Pracownicy PKO BP zostali krezusami

PKO BP zadebiutował na giełdzie w 2004 roku. Rząd sprzedał wówczas w ofercie publicznej 38 proc. wszystkich akcji. Byli i obecni pracownicy banku otrzymali trochę ponad 10 proc. akcji. Na każdą osobę przypadło ponad 2 tys. papierów wartych po obecnym kursie ok. 80 tys. zł. W poniedziałek akcje pracownicze trafiły do obrotu giełdowego. Okazało się jednak, że pracownicy nie rzucili się do gwałtownej wyprzedaży. Rano w biurze maklerskim PKO BP w warszawskiej centrali banku kolejka sprzedających liczyła 30 osób, a po południu stopniała do czterech osób. Podczas poniedziałkowej sesji sprzedano łącznie 8 mln akcji banku wartych ponad 310 mln zł. To prawie 7 proc. wszystkich papierów pracowniczych. Marek Kłuciński, rzecznik PKO BP uważa, że pracownicy raczej traktują akcje jako długoterminową inwestycję.

Gazeta policzyła, że gdyby wszyscy pracownicy sprzedali teraz swoje papiery i chcieli się przesiąść do nowych samochodów, to byliby w stanie wykupić połowę rocznej produkcji polskich zakładów Fiata, czyli około 140 tys. pojazdów.

Dziennik przypomina, że pracownicy, którzy sprzedadzą w tym roku akcje, w przyszłym oddadzą fiskusowi 19 proc. zysków. Jeśli choć połowa z obdarowanych zrealizuje do końca grudnia zyski, to do budżetu trafi z tego tytułu ok. 400 mln zł.

Wśród kupujących akcje było wielu inwestorów zagranicznych, którzy przy okazji znacząco umocnili polską walutę. W poniedziałek kurs PKO BP stracił zaledwie 0,5 proc. – wyniósł 39,8 zł.