Dyskusja na temat roli państwa i prywatnych instytucji finansowych w naszej gospodarce jest nam bardzo potrzebna. Jednym i drugim zależy na tym żeby osiągać sukces i wzrost, ale i przede wszystkim żeby jak najlepiej służyć obywatelom i klientom. Porozumienie w tym obszarze jest możliwe. – tłumaczy Krzysztof Pietraszkiewicz, Prezes Związku Banków Polskich.
Duże wyzwanie stoją przed sektorem bankowym w Europie. Coraz częściej mówi się, że problemy zagranicznych gigantów przełożą się na polski sekto. Banki będą musiały ograniczyć aktywność kredytową?
W rozmowach z kolegami zza granicy czasami słyszę, że można spodziewać się pewnych ograniczeń, może w ekspansji, w dynamicznym rozwoju na rynkach innych niż rynek macierzysty. Powiedziałbym jednak, że w przypadku Polski jest pewna odmienność .Po pierwsze Polska jest krajem dobrych perspektyw rozwoju gospodarczego i krajem, który przez kryzys przechodzi w dobrym stylu. Jest to zasługą niezłej polityki gospodarczej, bezpiecznie działającego sektora bankowego, odpowiedzialnych, doświadczonych menadżerów, których część pamięta kryzys z początku lat dziewięćdziesiątych a na pewno wszyscy 98 – 2003. Stąd bardziej ostrożnie niż w innych krajach podchodziliśmy do biznesu oferując klasyczne usługi bankowe. Stąd także bardziej rygorystyczne regulacje, zarówno te ostrożnościowe jak i monetarne i regulacje podatkowe. Natomiast to, co musimy zrobić, to bardzo dbać o wizerunek Polski i polskich instytucji finansowych. Polski jako państwa, i jej gospodarki, żeby nie doszło do kwestionowania wiarygodności i w konsekwencji ratingu.
Są jednak głosy, że nasz rating krajowy może iść w górę.
To jest niezmiernie ważna informacja. Oznacza to jednak, że tam, gdzie potrzebujemy zawrzeć pewne nowe porozumienia społeczne i gospodarcze, w obszarze systemu emerytalnego, w systemie zatrudnienia pewnych korekt, zmierzających do tego żeby w większym stopniu wykorzystać potencjał tkwiący w milionach Polaków. Szczególnie tych, którzy chcą pracować, a dzisiaj nie mogą znaleźć swojego dobrego miejsca. Kryzys to jest zagrożenie, ale kryzys to jest także wielka szansa.
Nie wzięła się znikąd ta zielona wyspa, w kryzysie udało nam się utrzymać mimo wszystko wzrost gospodarczy. Spodziewa się Pan po politykach realnych, solidnych reform? W okresie przedwyborczym nie było o tym dużo mowy.
To jest naszym obowiązkiem. To nie jest tylko oczywiście i wyłącznie obowiązek rządu, to jest obowiązek wszystkich elit żeby dokładnie wyciągnąć, przeanalizować przyczyny kryzysu oraz dyskutować i uzgodnić to, co naprawdę jest niezbędne. Jeżeli powiemy, że przyczyny kryzysu tkwią w błędnej polityce gospodarczej niektórych krajów i błędnej polityce monetarnej, w niedoskonałej polityce nadzorczej oraz błędnych, niepoprawnych działań niektórych instytucji finansowych, to we wszystkich obszarach w tych krajach, muszą być wyciągnięte wnioski. W Polsce, która nie doświadczyła tego kryzysu także musimy pewne, działania, zachowania, skorygować w różnych obszarach.
Dobrze jest się uczyć na cudzych na błędach.
W tym przypadku dobrze jest się uczyć na cudzych błędach, ale także nie zamykać oczu i nie udawać, że się nie popełniło także u nas pewnych błędów. Przy takim podejściu można spokojnie społeczeństwu proponować dokonywanie pewnych korekt, w polityce społecznej, gospodarczej, biorąc pod uwagę następujące uwarunkowania: Po pierwsze żyjemy kilka lat dłużej niż dwadzieścia czy dwadzieścia pięć lat temu. Po drugie mamy liczne grono osób, które posiadają zdolność do pracy i chcą pracować, natomiast jest problem ze znalezieniem miejsca pracy. To jest wyzwanie. Trzeba niewątpliwie promować tych przedsiębiorców, którzy tworzą miejsca pracy i dają szansę zaspokajania potrzeb społecznych i aspiracji gospodarczych. Musimy dbać o to żeby polska gospodarka była bardziej konkurencyjna, żeby była bardziej innowacyjna. Trochę w innowacjach naśladowczych, a trochę w tych innowacjach przez duże „I”. To naprawdę wymaga porozumienia na szczytach naszych elit i nie sprowadzania sceny politycznej jedynie do trzeciorzędnych problemów związanych z walkami poszczególnych frakcji politycznych. Naprawdę kryzys jest zagrożeniem, jest wyzwaniem, ale jest też szansą. I właśnie to, że jesteśmy po wyborach samorządowych, że jesteśmy po wyborach prezydenckich, i parlamentarnych, tworzy unikalną sposobność do tego żeby określić kilka wiodących programów rozwojowych Polski, programów, które będą sprzyjać innowacyjności. Trzeba zawrzeć strategiczne porozumienia, aby Polska stabilnie i cały czas konsekwentnie wzrastała. Mając jeszcze do tego zdrowy i stabilny system finansowy właściwie można powiedzieć, że jest to czas wymarzony.
