Polityczna walka o kurs franka

Wyborcze obietnice przestały już robić wrażenie na głosujących. Podatek Belki likwiduje się przed każdymi wyborami parlamentarnymi. Zwiększa się również miejsca pracy, hamuje inflację i oczywiście obniża podatki. Tym razem politycy poszli o krok dalej – będą wpływać na rynek walutowy i chcą pomagać posiadaczom kredytów we frankach.

Poszukując elektoratu wśród spłacających kredyty walutowych, politycy zareagowali na historyczne rekordy kursu franka szwajcarskiego. Temat doskonale sprzedaje się w mediach i każdy pomysł na poprawę sytuacji jest dobry, bo nawet jak się nie uda, będzie to czyjaś wina – rynku, prawa, innej partii, banków. Walkę ze spreadami zaczęło PSL, ale do kursu franka dorzucił się PJN. W końcu zareagowała Platforma Obywatelska.

Kiedy na rynku walutowym jest niestabilne, inwestorzy szukają „bezpiecznej przystani”. Inwestorzy jednogłośnie zadecydowali, że przy problemach finansowych USA i kryzysie zadłużenia w strefie euro, przystanią będzie frank szwajcarski. Polski kredytobiorca jako mikroskopijny element ryku walutowego dostaje po kieszeni rykoszetem. Wzrost miesięcznej raty to nic w porównaniu ze wzrostem całej kwoty zadłużenia. Do tego mamy rosnące ubezpieczenia, a banki dorzucają spready, sięgające nawet kilkunastu procent. Z politycznego punktu widzenia, temat jest idealny do pokazania się w roli obrońcy uciśnionych.

PJN dopłaci do raty

Skarb Państwa dopłaca do kredytów w programie Rodzina na Swoim, żeby zgodnie z założeniem ustawy, młode małżeństwa miały szanse na swoje pierwsze mieszkanie. Z czasem ustawa ewoluowała i Skarb Państwa dorzuca również do rat za apartamenty w centrum Warszawy. Politycy z formacji Polska Jest Najważniejsza twierdzą, że Skarb Państwa pomoże również tym, którzy już kredyt spłacają, ale będzie trzeba te pieniądze oddać. Ustalenie stałego kursu na określonym poziomie i dopłacanie różnicy do aktualnego kursu, po której spłacana jest rata – to najnowszy pomysł PJN. Pomysł nie ma raczej realnych szans na wprowadzenie w życie, a zdenerwuje jedynie posiadaczy kredytów w innych walutach, chociażby w walucie rodzimej. Ciekawa jest natomiast proporcja sondażowego poparcia do obietnic. Najszybciej wydawać polecenia NBP chcą partie symbolicznie zbliżające się do wyborczego progu, natomiast wyższe poparcie wywołuje wstrzemięźliwość w obietnicach.

Platforma odpowiada

Dominująca w sondażach partia bardzo ostrożnie wyraża swoje opinie o gospodarce, bo już teraz wypomina się politykom niespełnione obietnice składane przed ostatnimi wyborami. Po zapowiedzi walki z bankami Waldemara Pawlaka i podsycaniu dyskusji o kredytach walutowych przez PJN, PO próbuje łagodnie usprawnić funkcjonowanie Rekomendacji S. Celem jest umożliwienie kredytobiorcom spłatę kredytu bezpośrednio w walucie, bez dodatkowych warunków. Rekomendacja swoje zrobiła, ale banki odpowiedziały wprowadzeniem aneksów do umów. Pomysł na pierwszy rzut oka wydaje się bardziej prawdopodobny do zrealizowania, ale nie można zakazać bankom wprowadzania opłat za usługi. Chociaż zarówno media, jak i analitycy od razu wrzucają pomysły polityków do kosza, to jednak opinia publiczna nie ma już takiej świadomości i wielu kredytobiorców może faktycznie uwierzyć we wpływ polityków na kurs waluty, po jakiej spłacając swoje zadłużenie.

Jest ryzyko, jest niższa rata

Kiedy klienci szturmowali placówki banków, bo marże kredytów we frankach były niewiarygodnie niskie – opłacalność kredytów walutowych była jedynym tematem. Nie mówiło się o ryzyku, chociaż kurs waluty to instrument porównywalny z grą w kasynie. Edukowanie klienta i tłumaczenie o możliwych wahaniach kursowych jest podobne jak ocena ryzyka przed zabawą z kontraktami terminowymi lub opcjami walutowymi. Wszystko jest zasłonięte perspektywą dużych zysków, a w przypadku kredytu – niska rata, niższa marża i symboliczne stopy procentowe w innym kraju przemawiają za kredytem walutowym.
Dzisiaj przyszedł czas na poniesienie konsekwencji zaciągania kredytów we frankach szwajcarskich. Analitycy prześcigają się w prognozach kiedy rynek się uspokoi, jednak nie brakuje tych, którzy widzą oczami wyobraźni franka po jeszcze wyższym kursie. Politycy tymczasem rozpoczynają sezon obietnic, korzystając z dogodnych warunków. Niedługo przyjdzie czas na cykliczne wypowiedzi o wysokich podatkach, bandyckim podatku Belki i koszmarnym rynku pracy. Czy polscy politycy pokuszą się o dalej idące obietnice? Z punktu makroekonomicznego, jeśli ma się zmienić kurs franka szwajcarskiego, a giełdy mają nabrać zielonych kolorów, to wypadałoby obiecać pomoc… Grecji. Tymczasem politycy wolą potyczki słowne z bankami, które z kolei udają Greka i spokojnie zarabiaj na spreadach. 

 

Źródło: PR News