Ministerstwo Skarbu nie chce fuzji Pekao i Banku BPH. I jak się okazuje, ma potężny oręż w ręku. Są nim zapisy umowy prywatyzacyjnej Pekao podpisanej przez UniCredito sześć lat temu. Zgodnie z nimi Włosi zobowiązali się do tego, że dopóki będą posiadać przynajmniej 10 proc. kapitału akcyjnego Pekao, dopóty nie kupią żadnej konkurencyjnej instytucji na rynku. A taką jest Bank BPH. To jednak nie wszystko. Równie niekorzystne z punktu widzenia nadzoru bankowego, który ewentualnej konsolidacji banków przygląda się już od kilku miesięcy, mogłyby być rynkowe skutki fuzji. Przede wszystkim gigant, który powstałby z połączenia Pekao i Banku BPH, miałby ogromny wpływ na poziom rynkowych stóp procentowych – pisze dziennik.
Według „Gazety Prawnej” niebagatelny jest też fakt, że doszłoby do wielkich, możliwe że największych w historii grupowych zwolnień w branży. Na bruk mogłoby trafić nawet 6 tys. osób.
Kupujący (…) nie będzie ani pośrednio, ani bezpośrednio zaangażowany w Polsce w jakąkolwiek działalność gospodarczą, która byłaby konkurencyjna (…) w stosunku do jakiejkolwiek działalności (…) prowadzonej przez Bank.