Podaż skutecznie powstrzymuje próby powrotu do wzrostów

Bykom nie jest łatwo przerwać feralną dla nich passę. Ich usiłowania są skutecznie niweczone przez chętnych do pozbywania się akcji. Nastroje wciąż nie sprzyjają zwyżkom na giełdach. Poważniejsze odreagowanie ostatniej silnej fali spadków jest tylko kwestią czasu. O ile jednak niedźwiedzie nie potrzebują żadnych dodatkowych bodźców, to byki bez ich pojawienia się mają raczej niewielkie szanse.

Polska GPW

Wyjątkowa wręcz siła i odporność na kiepskie nastroje, panujące na pozostałych parkietach europejskich, jaką w piątek demonstrował nasz indeks największych spółek, dziś miała swój ciąg dalszy. Utrzymała się bez problemu tylko przez pierwszą godzinę handlu, przez kolejne dwie trwała uporczywa obrona byków przed zejściem pod kreskę i wreszcie w południe nastąpiła kapitulacja. WIG20 rozpoczął dzień zwyżką o 1 proc. Podobnie udany był strat wskaźnika średnich spółek a indeks szerokiego rynku tylko nieznacznie im ustępował. W tej części sesji prym wśród największych firm wiodły najsilniej ostatnio przecenione akcje BRE, które zyskiwały 3,6 proc. oraz KGHM, rosnące o ponad 2 proc. Mocno zachowywały się też papiery pozostałych banków oraz firm surowcowo-energetycznych. Z czasem jednak zaczęły gwałtownie słabnąć notowania PKO, PKN Orlen i KGHM, a za nimi szła większość pozostałych walorów. Wyjątkiem były akcje PZU, które zyskiwały coraz mocniej, jednak przy zupełnie przeciętnych już obrotach, ledwie przekraczających w południe 120 mln zł. Fason trzymały też akcje BRE i BZ WBK, zwyżkujące po 2 proc.

Spadek indeksu największych spółek okazał się jedynie chwilowy i byki szybko odrobiły straty. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,77 proc., WIG wzrósł o 0,86 proc., mWIG40 o 1,03 proc. a sWIG80 o 1,08 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły zaledwie 1,26 mld zł.

Giełdy zagraniczne

Piątkowa sesja na Wall Street przyniosła wreszcie nieco większe odreagowanie po sześciu dniach mocnych spadków. Zabrały one indeksowi S&P500 równe 100 punktów, czyli 8,5 proc. Wskaźnik wzrósł o 1,5 proc., ale odbicie, choć w pełni się rynkowi należało, nie przebiegało „łatwo i przyjemnie”. Byki musiały się nieźle napracować nie tyle, by doprowadzić do zwyżki, ale bardziej, by ją utrzymać. Przez moment cała ta „akcja” stanęła pod znakiem zapytania, ale w samej końcówce notowań niebezpieczeństwo zejścia pod kreskę zostało zażegnane. Pytanie, na jak długo, bo ta nerwowość i widoczna determinacja niedźwiedzi, nie świadczy chyb najlepiej o sile rynku.

Mimo sięgającego 4,1 proc. wzrostu indeksu Shanghai B-Share i niemal 3,5 proc. zwyżki Shanghai Composite, wciąż trudno mówić o sile chińskiej giełdy. Po ponad 20 proc. spadkach o niczym więcej, jak o odreagowaniu nie można mówić. Japońskiego Nikkei nawet na to nie stać i stracił dziś 0,3 proc.

Po niezłym początku notowań na głównych parkietach europejskich, nastroje znów zaczęły się pogarszać. Szczególnie wyraźnie widać to było w przypadku niemieckiego DAX-a. Po rewelacyjnym zachowaniu się tego wskaźniki w pierwszej połowie maja i „dzielnej” postawie w pierwszej fazie spadków, od kilku dni razi słabością i straszy nią pozostałe giełdy. Dziś po początkowym wzroście o prawie 0,5 proc. szybko przeszedł do sięgającej około południa 0,9 proc. straty. W Paryżu i Londynie indeksy zyskiwały na otwarciu po około 1 proc., jednak już po kilku godzinach skala tej zwyżki została mocno zredukowana, szczególnie w Paryżu, gdzie w południe byki nie były w stanie obronić się przed zejściem pod kreskę. To pogorszenie się nastrojów zbiegło się w czasie ze sporymi spadkami kontraktów na amerykańskie indeksy.

Większość giełd naszego regionu dziś świętowała. Moskiewski RTS po wzroście o ponad 2 proc. na początku notowań mocno słabł, zyskując w południe już zaledwie 0,2 proc. Tuż przed zamknięciem notowań indeksy w Paryżu i Londynie zyskiwały po 0,2 proc. a niemiecki DAX tracił niemal 0,3 proc.

Waluty

Piątkowa siła wspólnej waluty, której kurs dotarł do 1,267 dolara, dziś przed południem została wystawiona na ciężką próbę. Okazała się dla niej zbyt ciężka i obserwowaliśmy spadek do poziomu poniżej 1,24 dolara. Wciąż więc jest dość nerwowo i nie wygląda na to, by euro miało szansę na dłuższy wzrost. Sukcesem byłoby już tylko powstrzymanie deprecjacji choćby przez kilka dni. To uspokoiłoby nieco nastroje, jednak na dłuższą metę prognozy dla wspólnej waluty są bardzo niekorzystne.

Po niezłym dla naszej waluty początku dnia, kontynuacja handlu w następnych godzinach przyniosła jej wyraźne osłabienie. Rano dolar wyceniano na rynku międzybankowym na 3,257 zł, czyli o 3 grosze mniej, niż w piątek wieczorem. Jednak już w południe „zielony” zdrożał do ponad 3,31 zł. Wahania są więc wciąż dość duże i nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie nastroje miały się uspokoić. Euro rano można było kupić po 4,07 zł, po kilku godzinach było już o ponad 3 grosze droższe. Podobnym zmianom podlegał kurs franka, za którego trzeba było płacić od 2,83 do 2,86 zł.

Podsumowanie

Siła naszego parkietu, a w szczególności indeksu największych spółek, widoczna w ciągu ostatnich dwóch dni w porównaniu do zachowania się nadającego ton w Europie niemieckiego DAX-a, wynika raczej ze skali wcześniejszej przeceny w Warszawie, niż z jakichś nadzwyczajnych przewag naszego rynku. Niemniej jednak zdaje się wskazywać na to, że w czasie spodziewanego odreagowania na głównych rynkach światowych, nasz może na tym skorzystać. Wielką chęć do wzrostów widać było już w piątek i podobnie było w trakcie sesji poniedziałkowej. Na każdy pozytywny sygnał WIG20 reagował ze zdwojoną siłą. Ewentualną zwyżkę traktować jednak należy z dużą ostrożnością, zakładając, że nie zakończy ona jeszcze spadkowej korekty i w najbliższej przyszłości akcje można będzie jednak kupić nieco taniej.

Źródło: Gold Finance