Partnerzy Inwestycyjni: Powrót hossy na rynku surowców?

Oczy inwestorów zwrócone były jednak przede wszystkim na handel ropą. A kontrakty na ten surowiec wzrosły wczoraj o 5% do ponad 121 dolarów za baryłkę. Jako powód wzrostów cen ropy, maklerzy podawali konflikt na linii NATO – Rosja, jaki wytworzył się po podpisaniu umowy przez Polskę na budowę tarczy antyrakietowej.

Tak duże wzrosty praktycznie na całym szerokim rynku surowców i towarów rolnych wymagają jednak szerszego spojrzenia. Rynek ten doświadczał w ostatnich tygodniach głownie spadków – indeks CRB Futures spadł od szczytu z 3. lipca o ponad 14% i inwestorzy, którzy zajmowali krótkie pozycje (zarabiające na spadkach) najprawdopodobniej postanowili zrealizować zyski – wzrost miał więc charakter techniczny. Część analityków tłumaczy go także tym iż, iż Olimpiada w Pekinie dobiega końca i fabryki, które wstrzymały swoją działalność na czas Igrzysk, wkrótce ją wznowią i znów zapotrzebowanie na surowce wzrośnie.

Zdrożały także złoto i miedź: złoto do 843 USD/oz., a miedź do 7939 USD/t.

Wzrostom surowców sprzyjała sytuacja na rynku walutowym. Eurodolar wzrósł do poziomu 1,4850 dzisiaj rano. Złoty poruszał się w rytm eurodolara, tzn. umocnił się lekko do euro do 3,3020 EUR/PLN i całkiem sporo w relacji do dolara do 2,2215 USD/PLN. Wczorajsze dane o inflacji bazowej w Polsce były zgodne z oczekiwaniami i podobnie jak „minutes” z ostatniego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej nie miały wpływu na rynek.

Główny indeks Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych WIG20 praktycznie nie zmienił swojej wartości i podobnie jak dzień wcześniej wyniósł na zamknięciu dokładnie 2554 pkt. Obroty na szerokim rynku wyniosły 853 miliony złotych czyli znów mało, z czego na same spółki z WIG20 przypadło blisko 80% obrotów. Mała była zmienność.

Warszawski rynek akcji nadal patrzy na giełdy zza Oceanu. Obawy o kondycję tamtejszego sektora finansowego pozostają, ale w sporej mierze są to „odgrzewane kotlety” i jeśli na rynek nie napłyną zupełnie nowe negatywne akcje, to inwestorzy w krótkim terminie nie powinni mieć skłonności do sprzedawania akcji. Wczoraj indeks S&P500 wzrósł o 0,3% do 1277 pkt., a Nasdaq spadł o 0,4% do 2380 pkt. Dzięki wzrastającej ropie zyskiwały spółki wydobywcze i energetyczne, a traciły akcje linii lotniczych i spółek z branży sprzedaży detalicznej. Dane o nowozarejestrowanych bezrobotnych były tylko nieznacznie lepsze od prognoz i nie wpłynęły na rynek akcji.

Wydaje się, że dzisiejsza sesja na GPW powinna zakończyć się plusie. O godz. 11.00 ze strefy euro napłyną dane o zamówieniach przemysłowych. Prognozuje się, iż podobnie jak za dwa poprzednie miesiące, będzie to wartość ujemna, więc zaskoczenie może być głównie pozytywne. Umiarkowane nastroje może co najwyżej popsuć, przewidziane na godz. 16.00, wystąpienie Bena Bernanke, szefa FED, w sytuacji gdyby w niekorzystny sposób odniósł się on do wysokich danych o inflacji PPI w USA. Podwyżka stóp procentowych jeszcze w tym roku za Oceanem jest raczej wykluczona, ale retoryka przewodniczącego już nieraz miała fundamentalny wpływ na globalne rynki finansowe.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. W obliczu słabnących zysków spółek i słabości gospodarek rozwiniętych (Euroland i Japonia z ujemną dynamika PKB w II kwartale), długoterminowy powrót na rynki akcji mógłby być przedwczesny. Na rynku sporo jest jednak gotówki, która szuka potencjału do wysokich stóp zwrotu. Nie wykluczone, że wczorajsze dynamiczne wzrosty na rynku surowców, przypomną inwestorom na nowo o tym rynku.