Polacy ograniczają wydatki na żywność, paliwo i auta

To jeszcze nie jest dramatyczny wynik, ale dane pokazują wyraźnie, że handel, który do tej pory opierał się kryzysowi, wyraźnie słabnie. Stąd też informacja GUS zaskoczyła analityków, bo prognozy na marzec mówiły o spadku, ale tylko o 0,2-0,4 proc. Tymczasem w ciągu ostatnich 12 miesięcy sprzedaż zwiększała się średnio o ok. 8 proc.

Jest gorzej, niż oczekiwano – mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska. Alarmujące jest to, że zaczęliśmy oszczędzać na jedzeniu. Sprzedaż żywności w marcu była niższa o 3,5 proc. niż rok temu. Tylko nieco lepiej jest przy porównaniu danych za I kwartał. Wynika z nich, że od stycznia do marca tego roku sprzedaż detaliczna żywności wzrosła zaledwie o 1,1 proc. To musi niepokoić, bo jeszcze w ubiegłym roku co miesiąc notowano wzrost rzędu 10-20 proc. Ekonomiści są zgodni, że ten okres mamy już za sobą.

– Kwietniowe dane o sprzedaży detalicznej mogą być co prawda nieco lepsze ze względu na Wielkanoc, ale nie przewiduję dużego odbicia – prognozuje Wiśniewski. Jego zdaniem ograniczanie konsumpcji to zła wiadomość dla całej gospodarki.

Jak tak dalej pójdzie, to w I kwartale będziemy mieli minimalny wzrost PKB, a przez resztę roku odnotujemy ujemny wzrost gospodarczy – uważa ekonomista.

W marcu mocno spadły nasze wydatki na samochody, motocykle i części do nich (łącznie aż o 10,5 proc.) oraz paliwo (o 10,1 proc.). Nic dziwnego, bowiem jak wynika z najnowszych badań firmy Macroscope OMD blisko 60 proc. badanych w reakcji na kryzysy ogranicza wyjazdy i wycieczki, zaś 42,9 proc. wstrzymuje się z wymianą samochodu na nowszy.

Analitycy przewidują, że kolejne miesiące będą równie kiepskie. – Kwiecień z powodu zakupów i wyjazdów świątecznych może być trochę lepszy, ale w II kwartale w najlepszym przypadku czeka nas stagnacja, a w najgorszym znaczne pogłębienie spadku sprzedaży – uważa Piotr Kuczyński, główny analityk firmy Xelion.

– Konsumenci będą nadal wstrzymywać się z zakupami, co ze słabnącym eksportem przełoży się na szybkie wyhamowanie gospodarki – podkreśla Kuczyński. Główną przyczyną oszczędzania na zakupach jest wzrost bezrobocia, co powoduje, że mamy mniej pieniędzy w portfelach. Stopa bezrobocia wzrosła w marcu do 11,2 proc., podczas gdy w 2008 r. utrzymywała się poniżej 10 proc.

Co ciekawe, mimo kryzysu nie przestajemy kupować leków oraz odzieży. Sprzedaż farmaceutyków oraz kosmetyków w marcu wzrosła o 16,8 proc. w ujęciu rocznym, zaś odzieży i obuwia o 10,8 proc. Te wyniki są zbieżne z badaniami Macroscope OMD. Wynika z nich bowiem, że jedynie 15,3 proc. ankietowanych deklaruje, że ograniczy wydatki na lekarstwa i suplementy diety.

Z kolei na kosmetyki chce ciąć wydatki tylko co piąty badany. Zdaniem autorów badania te deklaracje świadczą o tym, że w Polsce mamy do czynienia z tzw. efektem szminki. Fenomen ten polega na tym, że w dobie ekonomicznego kryzysu rezygnuje się z wielu luksusowych, a nawet zwykłych dóbr, w zamian kupując kosmetyki. Przykładowo, zamiast nowej sukni wieczorowej kobiety kupują sobie szminkę. Ponieważ nie rezygnujemy z takich małych przyjemności, to sprzedaż kosmetyków nadal rośnie. Autorzy badań zastrzegają jednak, że ich wyniki należy traktować głównie jako deklaracje i jak będzie w rzeczywistości, pokażą najbliższe miesiące.

Dużego spowolnienia można oczekiwać w branży meblarskiej oraz salonach ze sprzętem RTV i AGD. W marcu sprzedaż tych artykułów wzrosła jedynie o 1,1 proc., a jeszcze do niedawna co miesiąc kupowaliśmy o blisko 30 proc. więcej telewizorów, pralek, zmywarek czy mebli.

– Jesteśmy coraz bardziej wyczuleni na kryzys i wolimy zawczasu ograniczyć wydatki, niż kupować w niepewnych czasach – uważa Jacek Wiśniewski.

Tomasz Dominiak