Za pół roku – wtedy ustawa antylichwiarska wejdzie w życie – wysokość odsetek od kredytów i pożyczek nie będzie mogła przekraczać czterokrotności tzw. stopy lombardowej ustalanej przez Radę Polityki Pieniężnej. Obecnie wynosi ona 6,25 proc., więc nielegalny będzie każdy kredyt oprocentowany na ponad 25 proc. w skali roku. To więcej niż odsetki od większości oferowanych dziś przez banki kredytów gotówkowych oraz kart kredytowych. Ale nie wszystkich.
Jak podaje dziennik nowe prawo ograniczy też opłaty i prowizje związane z pożyczaniem pieniędzy. Ich łączny koszt nie będzie mógł przekraczać 5 proc. wartości kredytu. Ustawa obejmuje nie tylko instytucje finansowe, ale też wszystkie firmy i obywateli. Przedsiębiorstwa i ludzie nie będą mogli już dowolnie ustalać między sobą oprocentowania żadnej pożyczki. Za złamanie ustawy będzie można pójść na dwa lata do więzienia.
Dlaczego prezydent, wbrew opinii fachowców, podpisał ustawę? W lakonicznym komunikacie jako główny argument podano niedoskonałość prawa, które dziś chroni konsumentów przed lichwą. Szacunki mówią, że ze spłatą kredytów nie radzi sobie 500-750 tys. osób spośród 6-8 mln kredytobiorców. Wciąż brakuje ustawy o upadłości konsumenckiej, która ułatwiałaby ludziom wychodzenie się z pętli długów.
Prawdopodobnie ustawa zostanie zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego. Zapowiedział to Andrzej Roter z Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych, zrzeszającej banki i pośredników. – Ustawa ogranicza podstawowe wolności gospodarcze – uzasadnia Roter.