Zastanawiam się nad przyczynami bezpieczeństwa sektora polskiego sektora bankowego. Może to dlatego, że nie zdążyliśmy się też tak rozrosnąć? Nie ma ogromnej bankowości inwestycyjnej, ominęliśmy erę czeków, nie działa sprawnie krótka sprzedaż i wiele ryzykownych instrumentów. Przegapienie wielu rzeczy w historii bankowości to nasza przewaga?
Myślę, że oferowanie klasycznych usług jest solidnym fundamentem polskiej bankowości .. Potrafimy dobrze oferować podstawowe usługi bankowe. Myślę o transakcjach, o kredytach dla małych, średnich przedsiębiorstw, dla jednostek samorządu terytorialnego, myślę o kredytowaniu gospodarstw domowych, szczególnie kredytach mieszkaniowych. Ale mamy w tym obszarze pewne problemy. Ten pierwszy problem to jest niedobór oszczędności wewnątrzkrajowych. Przecież, rozmawiając o tym czy bankowość będzie mogła kredytować gospodarkę w odpowiednich rozmiarach musimy pamiętać, że polska bankowość żeby kredytować gospodarkę na obecnym poziomie musiała zaimportować ponad 140 miliardów złotych oszczędności z innych krajów. Drugi problem polega na tym, że mamy niedostosowaną strukturę pasywów, oszczędności, z których udzielamy kredytów. W związku z tym właściwie sytuacja, w której się znajdujemy ze względów regulacyjnych preferuje udzielanie kredytów na krótki termin, handlowych, komercyjnych. Natomiast nie mamy dostatecznej ilości środków długoterminowych z których moglibyśmy kredytować projekty inwestycyjne, zarówno infrastrukturalne jak i mieszkaniówkę .
Problemy znamy, a są rozwiązania? Zaciskać zęby i przetrwać okres regulacji?
Teraz mamy dwie drogi wyjścia: w ramach porozumienia z regulatorami nie wprowadzać zbyt radykalnych wymogów zarządzania płynnością albo jeszcze prowadzić przez jakiś czas swobodniejszy okres dostosowania w tych rygorystycznych rozwiązaniach płynnościowych, ale jednocześnie budować potencjał długoterminowych oszczędności. Oprócz tego musimy stworzyć infrastrukturę, która umożliwi zwiększanie wolumenu długoterminowych kredytów oferowanych przez banki. Ważną rolę może pełnić tutaj Bank Gospodarstwa Krajowego.
Widzi Pan już jakieś konkretne rozwiązania?
Mogą taką rolę pełnić specjalne fundusze, nawet zarządzane przez państwo. Dyskusja na ten temat trwa, ale mogą także pełnić fundusze poręczeniowo gwarancyjne i fundusze pożyczkowe. Tutaj czeka nas poważna dyskusja o roli państwa w gospodarce, szczególnie w tym okresie kryzysowym, a będzie on trwał kilka lat. Dyskusja na temat państwa i instytucji finansowych jest nam bardzo potrzebna. Jednym i drugim zależy na tym żeby osiągać sukces i wzrost, przede wszystkim żeby jak najlepiej służyć obywatelom i klientom. Porozumienie w tym obszarze jest możliwe.
Kredyt zaciągamy na trzydzieści lat, ale depozyt lokujemy najdłużej na rok. Czy to nie jest główny problem żeby wyedukować tego klienta? Same regulacje mogą nie zmienić mentalności i przyzwyczajeń.
