Praca nie idzie, załoga boi się zwolnień

UniCredito (do którego należy Pekao) wkrótce połączy się z niemieckim HVB (właściciel BPH), i to Niemcom przypadnie w udziale uporządkowanie działalności na polskim rynku.

Z centrali Pekao na Grzybowskiej co chwila ktoś wychodzi na papierosa. Powstało tu już miniforum dyskusyjne. Wszyscy zastanawiają się, jak będzie wyglądać połączenie Pekao z BPH. – Dublują się zespoły informatyków, administracja. Zostawią jeden zespół czy wybiorą najlepszych? – zastanawia się kobieta z administracji.

Pracowników obu banków najbardziej irytuje to, że nic im się nie mówi. – O wszystkim dowiadujemy się z mediów. Wymieniamy się informacjami na przerwie śniadaniowej – mówi pracownica działu obsługi klienta oddziału Pekao przy placu Bankowym. Na dowód pokazuje odbite na ksero artykuły z „Gazety” o fuzji. Pracownicy rozdawali je sobie rano.

– Kilka dni temu szef BA-CA Erich Hampel napisał do nas list, w którym… prosił pracowników o zachowanie spokoju – mówi anonimowo pracownik polskiego oddziału austriackiego CA IB, drugiej obok BPH instytucji z grupy HVB, która działa w Polsce. – Ludzie się przestraszyli. Wszyscy nasłuchują newsów. Praca stanęła – mówi jeden z menedżerów.

Jak podaje „Gazeta” we wtorek rano pracownicy Pekao znaleźli w swoich skrzynkach e-mailowych wysłany o godz. 2 nad ranem list prezesa Jana Krzysztofa Bieleckiego. , Jestem przekonany, że wspólnie wykorzystamy szansę i że znajdą Państwo dla siebie możliwość rozwoju w ramach nowej struktury holdingu” – mogli w nim przeczytać.

Alessandro Profumo, dyrektor generalny UniCredito, w dołączonym do e-maila liście przemawia do ich wyobraźni: „Będziemy jak ocean, na którym każdy, kto chce się rozwijać i pragnie wspaniałych możliwości, będzie je miał”.

Z jego listu wynika, że pod koniec października powstanie nowy zespół zarządzający składający się z Włochów, Niemców, Austriaków i mieszkańców Europy Środkowej. Ilu znajdzie się w nim Polaków – tego nie zdradza.

Boją się głównie pracownicy tych oddziałów BPH i Pekao, które leżą w sąsiedztwie: przypuszczają, że któryś z nich zostanie zlikwidowany.

– Zwolnienia powinny być głównie w centrali. Tam jest największa biurokracja. Ale oni dobrze trzymają się stołków – komentuje jeden z pracowników Pekao na ul. Sobieskiego.

Rozmówca z działu marketingu korporacyjnego Pekao uspokaja: – Panika jest na niższych szczeblach. Wśród swoich współpracowników jej nie zauważyłem. Przykręcanie śruby to dla nas żadna nowość. Ludzie się uodpornili. Sensowne stanowiska pracy pewno nie będą likwidowane.