Jak się okazało tylko początek sesji był dobry. Wraz z obniżeniem rekomendacji dla polskiego sektora bankowego przez Unicredit rozpoczęła się przecena. Najpierw podaż rzuciła się na banki, a następnie ten segment rynku zaczął negatywnie oddziaływać na pozostałe akcje. Sytuacja z bardzo dobrej zrobiła się dramatyczna kiedy WIG20 spadał już ponad 9 procent, a liderem spadków był PEKAO z 16 procentową przeceną. Ten spadek tylko wydaje się duży, ale jeżeli porównamy go do piątkowej 28 procentowego spadku kursu ING na rynkach zachodnich widać, że banki są wciąż ryzykowną inwestycją. W normalnych warunkach takie spadki są możliwe gdy spółka rozpada się lub jest na krawędzi bankructwa. W dzisiejszych czasach do uspokojenia po przecenie ING w weekend otrzymał on 13 miliardów dolarów z holenderskiego rządu. Na dziś powinno to wystarczyć.
Weekendowe wydarzenia w ciągu ostatnich miesięcy były wielokrotnie ważniejsze niż te podczas pracy giełd. Tym razem jedynie OPEC zapowiedział zmniejszenie wydobycia ropy (jej cena spadła poniżej 70 dolarów), a przywódcy UE i USA zapowiedzieli, że pomoc sektorowi finansowemu będzie udzielana na bieżąco. Trudno uznać to za fakty znacznie zmieniające sytuację, ale na poniedziałkowe wzrosty powinno wystarczyć.
Dziś sytuacja na krajowym rynku będzie już dużo bardziej związana z zachowaniem zagranicznych parkietów. Nasza giełda nie może długo pozostawać w przeciwfazie od giełd europejskich tak jak miało to miejsce w piątek kiedy WIG spadał a niemiecki DAX rósł całą sesję. Warto zauważyć, że od czerwca obserwujemy ciekawą prawidłowość – największe spadki na rynkach mają miejsce w połowie miesiąca. Rynki tłumaczą ową cykliczność koniecznością spłaty w tych terminach długów problematycznych instytucji finansowych (upadły Lehman, przejęte Fannie Mea i Freddie Mac). Jeżeli ten schemat ma się powtórzyć i w tym miesiącu, to przez najbliższe dwa tygodnie giełdy powinny rosnąć.
Krzysztof Barembruch
A-Z Finanse