Opowiadam się za oferowaniem pewnych produktów, usług o charakterze inwestycyjno-oszczędnościowym. Takim produktem jest dla mnie oszczędzanie na cele mieszkaniowe i oszczędzanie na cele emerytalne. W niektórych krajach te produkty są ze sobą troszeczkę połączone: oszczędzasz na mieszkanie, które następnie, albo wynajmujesz albo w którym mieszkasz, ale w wieku senioralnym ono staje się źródłem dochodów na utrzymanie w okresie właśnie emerytalnym. Przecież to jest najbardziej przekonywujący, konkretny argument. Potrzebujemy około półtora miliona nowych mieszkań i nowych domów, bo taki jest poziom niezaspokajania potrzeb. Potrzebujemy około dwóch i pół miliona mieszkań i domów poddać pełnemu, wielkiemu remontowi. To jest bardzo ważny program, który można zrealizować z ludźmi młodymi, którzy jednocześnie będą mogli widzieć perspektywę niejako dorabiania się i zaspokajania aspiracji tu –w Polsce.. Każdy człowiek chce widzieć swoje efekty pracy i pewien zapewnić sobie poziom własnego bezpieczeństwa. Nie mówię o tym żeby było pełne pokrycie w gotówce, która będzie nam potrzebna za kilkadziesiąt lat. Mówię o instrumentach, które uprawdopodabniają, że wartość tego, co wytworzyliśmy w czasie naszego młodego wieku, zostanie na utrzymanie w przyszłości za dziesięć, piętnaście lat. Tutaj się posługujemy z jednej strony pewnymi rachunkami, wyliczeniami, ale z drugiej strony niezmiernie ważna jest intuicja każdego człowieka.
Intuicja w ramach dbania o przyszłość?
Intuicja, która mówi o zdywersyfikowaniu oszczędności: trochę w postaci gotówki, trochę w postaci nieruchomości:ziemi, mieszkania. Jeszcze inni dywersyfikują w postaci instrumentów ubezpieczeniowych czy dzieł sztuki. Oczywiście mówię o tych osobach, które posiadają pewne nadwyżki, ale na pewno wśród czytelników są także ci, którzy mówią: ale ja nie mam z czego nawet tego zgromadzić, potrzebuję przede wszystkim pracy. Odpowiedzialnością osób, które rządzą i odpowiedzialnością osób, które posiadają już pewne dobra jest to, żeby wykorzystać posiadane zasoby by służyły właśnie osobom, które wymagają pewnego wsparcia czy przedstawienia pomysłu na pracę. Niech one także będą włączone w obrót gospodarczy. To jest jedno z najważniejszych wyzwań w Polsce. Za dużo osób jest wykluczonych z obrotu gospodarczego. Czasami z własnej winy, czasami z niedostatecznego wyedukowania, a czasami na skutek zbiegu okoliczności. Każdej z tych osób, jeżeli możemy przyjść w taki czy inny sposób z pomocą, ze strony państwa, jednostek samorządu terytorialnego, ale także instytucji gospodarczych i finansowych, trzeba to podejmować, warto to podejmować. Takie postępowanie buduje zaufania pomiędzy obywatelami i państwem i pomiędzy różnego rodzaju instytucjami, którym los, zbieg okoliczności, a czasami wielka pracowitość ludzi, powierzyła misję ponoszenia współodpowiedzialności za los innych obywateli.
Większa w tym rola polityków czy samych banków?
Panie Redaktorze, w okresie najbliższych lat, ale chyba zawsze, jest rola dla nas wszystkich. I dla polityków, i dla przedsiębiorców i dla nauczycieli i dla dziennikarzy i dla każdego obywatela pełniącego jakąś rolę społeczną. Każdy w tej skomplikowanej sytuacji w Europie i świecie powinien robić to, co do niego należy aby rozwiązywać problemy przed którymi stoimy. One są rozwiązywalne. Trzeba wspierać się wzajemnie w kraju, budować nasz potencjał, ale jednocześnie sprzyjać temu żeby w skali Europy problemy były rozwiązywane w sposób jak najbardziej konstruktywny, spokojny, pokojowy.
A czy zgodzi się Pan z tezą Prezesa Stańczuka z PBP, że za mało w Polsce słychać o Bazylei III i, że nie jesteśmy do niej do końca przygotowani?
To jest bardzo złożony problem, a Prezes Stańczuk, jako wytrawny bankowiec, zwraca na to uwagę, że nowe wymogi Bazylei, sprawią że banki będą musiały mieć więcej kapitału, zarówno w związku z prowadzoną działalnością kredytową, z równoważeniem ryzyka w działalności, ale przede wszystkim zarządzania płynnością. I tutaj są dwa problemy. Pierwszy może być dotkliwy dla gospodarki jeśli zagraniczne banki matki będą musiały w ramach tych regulacji ograniczać aktywność kredytową u swoich córek. Nie zależnie problem konieczności pozyskiwania kapitału pojawi się za 2-3 lata w Polsce. Obecnie mamy zgromadzone dostateczne kapitały w bankach iw postaci funduszy własnych. Szcęsliwie posiadamy też istotne zasoby w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym.
