Zaledwie 25 spółek zdołało wczoraj wyjść na plus. Inwestorzy zagraniczni uciekali z giełd rynków wschodzących, o dramacie możemy mówić na małych i średnich spółkach.
Obraz wczorajszego handlu w Warszawie to duże spadki głównych indeksów i jeszcze większe tych małych. WIG20 stracił 3,88 proc., a mWIG40 i sWIG80 odpowiednio 4,52 oraz 4,81 procent. Z indeksu największych spółek swoje defensywne właściwości pokazała TPSA, która jako jedyna firma zyskała.
To, co działo się jednak na małych i średnich spółkach możemy nazwać prawdziwą wyprzedażą. Problem polegał jednak na tym, że nikt z tej promocji nie chciał skorzystać i rynek nie zdecydował się na odkupienie przecenionych walorów pod koniec sesji. Od dwóch dni tzw. misie bardzo wyraźne tracą na wartości. Ujawnia się tu ta negatywna cecha tego typu inwestycji, czyli niska płynność, która powoduje, że akcje równie szybko zyskują, co tracą.
Jeśli jednak przedwczoraj rzeczywiście tylko małe firmy były wyprzedawane, to po dzisiejszym wyniku indeksu blue-chipów widać, że obawy mają wszyscy inwestorzy. Wynik GPW był jednym z najgorszych w Europie i co ciekawe w niechlubnym zestawieniu prowadziły wczoraj kraje zaliczane do rynków wschodzących, takie jak: Czechy (-4,04 proc.) czy Węgry (-4,3 proc.). Takie indeksy jak np. niemiecki DAX straciły wczoraj niewiele, bo zaledwie 0,42 procent.
Widać więc, że ryzykowne aktywa (jakimi są w mniemaniu zagranicznych inwestorów m.in. nasze akcje) są aktualnie passe. Potwierdził to wczoraj złoty, który spadał wyraźnie. Za dolara płacono wczoraj nawet 2,94 złotych. Dopiero późne godziny wieczorne przyniosły odreagowanie.
Niepewność na rynku jest tym większa, że również w USA zaczyna brakować argumentów za szybkim wzrostem cen akcji. Mimo dobrych danych o zamówieniach na dobra trwałego użytku (wzrost o 5,1 proc.) inwestorzy za oceanem przestraszyli się raportu prywatnej agencji ADP z rynku pracy. Okazało się bowiem, że przedsiębiorstwa w USA zamierzają zwolnić więcej pracowników niż przewidywano. Same dane nie miałyby może wielkiego znaczenia, ale w piątek poznamy oficjalną stopę bezrobocia w sierpniu, a to jak wiadomo – znaczenie już ma i to nie małe.
Sesja w USA zakończyła się umiarkowanymi spadkami. S&P500 zszedł poniżej okrągłego poziomu 1000 pkt., ale nie wydaje się, żeby ten fakt był oczkiem w głowie inwestorów. Patrząc na przebieg notowań można stwierdzić, że handel był po prostu nijaki – indeks co chwila zmieniał kolor z czerwonego na zielony i odwrotnie w wąskim zakresie punktowym.
Dziś możemy spodziewać się nieco lepszych nastrojów niż wczoraj. Wskazywałaby na to dobra końcówka złotego, oraz fakt, że niektóre szybkie wskaźniki techniczne są już przegrzane spadkami. Należy pamiętać, że rynkiem w dużej mierze rządzą nastroje i inwestorzy bardzo szybko mogą znaleźć sobie powody do wzrostu jak i do sprzedaży akcji. Z kupowaniem warto być jednak ostrożnym: pojawił się wyraźny sygnał spadku na ropie, a złoto wczoraj bardzo mocno zyskało na wartości. To nigdy nie kończy się dobrze dla akcji.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo