Tzw. polisy inwestycyjne czy polisy z funduszem to nic innego, jak ubezpieczenia na życie, w ramach których określona przez klienta część składki jest przekazywana do zainwestowania. Taki sposób pomnażania środków przynosi efekty dopiero w kilkunastoletniej perspektywie, czytamy w „Rzeczpospolitej”.
„Zanim dojdzie do podziału składki na te dwie części, towarzystwo pobiera z niej różne opłaty. Są one największe w pierwszych latach po podpisaniu umowy. Wtedy często tylko 25 – 30 proc. wpłacanych środków jest inwestowane (w pierwszym roku z reguły jeszcze mniej). Skutek jest taki, że po kilku latach systematycznego przekazywania pieniędzy na koncie klienta jest mniej, niż wpłacił, choć towarzystwo osiągnęło zyski z inwestycji. Oszczędności opłaca się wycofać dopiero po wielu latach, np. 10 – 15″, informuje „Rzeczpospolita”.
„Coraz popularniejsze są polisy inwestycyjne. Składka wpłacana przez klienta prawie w całości jest przeznaczana na inwestycje. Część ochronna (musi być, bo przecież polisę sprzedaje towarzystwo ubezpieczeń na życie) jest marginalna. Zaletą tych produktów jest przejrzystość. Klient dokładnie wie, ile z jego składki firma pobierze w formie opłat”, pisze autorka tekstu.
Polisy, które prócz tego, że chronią, to jeszcze pozwalają zarobić nieco dodatkowych środków, zaskarbiły sobie serca Polaków. Jednym z głównych ku temu powodów jest możliwość uniknięcia zapłaty tzw. podatku Belki. Taką dogodność przewidziano dla tych, którzy inwestować będą w ramach umowy ubezpieczenia.
Więcej na temat ubezpieczeniowych funduszy kapitałowych w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”, w artykule Elizy Więcław pt. „Dopiero po wielu latach kapitał zaczyna przyrastać”.