju? Nie? W sumie co to za informacja. Rok temu państwo przejęło Kommunalkredit, czylu ósmy co do wielkości bank! Każdy konserwatywny bankowiec z tego kraju musiał być w szoku, zwłaszcza patrząc na przyczyny takiego stanu rzeczy, czyli całkowitej blokady na rynku kapitałowym. Znalezienie rozwiązania na przyszłość to niejako być albo nie być dla każdego banku, nie tylko Raiffeisena. Można powiedzieć, że przez kilka najbliższych lat i bez kryzysu banki będą się grzecznie prowadzić. Regulacje są jednak na okres prosperity, a nie na złe czasy. Inaczej niż to, o czym myśli Raiffeisen – bo duża baza depozytowa ma pomóc w przetrwaniu ewentualnych kolejnych złych czasów. I nie ma się co dziwić. Właśnie straszą nas kolejne informacje o problemach Oesterreichische Volksbanken. To chyba ten sam współwłaściciel pierwszego znacjonalizowanego banku w Austrii. Trafiło na grubasa, bo to… czwarty co do wielkości bank Austrii. Nie trzeba wspominać, jak to działa na całą branże bankową z tego kraju i jej pozycję na rynku międzybankowym nie tylko w Austrii ale i na całym świecie. Teoretycznie Raiffeisen jest bez zarzutu, ale wiadomo jak to jest. Raiffeisen International jest mocno zaangażowany w regionach, które ucierpiały na ostatnim kryzysie, żeby tu wspomnieć Ukrainę, Rosję, czy Węgry. Najgorsze generalnie może być dopiero przed grupą. Stąd naszym zdaniem najnowszy pomysł Raiffeisena. Stworzyć szybko bank wirtualny, który zaoferuje super-hiper warunki dla klientów i dzięki temu przyciągnie ich pieniądze. Nie będą się bali, bo jest gwarancja depozytów, a generalnie Raiffeisen to marka budząca zaufanie. To zaś ustabilizuje płynność banku, oczywiście jak na obecne warunki i ewentualne przyszłe problemy. Pod tym względem sytuacja Raiffeisen Bank Polska wygląda doskonale, chociaż bank nie ma zbyt dużej poduszki płynnościowej. Nie ma się co zatem dziwić, że wśród priorytetów, bank wymienia przede wszystkim poziom płynności: „Bank nadal za priorytetowe uznaje utrzymanie optymalnego poziomu płynności, skuteczne zarządzanie ryzykiem oraz stałe poszukiwanie oszczędności w obszarze kosztowym.”

Jednym słowem bankowość internetowa to nie efekt jakieś przemyślanej wcześniej strategii, tylko potrzeba chwili, która przerodziła się w nową strategię. Gdyby nie kryzys, to zapewne nigdy nikt nie pomyślałby o czymś takim. Dość popatrzeć na poziom zaawansowania strategii internetowej w samym Raiffeisen Bank Polska. Ale w samej grupie odpowiednie know-how istnieje. Jest przecież przejęta kilka lat temu eBanka w Czechach. No i nie oszukujmy się. Bankowość internetowa to już standard, więc fachowców od niej na rynku jest sporo.


Nowy bank wystartuje w kilku krajach naszej części Europy. Polska znajdzie się dopiero w kolejnym, prawdopodobnie drugim rzucie. Na początek będzie Austria i jeszcze inny kraj. Stawiamy na Słowację – jest w strefie euro, nie ma dużej konkurencji, być może będzie można sprawdzić pomysły z Czech. Potem kolejne kraje. W Polsce prace nad nowym bankiem już trwają, są w nie zaangażowani ludzie z Raiffeisen Bank Polska.

Co to będzie za bank? Na razie w sumie poza tym, że będzie wirtualny i działał w wielu krajach, nic nie wiadomo. Ale juz z tego można wiele wywnioskować. Bank przede wszystkim będzie koncentrował się na ofercie depozytowej. Można zatem powiedzieć, że będzie na kształt wczesnego mBanku czy Inteligo. Chodzi tutaj zapewne o powtórzenie sukcesu ING Direct (i teraz niech się ktoś zdziwi, że Prezes Bartkiewicz idzie budować ING Direct w tych krajach, gdzie generalnie mogłoby z tym biznesem iść lepiej). Nowy bank od Raiffeisena będzie oferował ofertę depozytową, zwykły ROR + kartę. Raczej nie uświadczymy tutaj karty kredytowej, kredytów w rachunku, etc. Przynajmniej na początku działalności. W zależności od lokalnej konkurencji, bank będzie dostosowywał swoją ofertę do warunków w każdym z krajów. Efekt skali zostanie osiągnięty przede wszystkim dzięki ograniczeniu kosztów. Skoro oferta ma być prosta, to można szybko wchodzić na kolejne rynki – lokalizować stronę (działamy tylko przez internet), zbudować call-center, dostosować system centralny do lokalnych warunków – ale z tym nie ma problemu – w końcu na każdym z tych rynków działają „tradycyjne” Raiffeisen Banki, które szybko i sprawnie poprowadzą cały proces. To zapewne lokalnie działające baki przygotują też podstawy do startu każdego z tych banków, opracują kampanię reklamową, etc. Znają przecież rynek jak własną kieszeń. Nie jest to zatem terra incognita, tylko wejście z nową ofertą na już rozpoznane rynki! Dlatego możliwa jest taka szybkość działania. A pieniądze szybko zaczną się liczyć dla banku w Austrii, bo nowy bank będzie działał tak jak Polbank EFG.

W polskich warunkach, gdzie jest dość duża konkurencja na rynku, bank zapewne będzie oferował darmowe konto i darmowe przelewy. Karta to rzecz wtórna, jeśli bank będzie instytucją drugiego wyboru. Atutem nowego banku będą bardzo niskie koszty działania. Duża cześć backoffice’u będzie w Austrii i prawdopodobnie we wspomnianej Słowacji. Polacy będą odpowiedzialni zatem przede wszystkim za marketing i akwizycję. Będzie też u nas lokalne call-center. Przynajmniej na początku, zapewne bank zaproponuje dumpingowe stawki za depozyty, żeby się przebić i zaznaczyć swoją obecność. Potem oprocentowanie będzie systematycznie spadać, ale osobiście spodziewalibyśmy się raczej lepszego oprocentowania, niż średnia rynkowa. Oferta na nasz nos, przynajmniej na początku, będzie ograniczona do minimum, potem może być wzbogacana, również o produkty kredytowe i inwestycyjne. Nie zapomnijmy jednak o głównym celu powstania tej instytucji. Takie rzeczy jak karta pozwalająca płacić w internecie, etc., to coś oczywistego w tym przypadku – zwłaszcza, że zapewnia przychody nieobciążone ryzykiem.

Kiedy bank może wystartować w Polsce? Trudno na to pytanie odpowiedzieć, ale wcale nie zdziwilibyśmy się, jeśli to będzie początek drugiego kwartału, ewentualnie tuż po wakacjach. Generalnie teraz pozostaje tylko czekać… No i jeszcze jedno na ostatek. To wszystko znowu jest doskonałym potwierdzeniem naszej tezy, że kryzys finansowy to będzie katalizator dla bankowości internetowej w Polsce…

Źródło: PR News