Ale jeśli chodzi o strukturę płynnościową, to mamy tutaj problem, bo dominują u nas oszczędności krótkoterminowe, powiedziałbym nawet bardzo krótkoterminowe. Wprowadzone restrykcyjne regulacje, wobec banków matek, będą ograniczać ich możliwość działania transgranicznego na innych rynkach..Stąd prezesi banków apelują do władz regulacyjnych polskich, aby na arenie międzynarodowej rozmawiać z innymi władzami regulacyjnymi, aby po wprowadzeniu tychże regulacji nie doszło do ograniczenia działalności na rynkach właśnie trzecich, takich jak polski, ale także żeby stworzyć pewne mechanizmy regulacyjne, wewnątrzkrajowe, które by to zagrożenie zmniejszały. Jakie to mogą być mechanizmy? Może być to złagodzenie wymogów na obszarze polskim przez pewien okres czasu. Dlaczego? Bo mamy wyższe fundusze własne, bo mamy dobry portfel kredytowy, bo mamy fundusz gwarancyjny. Ważne jest wprowadzenie pewnych zachęt do długoterminowego oszczędzania. Po trzecie potrzebujemy nowych regulacji i ustaw związanych z emisją listów zastawnych i instrumentów podobnych, czyli instrumentów, które możemy zaoferować na rynkach międzynarodowych, instrumentów, które są zabezpieczone rzeczywistymi hipotekami. Jeśli udzieliliśmy dwieście osiemdziesiąt miliardów złotych w postaci kredytowej to część zabezpieczonych kredytów hipotecznych możemy odzyskać w postaci gotówki, poprzez zaoferowanie inwestorom na rynkach międzynarodowych właśnie instrumentów zabezpieczonych hipotekami na kredytach hipotecznych. To trzeba po prostu uchwalić, wprowadzić pewne korekty w ustawach podatkowych i korektę w ustawie o listach zastawnych i bankach hipotecznych. Nad tym pracujemy.
Co sądzi Pan o propozycji Mariusza Grendowicza odnośnie renacjonalizacji kapitałowej banków? W sensie wykupywania ich z rąk zagranicznych właścicieli przez polskie fundusze private equity.
Są sytuacje w rozwoju gospodarczym poszczególnych krajów, kiedy upłynnia się pewne aktywa, a czasami istnieje sposobność do tego żeby je nabywać. W Polsce jest wiele instytucji i wiele osób, które posiadają wolne środki i w tego typu aranżowanych projektach ewentualnego odkupienia z innych rąk banków, kiedy banki mogą być sprzedawane przez zagranicznych inwestorów, można uczestniczyć. Istnieje szansa żeby prywatni polscy inwestorzy nabyli udziały w takich bankach. Wtedy nie byłoby mowy o renacjonalizacji ale o polonizacji. Ale można też wyobrazić sobie scenariusz, że w niektórych przypadkach angażowane są nie tylko prywatne środki, ale także środki instytucji czy funduszy para-państwowych.
Czyli jednak więcej polskiego kapitału?
Powtórzę to, co od wielu lat mówię. W dobrze pojętym interesie polskich obywateli, ale także polskich firm i zagranicznych inwestorów na rynku polskim, leży to żeby polski system bankowy był zróżnicowany i miał dużą część sektora bankowego z rodzimym polskim kapitałem. W kryzysie okazało się jakie ma to stabilizujące znaczenie. W kraju, w którym brakuje kapitału i który musi budować swoją wiarygodność przez wiele najbliższych lat na rynkach międzynarodowych, potrzebne nam są banki globalne i banki kontynentalne, europejskie. Czasami używam takiego sformułowanie, kiedyś wypowiedzianego przez mojego kolegę, że Polska jest tak dużym krajem, że gdyby go porównać do ogrodu jest w nim miejsce na to by rozkwitały tutaj różne kwiaty. Ważne tylko żeby to były piękne kwiaty. Jeśli się pojawia jakiś chwast, żeby w porę po prosu wyrwać. W Polsce może dochodzić do tego, że większy udział będzie kapitału polskiego, dlatego że jesteśmy w dobrej sytuacji. W ostatnich trzech latach udział kapitału polskiego w polskich bankach nieco wzrósł. W rękach państwa jest Bank Gospodarstwa Krajowego i widać, że jego potencjał jest budowany w ostatnich latach. Mamy jeszcze Bank Pocztowy i Bank Ochrony Środowiska. Nie chodzi o to żeby ten dobrze funkcjonujący rynek, z udziałem inwestorów zagranicznych i z udziałem milionów inwestorów w bankach polskich, w tym lokalnych, spółdzielczych, nadmiernie zaburzać. Nasze zróżnicowanie okazało się w kryzysie naprawdę bardzo dobre. Mieliśmy naszego lidera – PKO BP, który kredytował w tym trudnym okresie bardzo stabilnie gospodarkę, także banki spółdzielcze i wiele innych banków, które konkurując ze sobą podawały kredyt w tym najgorszym, najtrudniejszym okresie dla polskiej gospodarki, w szczególności dla polskich przedsiębiorców.
Rozmawiał Tomasz Jaroszek
Źródło: Bankier.tv