PiS chce komisji śledczej do spraw nadzoru bankowego

Na wczorajszej konferencji prasowej szef Klubu PiS Przemysław Gosiewski przedstawił nowy pomysł PiS – powołanie komisji śledczej, która zajęłaby się „zbadaniem efektywności działania prezesa Narodowego Banku Polskiego i Komisji Nadzoru Bankowego oraz Generalnego Inspektoratu Nadzoru Bankowego w latach 1989 – 2006”.

Wniosek o powołanie komisji jest efektem piątkowej burzliwej debaty na temat wykluczenia z Komisji Nadzoru Bankowego wiceministra finansów Cezarego Mecha.

Gosiewski uzasadnia pomysł tym, że to właśnie działania tych instytucji „w dużym stopniu prowadziły do rozstrzygnięć niekorzystnych” dla polskiego systemu bankowego w ciągu ostatnich 17 lat. – Skutkiem tych działań jest kontrolowanie aż 70 proc. banków przez inwestorów zagranicznych – przekonywał poseł.

Komisja miałaby badać odpowiedzialność kolejnych prezesów NBP – Grzegorza Wójtowicza, Hanny Gronkiewicz-Waltz oraz Leszka Balcerowicza. Kandydatem PiS do nowej komisji jest szef Sejmowej Komisji Gospodarki Artur Zawisza. Według niego komisja powinna m.in. analizować stopień koncentracji rynku bankowego, udziały w tym rynku podmiotów zagranicznych oraz koszt usług bankowych dla klientów. PiS może w sprawie tej komisji liczyć na głosy LPR oraz Samoobrony.

– PiS atakuje wszystko, co jest od niego niezależne – powiedział szef Platformy Donald Tusk. – Jesteśmy świadkami triumfu Andrzeja Leppera. Ta komisja to urzeczywistnienie zapowiedzi, że bracia Kaczyńscy będą wspomagali Andrzeja Leppera w realizacji słynnego hasła „Balcerowicz musi odejść” – dodał.

Niechętny pomysłowi PiS jest Sojusz Lewicy Demokratycznej. Wątpliwości ma też PSL, choć nie przesądza, jak ostatecznie zagłosuje.

– To zapowiedź politycznej zemsty za decyzje niezgodne z aktualną linią partyjno-rządową – twierdzi Leszek Balcerowicz. Uważa, ze działania te mają znamiona politycznego zastraszania, a może nawet szantażu przed zapowiedzianym na środę posiedzeniem KNB w sprawie fuzji banków. Prezes NBP twierdzi, że działania takie nie mają precedensu w cywilizowanym świecie. Zaznaczył, że naraża to Polskę na utratę dobrego wizerunku i może wpłynąć na wzrost kosztów obsługi długu publicznego, gdyż deficyt w dużym stopniu finansowany jest ze środków inwestorów zagranicznych.