Poszkodowani BPH z Lublina chcą pomocy KNB

„Sprawa Anety F., byłej pracownicy jednego z lubelskich oddziałów Banku BPH, wyszła na jaw latem ubiegłego roku. Kobiecie, która prowadziła rachunki najbogatszych klientów banku, zarzuca się przywłaszczenie co najmniej 10 mln zł z ich kont. Trwa śledztwo prokuratorskie. Niezauważony przez wewnętrzne służby banku proceder trwał co najmniej przez dwa lata.” – przypomina „Gazeta”.

„Choć od ujawnienia afery minął rok, część klientów wciąż nie doczekała się zwrotu wszystkich pieniędzy, o których utratę oskarżają bank. – Szefowie BPH w Lublinie zaproponowali nam kwoty śmiesznie niskie w porównaniu z naszymi prawdziwymi stratami – mówi jeden z poszkodowanych, prosząc o zachowanie anonimowości.

Na wypłatę proponowanego przez bank odszkodowania nie zgadza się ok. dziesięcioro klientów lubelskiego BPH.” – czytamy w „Gazecie”.

Klienci BPH w liście do Komisji Nadzoru Bankowego oraz do Komisji Etyki przy Związku Banków Polskich piszą: „Wnosimy o ocenę postępowania oddziału banku BPH. Po wykryciu oszustw popełnianych przez lata (…) kierownictwo oddziału usiłuje obciążyć stratami klientów. (…) Arbitralne decyzje o zwrocie lokat podejmowane przez kadrę kierowniczą banku bez udziału jakiegokolwiek niezależnego organu kontroli, sprowadzają się z reguły do zawłaszczania części odsetek, a nawet powierzonego bankowi kapitału. Bank nie reaguje na żądania rzetelnych rozliczeń, a klientom pozostaje jedynie długotrwałe i kosztowne postępowanie sądowe”.

„- Nie lekceważymy żądań któregokolwiek z klientów, ale nie oznacza to automatycznego uznawania roszczeń, które nie znajdują żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości” – powiedziała „Gazecie” Małgorzata Dłubak, rzeczniczka BPH.

Więcej na temat w „Gazecie Wyborczej”.