Oprocentowanie lokat 11 razy niższe niż przed rokiem

0,14% – takie było przeciętne oprocentowanie rocznych lokat zakładanych w sierpniu br. – wynika z najnowszych danych NBP. To najmniej w historii. Powierzając bankowi 10 tysięcy możemy za 12 miesięcy liczyć na zaledwie 14 złotych odsetek, od których jeszcze trzeba odjąć 19% podatku.

fot. ARMMY PICCA/Shutterstock

Banki wciąż nie przestają ciąć oprocentowania depozytów – wynika z najnowszych danych NBP. Teraz jest ono dosłownie symboliczne. Osoby, które odkładały kapitał na rok zadowalały się w sierpniu przeciętnymi odsetkami na poziomie mniej niż półtora promila, a dokładnie 0,14%. Tak źle nie było jeszcze nigdy w historii. Mało tego, obecna oferta depozytowa jest przeciętnie aż 11 razy gorsza niż rok temu.

Wytrwali zarobią na promocyjnych lokatach

Oczywiście wciąż w bankach znaleźć możemy szereg depozytów kuszących lepszymi warunkami, ale przeważnie są one uzbrojone w szereg dodatkowych gwiazdek. I tak ostatnie zestawienie najlepszych lokat i rachunków bankowych przygotowane przez HRE Investments sugerowało, że w 6 instytucjach znaleźć można łącznie 7 ofert kuszących oprocentowaniem na poziomie 2-3% w skali roku. Problem w tym, że mogą z nich skorzystać przeważnie tylko nowi klienci, a do tego przez relatywnie krótki okres i będzie ono naliczane przeważnie do kwoty rzędu 10-20 tysięcy złotych.

Inflacja pochłania siłę nabywczą oszczędności 14 razy szybciej

I tym sposobem dochodzimy do problemu, który dotyka coraz więcej osób, a więc tego, że bankowe depozyty – co do zasady – przestały chronić oszczędności przed destrukcyjnym działaniem inflacji. Co gorsza – prognozy sugerują, że jeszcze długo tak będzie. Spójrzmy na konkrety – na przykład roczne lokaty zakładane we wrześniu 2019 roku były oprocentowane na 1,5%. Niestety w trakcie trwania tejże lokaty ceny w sklepach, na stacjach benzynowych czy w punktach usługowych (mierzone inflacją) rosły przeciętnie o 3,2%, czyli ponad dwa razy szybciej niż banki dopisywały odsetki do oszczędności. Jeszcze gorzej wygląda perspektywa kogoś, kto chciałby założyć lokatę dziś. Jeśli banki przeciętnie kuszą oszczędzającego oprocentowaniem na poziomie 0,14% (minus podatek), a bank centralny spodziewa się za rok inflacji na poziomie 1,6%, to banki będą dopisywały do oszczędności odsetki aż 14 razy wolniej niż inflacja będzie pochłaniała siłę nabywczą oszczędności.

Polacy inwestują w co się da

Nie powinno więc dziwić, że przez pół roku (licząc od lutego) z lokat bankowych wyparowały 63 miliardy złotych. W uproszczeniu Polacy zlikwidowali więc więcej niż co piątą lokatę. Przy tym najnowsze badanie zlecone przez Credit Agricole sugeruje, że w wyniku epidemii 47% Polaków oszczędza więcej, a 7 osób na 10 lepiej przygląda się swoim wydatkom. Gdzie więc te pieniądze wędrują? Spora część chomikowana jest na rachunkach bankowych (zwykłych i oszczędnościowych). Te pomimo rachitycznie niskiego oprocentowania dają jednak pewność, że nikt pieniędzy nam nie ukradnie. Całymi miliardami oszczędności płyną jednak też do Ministra Finansów sprzedającego detaliczne obligacje skarbowe, do funduszy inwestycyjnych, a nawet na giełdę. Za zyskowną i relatywnie bezpieczną przystań uchodzi też rynek mieszkaniowy – o ile nadmiernie nie zapożyczamy się przy zakupie i mamy intencje długoterminowe, a nie spekulacyjne. Wiele wskazuje też na to, że inwestorzy, szczególnie mocno obawiający się konsekwencji liberalnej polityki monetarnej czy gospodarczych efektów epidemii, kupują też złoto w formie sztabek czy monet. Słowem – pieniądze wędrują wszędzie tam gdzie mamy chociaż cień szansy, że dadzą zarobić lub przynajmniej uda się ochronić kapitał przed inflacją.

Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments