To nie pierwszy przypadek instytucji w tarapatach, która nagradza menedżerów za wyniki. Royal Bank of Scotland, uratowany dzięki 20 miliardom funtów z publicznych pieniędzy, planuje duże premie dla tysięcy swoich dealerów pracujących w City oraz wyższych rangą bankierów, dowiedział się „The Times”.
Proponowane wypłaty mają sięgnąć dziesiątków, a być może setek milionów funtów. Największe gwiazdy banku mogą liczyć na sumy sześciocyfrowe. Pion bankowości inwestycyjnej RBS, znany jako GBM, wydał w 2007 roku na wynagrodzenia 1,83 miliarda funtów, z czego większość prawdopodobnie na premie. Choć proponowane wypłaty będą w tym roku znacznie niższe, RBS nie zamierza z nich rezygnować.
Bank, który jest dziś w 68 proc. własnością rządu, ma w ciągu trzech tygodni przedstawić raport za 2008 r., w którym potwierdzi stratę w wysokości między siedem a osiem miliardów funtów. Później, w ciągu kilku tygodni, chce wypłacić premie. Stephen Hester, nowy prezes RBS, doskonale zdaje sobie sprawę, jak drażliwą kwestią są jakiekolwiek premie w gotówce i bierze pod uwagę wypłatę większości lub wszystkich z nich w postaci akcji RBS. Rozważany jest również plan wprowadzenia limitów płacowych.
Ostateczne słowo w tej kwestii ma komisja ds. wynagrodzeń banku kierowana przez Boba Scotta, byłego szefa firmy ubezpieczeniowej. Hester ma wygłosić oświadczenie w sprawie premii przy okazji publikacji wyników 26 lutego.
Niektóre części GBM, takie jak dział walutowy, handel obligacjami i surowcami, a także skomplikowanymi produktami znanymi jako derywaty na stopy procentowe, przyniosły w zeszłym roku znaczne zyski. Inne piony, jak na przykład strukturyzowania kredytów, były odpowiedzialne za miliardy funtów strat, które niemal zatopiły bank.
RBS nie jest jedynym bankiem, w którym kontrowersje wzbudzają wysokie premie wypłacane menedżerom. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku banku Northern Rock, który prawie rok temu musiał zostać znacjonalizowany, by uniknąć bankructwa. Niedawno wypłacił premię średniej wysokości 2 tys. funtów każdemu z 4,5 tys. swoich pracowników. Bank podał, że zostały one wypłacone, ponieważ rządowa pomoc jest zwracana szybciej niż zakładano.
Kontrowersje wzbudza też wydawanie pieniędzy z pomocy publicznej przez instytucje finansowe w Stanach Zjednoczonych. Na początku października ubiegłego roku głośno było o prezesach ubezpieczyciela AIG, którzy wydali 440 tys. dolarów na tygodniowy pobyt w SPA w Kaliforni.
Prezesi innych banków w USA, które dostały pomoc, w rozmowach z agencją AP przyznawali niedawno, że nie wiedzą dokładnie, na co poszło 350 mld dolarów z rządowej pomocy. Dlatego nowy prezydent USA chce zwiększyć nadzór i ograniczyć wynagrodzenia bankowych menedżerów.
Łukasz Pałka, Patrick Hosking, Philip Webster
Tłum. TK