Nieoficjalne wiadomości i plotki pozostają głównymi bodźcami dla zdezorientowanych inwestorów. We wtorek odkupowano akcje największych europejskich banków, które dzień wcześniej taniały nawet o kilkanaście procent.
Dzisiejszy festiwal rozczarowujących wiadomości rynkowych rozpoczęła aukcja obligacji Włoch. Bez udziału Europejskiego Banku Centralnego, który może skupować papiery dłużne członków strefy euro tylko na rynku wtórnym, chętnych do udzielenia pożyczki włoskiemu rządowi było jak na lekarstwo.
Rentowność obligacji pięcioletnich wyniosła 5,60 proc. przy popycie przekraczającym wartość emitowanych papierów zaledwie o 28 proc., co było najsłabszym wynikiem w historii obecności Włoch w strefie euro. Ostatnia porównywalna transza włoskiego długu, jeszcze sprzed wkroczenia na ten rynek banku centralnego, przyciągnęła dwa miesiące temu więcej kapitału – rentowność ustalono wówczas poniżej 5 proc. (4,93 proc.), a zapotrzebowanie przekroczyło o ponad 90 proc. wartość emisji. Gdyby na inwestorów we wtorek miał podziałać tylko ten czynnik, należałoby się spodziewać kontynuacji wyprzedaży akcji, ale można powiedzieć, że po wczesnojesiennym przesileniu fatalnych wiadomości i danych makroekonomicznych rynki czekają na jakąkolwiek odmianę lub chociaż tymczasowe przerwanie tej czarnej serii.
Skoro po południu, tuż przed zakończeniem sesji w Europie niemiecki DAX i hiszpański IBEX35 rosły o ponad 2 proc., a francusk CAC40 o ponad 1 proc., inwestorzy niewątpliwie odnaleźli promyk nadziei na końcu tunelu. W czasie nadzwyczajnej zmienności kursów i huśtawek nastrojów na rynkach akcji, walut i obligacji racjonalizowanie każdego ruchu cen mija się z celem i szybko traci akutalność. Być może na podlegających obecnie skrajnym emocjom inwestorów podziałał we wtorek komunikat o możliwym skupie obligacji Włoch przez Chiny albo zapowiedź jutrzejszego wspólnego wystąpienia przywódców Niemiec, Francji i Grecji, którzy być może przedstawią dalsze kroki konieczne do uniknięcia efektu domina w europejskim systemie bankowym po restrukturyzacji długu.
Na rynku walutowym dolar w przeliczeniu na złote był dziś droższy od połowy 2010 r. i osiągnął poziom 3,21 PLN. Po południu, kiedy giełdowe indeksy zaczęły zwracać się ku górze, kapitał zaczął odpływać również z klas aktywów uznawanych za najbezpieczniejsze. Kurs pary eurodolar wzrósł o blisko 2 centy do 1,372 USD, o blisko 1 proc. potaniały amerykańskie obligacje trzydziestoletnie, a chwilowe osłabienie dolara szybko zostało wykorzystane przez inwestorów z rynków surowcowych jako pretekst do zakupów. Ropa kosztowała we wtorek o 4 dolary więcej za baryłkę niż dzień wcześniej (89 USD). O 17.30 na Wall Street S&P500 rósł o 0,2 proc., a w tym samym czasie na GPW WIG20 kończył dzień blisko jednoprocentową zwyżką.
Źródło: Noble Securities SA