„Jeśli produkt finansowy jest oferowany na zbyt korzystnych warunkach, natychmiast skłania to do szukania haczyków. I haczyki zazwyczaj się znajdują. W przypadku kredytu może być na przykład tak, że niskie oprocentowanie obowiązuje tylko w okresie promocji albo równoważą je wysoka, pobierana z góry, prowizja i dopłata za obowiązkowe ubezpieczenie.” donosi „Rz”.
„Najciekawsze propozycje dotyczą nowych aut. Jeśli promowane są kredyty na zakup pojazdów używanych pozostawionych w rozliczeniu w salonie dilerskim, stawki nie są już tak korzystne. Wtedy promocja sprowadza się np. do niewielkiego obniżenia prowizji. Preferencyjne finansowanie nie zawsze ma formę spłacanego w ratach kredytu z niewielkim wkładem własnym. Równie często klient płaci za pojazd w dwóch transzach. Pierwszą wpłaca przy odbiorze pojazdu, drugą zwykle po roku.” Czytamy w „Rzeczpospolitej”.
„Preferencyjne kredyty są traktowane przez sprzedawców jako jedna z wielu promocji. Najczęściej nie można ich łączyć z innymi bonusami proponowanymi przez sprzedawcę. Nie da się więc skorzystać jednocześnie z rabatu gotówkowego, kredytu zero procent i możliwości dodatkowego wyposażenia auta bez ponoszenia kosztów. Zamiast dodatków, na których nam nie zależy, oczywiście lepiej wziąć kredyt za półdarmo. Jednak gdy dodatki nam się podobają, trzeba skalkulować, co ma większą wartość: klimatyzacja w cenie modelu z podstawowym wyposażeniem czy dotowany kredyt.” informuje „Rzeczpospolita”.
Rewelacyjna oferta kredytowa często ma drugie dno. Dlatego też ważne jest, aby przy podpisaniu umowy dokładnie zapoznać się ze wszystkimi szczegółami, również płatnościami, które zaczniemy pokrywać dopiero po pewnym czasie np. od zakupu samochodu czy wzięcia konkretnego produktu na raty. Ważne jest to, że część płatności może pojawić się dopiero po kilku miesiącach spłacanych już rat.
Więcej w artykule Piotra Ceregry „Zero procent to nie zero kosztów” w „Rzeczpospolitej”.