Nowy serwis ubezpieczeniowy Googla

Czy Google zacznie sprzedawać ubezpieczenia? Tym pytaniem żyje ostatnio chyba cały świat ubezpieczeniowy.


Google uruchomił serwis Google Compare, pozwalający mieszkańcom Kalifornii porównać ceny ubezpieczeń komunikacyjnych i podróżnych, a następnie dokonać zakupu po przekierowaniu Klienta już do sklepów towarzystw ubezpieczeniowych, których oferty są dostępne w porównywarce. Właśnie to działanie Google spowodowało duże poruszenie. Tylko zaraz, przecież porównywarek ofert produktów ubezpieczeniowych jest już pełno, więc ubezpieczyciele chyba nie mają się czego bać. Google swoimi wygodnymi narzędziami może tylko pomóc ubezpieczycielom dotrzeć do jeszcze szerszej grupy odbiorców. Czy może jednak uruchomienie porównywarki cen oznacza, że Google sam zacznie działać jako ubezpieczyciel? Niewykluczone.

Ubezpieczycielom będzie bardzo trudno konkurować z Google i jego możliwościami technologicznymi w zakresie wnioskowania z danych o wielkich wolumenach (Big Data) oraz wiedzy o zachowaniach Klientów. W tych obszarach mają dwie drogi działania: współpraca z Google lub konkurencja z Google, we współpracy z innymi silnymi partnerami technologicznymi. Ubezpieczyciele mają jednak przewagę w zakresie wiedzy o produktach ubezpieczeniowych. W tym obszarze Google się nie specjalizuje i szybko nie powinien chcieć zaistnieć – mówi Marcin Pluta, Partner Zarządzający, Sollers Consulting.

Wystarczy zauważyć, że Google nie jest sam w dywersyfikowaniu swojej działalności i jej rozszerzaniu w nowych obszarach. Zwróćmy uwagę, że Amazon, który był kiedyś zwykłą księgarnią on-line, dziś jest gigantem sprzedającym wszelkie możliwe media (i nie tylko). Facebook na początku miał być cyfrowym albumem dla absolwentów, dziś jest największą platformą społecznościową zarabiającą krocie na reklamie. Netflix powstał jako narzędzie do przesyłania filmów mailem, a dziś jest niezależnym producentem własnych filmów i seriali. Tacy giganci mogą łatwo rozwijać swoje usługi, ponieważ mają na swoich serwerach potężną wiedzę o nas samych – zwykłych ludziach. Zatem mają też wiedzę o potrzebach rynku, które lepiej lub gorzej adresują, a często również kreują popyt na „nowe” produkty, usługi, styl życia.

Czy powinniśmy wierzyć, że to, co proponują nam ci „giganci”, jest dobre dla przysłowiowego Kowalskiego? Zazwyczaj tak, a na pewno nie jest to złe. W końcu teraz najważniejsze, żeby nam, Klientom, było wygodnie, żebyśmy mogli nasze potrzeby „załatwić” szybko, sprawnie i tanio.

Niestety jest jeszcze druga strona medalu, którą muszą przede wszystkim dostrzegać i analizować firmy ubezpieczeniowe. Otóż informacja, którą przy pomocy swojej porównywarki zgromadzi gigant z Mountain View, jest nie do przecenienia dla branży ubezpieczeniowej. Google pozna w ten sposób mechanizmy, produkty i taryfy ubezpieczycieli z całego świata i może wykorzystać swoje zaplecze analityczne, żeby idealnie dopasować ofertę ubezpieczeniową do indywidualnego Klienta, o którym już wie więcej niż ktokolwiek inny. Co wtedy może powstrzymać Google przed sprzedawaniem własnych ubezpieczeń i pójściem w ślady dywersyfikacji biznesu na wzór Facebooka, Amazona,czy Netflixa?

W tym kontekście warto przypomnieć dość enigmatycznie brzmiącą „misję” Google:
„By zorganizować informację na świecie i uczynić ją uniwersalnie dostępną i użyteczną.” Skoro to jest główna wartość, jaka steruje poczynaniami Google, to dla biznesu ubezpieczeniowego rzeczywiście nie powinno to stwarzać większych obaw. W końcu już od dawna Google pomaga nam przykładowo wyszukać i porównać ceny lotów, a sam linii lotniczej nie otworzył. Pomaga nam wyszukać najtańszą i najwygodniejszą ofertę wynajmu auta, a przecież sam ich nie oferuje.

Nawiązanie do aut nasuwa jeszcze zupełnie inną możliwość. W końcu Google w ramach ułatwiania nam życia pracuje ostatnio nad samojezdnymi samochodami. Może, zatem jednak w ramach sprzedawania nam takich pojazdów w pakiecie, będzie sprzedawał również właśnie ubezpieczenia OC i AC. Tylko jedno jest zastanawiające, skoro takim autem będzie kierować automat, a właściwie program komputerowy, to kto będzie odpowiadał za potencjalną szkodę? Ten, kto wykupił OC, ale faktycznie nie prowadził? Czy ten, kto stworzył algorytmy sterujące – czyli Google? A może skoro to Google będzie winny potencjalnego wypadku, to właśnie Google powinien się ubezpieczyć u kogoś innego?

Sam Google na ten temat milczy, więc trzeba uważnie obserwować jego poczynania oraz rynek, żeby nie przeoczyć momentu potencjalnie wywrotowego dla branży ubezpieczeniowej.

W końcu jest się czym dzielić. W samych tylko Stanach Zjednoczonych Klienci firm ubezpieczeniowych, rocznie generują 220 miliardów dolarów składki za ubezpieczenia komunikacyjne. Średnia prowizja od sprzedanego ubezpieczenia to 10%. Czyli Google dzięki globalnemu zasięgowi może zarobić krocie na samej tylko prowizji. Pytanie, czy będzie tak łakomy, żeby „zjeść cały tort”, czy też skupi się na swojej misji, której, trzeba przyznać, całkiem wiernie się trzyma? Poczekamy, zobaczymy.

/Sollers Consulting