Parabanki nie są takie straszne

Media obiegła informacja, że parabanki oszukały swoich klientów na 2,1 mld zł, a liczba pokrzywdzonych przez nie osób przekroczyła 130 tysięcy. Podchodziłbym do tych danych bardzo ostrożnie. Media trochę się pospieszyły i źle zinterpretowano dane. Tym razem „chwilówki” znalazły się na cenzurowanym niesłusznie.

Po pierwsze, parabank to nie piramida finansowa. Po drugie, prawie 90% oskarżonych jest skazanych. Liczba 130 tysięcy pokrzywdzonych to suma z 5 lat do 31 sierpnia 2012 roku. Średnio na rok mamy 26 tysięcy poszkodowanych konsumentów. Najwięcej było w 2007 roku, bo ponad 34 tysiące. Od 1 stycznia do 31 sierpnia tego roku pokrzywdzonych było ok. 10 tysięcy osób.

Równie sceptycznie należy podchodzić do kwoty 2,1 mld zł. To jest suma z 5 ubiegłych lat, czyli średnio 420 mln zł rocznie. Przy tym w 2007 roku „oszukano” ludzi na 168 mln zł. Teoretycznie jest wzrost, ale szczegóły mają ogromne znaczenie. Przede wszystkim jest to tylko kwota roszczeń, a nie rzeczywiście poniesionych strat. Innymi słowy, dane te nie dotyczą sumy depozytów utraconych w podejrzanych instytucjach finansowych – taka informacja po prostu nie istnieje. To tak, jakby Kowalski sądził się o 10 tys. zł, podczas gdy naprawdę stracił tylko połowę tej kwoty.

Parabanki to określenie pejoratywne, ale nie jest tożsame z piramidą finansową. Do grona parabanków zalicza się także solidne firmy pożyczkowe, które umożliwiają zaciągnięcie „chwilówek”, czyli pożyczek na nieduże kwoty. Problemem „chwilówek” jest ich bardzo wysokie oprocentowanie – często łączne koszty takiej pożyczki są wyższe niż limit obowiązujący w ustawie antylichwiarskiej. Rzeczywista roczna stopa oprocentowania nie może przekroczyć 4-krotności stopy lombardowej, czyli ok. 25%. Firmy pożyczkowe omijają ten zapis, np. odciągając od kwoty pożyczki obowiązkowe zabezpieczenia. Wtedy klient starający się o 2 tys. zł musi zadłużyć się na ok. 3 tys. zł. Taka praktyka budzi wiele kontrowersji, ale jest zgodna z prawem i trudno to uznać za oszustwo.

Piramida finansowa to nie parabank

Piramida finansowa od początku do końca jest oparta na oszustwie. Ponadto piramida nie pożycza pieniędzy, tylko „inwestuje”, a następnie wypłaca :zysk” niektórym z tych, którzy pozostawili jej środki do dyspozycji. W skrócie polega to na tym, że znajduje się grupę osób, której oferuje się ponadprzeciętne zyski po określonym czasie od wpłaty pieniędzy. Pierwsi wpłacający wygrywają, bo ich zyski pokrywane są z wpłat każdego kolejnego klienta.

Biznes kręci się tak długo, jak długo przybywa nowych członków „kasy”. W efekcie, gdy chociaż część klientów zwietrzy podstęp i wycofa swoje środki, to pojawiają się problemy z płynnością, co szybko prowadzi do katastrofy. Schemat tego działania jest stary jak świat, ale ludzie wciąż dają się nabierać.

Przestępstwa o tym charakterze są rzadkością, ale mają spektakularny charakter. Częściej mamy do czynienia z tradycyjnymi wyłudzeniami pojedynczych firm-krzaków. Okazuje się, że większość spraw dotyczyła nieprawidłowości w rachunkowości, likwidacji spółek lub rozporządzenia mieniem. Parabanki nie gwarantują takiego bezpieczeństwa jak licencjonowane przez KNF prawdziwe banki, ale nie jest to powód, aby przypisywać im wszystkie przestępstwa gospodarcze, jakie miały miejsce w Polsce.

Łukasz Piechowiak