Połączenie BPH i Pekao nie grozi monopolem

Ministerstwo Skarbu uważa, że zdominowanie rynku bankowego przez dwie gigantyczne grupy – PKO BP i „nowe Pekao” – spowoduje wycięcie w pień słabszej konkurencji oraz doprowadzi do podwyżki opłat i prowizji.

Jednak podobnych zastrzeżeń co do fuzji nie wyraża ani Urząd Ochrony Konkurencji, ani Komisja Europejska, która badała konkurencję na polskim rynku. Również sami bankowcy nie podzielają stanowiska rządu.

Rząd może jednak mieć trochę racji, sprzeciwiając się nadmiernej konsolidacji rynku bankowego. Ostatnie dane Eurostatu pokazują, że ceny usług finansowych w Polsce należą do najwyższych w Europie. Również odsetki od kredytów płacimy wysokie.

Z zebranych przez „Gazetę” danych wynika, że polski rynek należy do najbardziej rozdrobnionych i konkurencyjnych na Starym Kontynencie. W Wielkiej Brytanii pięć największych pod względem aktywów banków kontroluje 75 proc. rynku, we Francji – 72 proc., a w Belgii i Holandii – 85-90 proc. Tymczasem u nas aktywa pięciu największych grup bankowych (PKO BP, Pekao, BPH, ING Śląskiego i Citibanku Handlowego) nie przekraczają połowy majątku wszystkich banków.

„Gazeta” zauważa, że jest jednak kilka segmentów rynku, w których banki walczą o klientów, obniżając swe marże do minimum. Tak jest np. w kredytach dla przedsiębiorstw i złotowych kredytach hipotecznych, które są strategicznym produktem wszystkich banków. Walka o hipotecznych klientów sprowadziła marże banków poniżej 1 proc. To jeden z najniższych poziomów w Europie. Spada też oprocentowanie kart kredytowych. Konkurencję słabiej widać w ROR-ach i kredytach gotówkowych, ale zablokowanie fuzji Pekao i BPH raczej nic tu nie zmieni.

Z wyliczeń „Gazety” wynika, że połączone Pekao i BPH nawet nie otarłyby się o poziom 40 proc. udziałów w rynku, który powoduje, że regulatorom rynkowym zapala się czerwona lampka. Pod względem zgromadzonych od klientów depozytów i udzielonych im kredytów „wielkie Pekao” miałoby raptem 25 proc. rynku. A z takim udziałem trudno budować monopol.

Wygląda więc na to, że ekonomiczne podstawy blokowania fuzji są słabe – czytamy.