Wciąż znacznie mniej niż przed rokiem trzeba płacić za nośniki energii takie jak gaz, opał czy nawet energię elektryczną. To dzięki tym zmianom statystyczna rodzina wydaje mniej na utrzymanie „dachu nad głową”.
Już szósty z rzędu miesiąc domowe budżety mogą oddychać z ulgą. Wszystko dzięki temu, że w końcu przestały rosnąć koszty utrzymania dachu nad głową. Takie zjawisko jest w Polsce nowe. Co więcej, deflacja trwać musiała półtora roku, zanim spadek cen rozlał się także na sferę comiesięcznych wydatków na mieszkanie. Zanim jednak gremialnie postanowimy poszukać wspomnianych oszczędności w portfelach, trzeba spojrzeć w statystyki GUS, z których wynika, że obniżka rachunków jest jedynie symboliczna (1% r/r).
Z najnowszej publikacji GUS wynika, że w czerwcu br. mniej niż przed rokiem trzeba było płacić za dobra i usługi w połowie kategorii (5 z 10). Najmocniej staniały: transport (6% r/r), odzież i obuwie (4,1% r/r) oraz rekreacja i kultura (3% r/r). Na drugim biegunie uplasowały się restauracje i hotele oraz inne towary i usługi, za które w czerwcu trzeba było płacić o ponad 1% więcej niż w analogicznym okresie przed rokiem. Ogólnie rzecz biorąc dobra i usługi są dziś tańsze o 0,8% niż przed rokiem. Niniejszym obchodzimy już drugą rocznicę narodzin deflacji w Polsce.
Wszystko co dobre… w końcu się skończy
Z malejących cen ubrań czy taniego paliwa nie będziemy się jednak cieszyć wiecznie. Zgodnie z prognozami do końca deflacji jest w Polsce bliżej niż dalej. Potwierdza to najnowszy odczyt Wskaźnika Przyszłej Inflacji przygotowany przez Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych BIEC. Lipcowy odczyt sugeruje już dziewiąty z rzędu wzrost. Do tego dochodzi lipcowa publikacja projekcji inflacji NBP, która sugeruje, że najprawdopodobniej z deflacją pożegnamy się już w ostatnim kwartale br.