Po wzrostach czas na zyski

To ma pomóc dźwignąć gospodarkę i poprawić wyniki sieci sprzedaży przed zakończeniem roku. Jak zwykle w takich przypadkach, gdy wszyscy oczekują wzrostów przychodzą spadki. WIG20 już w pierwszych godzinach zaliczył spadek o 2 procent i tam dopiero byki znalazły bezpieczną zaporę w postaci okrągłego poziomu 1700 punktów. Wszystko wskazuje na to, że dziś to wsparcie pęknie jak zapałka już na otwarciu.

Już po zakończeniu handlu na GPW sytuacja na parkietach zachodnich wyraźnie się pogorszyła i podaż doprowadziła do 6 procentowych spadków. Była to konsekwencja rozpoczęcia handlu w Stanach, gdzie przystąpiono do realizacji zysków z ostatniego super-wzrostowego tygodnia.

Nie pocieszały też dane makro. Indeks ISM opisujący cześć produkcyjną gospodarki USA znalazł się na najniższym poziomie od 1982 roku i jest w obszarze głęboko uważanym za recesyjny, więc trzeba się cieszyć, że produkcja ma zaledwie 20 procentowy udział w tej rozwiniętej gospodarce.

Dodatkowo komitet NBER (National Bureau of Economic Research) ogłosił, że recesja w USA trwa już od grudnia 2007 roku. Mimo, że nie osiągnięto jeszcze książkowych dwóch następujących po sobie kwartałów spadku PKB to spadek aktywności gospodarczej i spadek zatrudnienia o 1,2 miliona w tym roku całkowicie spełnia wymogi recesji.

Sama realizacja zysków w Stanach nie zaskoczyła, ale jej skala już tak. Indeksy spadły o 9 procent i w jeden dzień wymazano połowę wzrostów z ubiegłego tygodnia. Najgorzej wyglądał sektor finansowy, gdzie nie brakowało przecen o 20 procent (Bank of America, JPMorgan Chase), a do lidera przeceny niewiele zabrakło spółkom surowcowym. Przez taki rozwój wydarzeń na początku możemy zapomnieć o wzrostach, ale do czasu zejścia WIG20 poniżej 1550 punktów jesteśmy bezpieczni. Dopiero osiągnięcie tego poziomu wygeneruje większe problemy.

Paweł Cymcyk
Analityk