Polarnik Marek Kamiński: kiedyś nie było polisy na biegun

Człowiek, który w jednym roku zdobył dwa bieguny, dotarł na Mont Blanc, Spitsbergen i Kilimandżaro. Czy kiedykolwiek pluł sobie w brodę z powodu braku ubezpieczenia? I czy polisy szyje się dziś dla niego na miarę? Na te i inne pytania w rozmowie z Bankier.pl odpowiada znany podróżnik i polarnik – Marek Kamiński.

Bankier.pl: Co Pan ostatnio ubezpieczał?

Marek Kamiński, polarnik: Mieszkanie.

Pamięta Pan pierwszą polisę? To było samochodowe OC?

Tak, dokładnie. Moja pierwszą polisą było ubezpieczenie samochodu. To chyba dość powszechne – od tego zazwyczaj się zaczyna. To pierwszy poważny zakup w życiu człowieka i to oczywiste, że chce się o niego zadbać.

Dziś zakres ubezpieczeń, z których Pan korzysta, jest dużo szerszy?

Ubezpieczam życie i zdrowie swoje i swoich najbliższych, jak i swój majątek. Nie kupuję specjalnych polis, ufam tym niezbędnym, podstawowym.

Jak dotąd, najbardziej przydała się jaka polisa?

Na szczęście nie korzystaliśmy z niej zbyt często (śmiech). Polisy były mi potrzebne o tyle, że ich posiadanie było warunkiem wyruszenia na wyprawę. Było tak na przykład w przypadku wyprawy z Jaśkiem Melą. Specjalistycznych ubezpieczeń szukam przed każdym kolejnym projektem, jak na przykład przy okazji projektu „Szlak Wisły”. W jego ramach odbędzie się we wrześniu ogólnodostępny spływ kajakowy od Krakowa do Gdańska. W Warszawie zorganizujemy Konferencję Wisła XXI wieku i przyznamy nagrodę Korony Wisły dla najlepszych obiektów, produktów i miast związanych z naszą królową rzek. By zrealizować marzenia, ważna jest rozwaga i dobre planowanie. Ubezpieczenia z pewnością są jednym z etapów realizacji każdego marzenia.

Pluł Pan sobie kiedykolwiek w brodę, że można było jednak pomyśleć o takim czy innym ubezpieczeniu?

Odpukać, ale nie (śmiech).

Moi znajomi, którzy bywają wysoko w górach narzekają na dość wąską ofertę ubezpieczeniową. Potwierdza Pan taki stan rzeczy?

Czasami brakuje jakiejś specjalistycznej oferty, ale ogólnie – sądzę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Myślę, że oferta firm ubezpieczeniowych jest obecnie bardzo bogata i zróżnicowana.

A czego jej brakowało wcześniej?

Nie uwzględniała wypraw na Biegun Północny czy Południowy (śmiech).

Dziś ubezpieczenia dla Pana szyje się na miarę? Jakiego rodzaju są to polisy?

Korzystam z karty World Signia i jestem z niej bardzo zadowolony. Ma świetny pakiet ubezpieczeniowy, pomoc medyczną i prawną. Dla mnie jest to idealne rozwiązanie, dostosowane do moich potrzeb.

I naprawdę nie włącza Pan do ochrony żadnych nietypowych zdarzeń?

Może ciężko w to uwierzyć, ale naprawdę poza tymi niezbędnymi ubezpieczeniami i kartą nie korzystam z innych polis. Przed każdą wyprawą zastanawiam się nad ryzykiem i wtedy ewentualnie modyfikuję swoje założenia. Na pewno ubezpieczenie będzie potrzebne przy projekcie Ekspedycja Wisła 2012. 50 kajaków, spływ przez Wisłę od Krakowa do Gdańska – to wyzwanie. Ale to mnie właśnie nakręca, pobudza do dalszego działania. Fundacja, którą prowadzę od 1996 roku zajmuje się m.in. organizowaniem wypraw. Tam też przydają się ubezpieczenia.

Niewielu wie, że jest Pan też przedsiębiorcą, założycielem firmy Invena, człowiekiem, który przez kilka lat samodzielnie zajmował się prowadzeniem biznesu. Gdzie wtedy widział Pan ryzyko i czy – szczerze – zaprzątał sobie głowę ubezpieczeniami?

Korzystamy z szerokiej oferty ubezpieczeń. Ubezpieczamy należności klientów krajowych i eksportowych, cały majątek firmy, towar, który znajduje się w magazynie. Ubezpieczamy się od ryzyka błędnie podjętych decyzji przez ścisłe kierownictwo firmy. Swoją firmę Invena SA założyłem w 1992 roku, jako młody człowiek. Tylko dzięki ludziom tworzącym Zarząd Inveny udało się osiągnąć nam taki sukces. Firma zdobyła wiele nagród, w tym Gazelę Roku dla najbardziej dynamicznie rozwijającej się firmy, tytuł Przedsiębiorstwa Fair Play, Medal Europejski. Jestem z niej bardzo dumny, chociaż moją energię pochłania bardziej praca w Fundacji, przed którą kolejne projekty, wyzwania, a przede wszystkim projekt Szlak Wisły.

Prowadzi Pan warsztaty dla pracowników banków i towarzystw ubezpieczeniowych – czego dotyczą? Motywacji czy informacji o ryzyku w prawdziwie ekstremalnych warunkach?

Są to warsztaty z motywacji, zarządzania ryzykiem, osiągania celów wbrew przeciwnościom losu. Staram się pokazać jak niemożliwe staje się możliwe. To hasło towarzyszy mi od wielu lat. Wraz z Fundacją i Instytutem, które założyłem staram się wcielać to hasło w życie. W te wakacje rusza pierwsza edycja Szkoły Zdobywców Biegunów. Będzie to tygodniowy obóz letni (w przyszłości także edycje zimowe) oparty na moich życiowych doświadczeniach, a zwłaszcza na wyprawie z Jaśkiem Melą.

Będziemy starali się pokazać osobom poszkodowanym przez los, jak pokonywać przeciwności. Będzie to pilotażowy, tygodniowy obóz szkoleniowy, podczas którego uczestnicy przekonają się, że niemożliwe staje się możliwe, nauczą się pokonywania swoich barier. Oparta będzie na moim życiowym doświadczeniu z wypraw i doświadczeniach innych podróżników, himalaistów, żeglarzy, nurków i pilotów.

Spotkamy Pana kiedyś w reklamie ubezpieczeń?

Może? Kto wie. Szukamy partnerów do Ekspedycji Wisła 2012 i Szkoły Zdobywców Biegunów. Oba te projekty będą bardzo medialnymi, wyjątkowymi wydarzeniami. Szukamy także fachowców z różnych dziedzin – finansów, marketingu, reklamy, którzy zechcieliby wesprzeć nas swoim doświadczeniem. Na wszystkie pytania chętnie odpowiem pod adresem mailowym marekkaminski@kaminski.pl.

Rozmawiała Malwina Wrotniak, Bankier.pl

Źródło: Bankier.pl