Proponowane zmiany w IKZE to krok w dobrym kierunku

Roczny limit wpłat rzędu 4000 zł znacznie zwiększyłby atrakcyjność oszczędzania w ramach IKZE, bo każdy, kto wykorzystałby go w całości, mógłby liczyć na zmniejszenie podatku o przeszło 700 zł.

Wprowadzając zmiany w systemie emerytalnym, polegające przede wszystkim na znacznym ograniczeniu roli otwartych funduszy emerytalnych, czyli II filaru, rząd, niejako na osłodę, ustami ministra pracy i polityki społecznej zapowiada zmiany również w III filarze. Miałyby one dotyczyć programu zachęt do samodzielnego odkładania na dodatkową emeryturę w ramach indywidualnego konta zabezpieczenia emerytalnego, czyli IKZE. Istnieją od blisko dwóch lat, ale nie zdobyły przez ten czas dużej popularności. Założono ich kilkaset tysięcy, ale wpłat dokonano ledwie na kilkadziesiąt tysięcy rachunków, a ich łączna wartość nie przekroczyła nawet 100 mln zł. Znacznie popularniejsze są już IKE, czyli indywidualne konta emerytalne, istniejące od 2004 roku. Zebrano już na nich prawie 4 mld zł.

Zachęta do oszczędzania w ramach IKZE polega na tym, że wpłacone w danym roku kalendarzowym pieniądze można przy okazji rocznego rozliczenia podatkowego, odliczyć sobie od kwoty stanowiącej podstawę opodatkowania. To, ile można skorzystać, zależy od tego ile się zarabia. Górne ograniczenie wpłat na IKZE w danym roku to 4 proc. podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie emerytalne za rok poprzedni, czyli w przypadku osób pracujących na podstawie umowy o pracę, wynagrodzenie brutto z ubiegłego roku. W przypadku zarobków brutto w wysokości 3500 zł miesięcznie, roczny limit wpłat na IKZE wynosi 1680 zł, a potencjalna korzyść podatkowa z tego to ok. 300 zł.

Zaproponowane zmiany polegałyby na tym, że zamiast limitu procentowego wprowadzono by limit kwotowy. Ten obecny faworyzuje bowiem osoby lepiej zarabiające. Limit kwotowy obowiązuje w IKE (w 2013 roku to ponad 11 tys. zł), z tym, że tych wpłat nie można sobie odliczyć od podatku. W przypadku IKZE mówi się o rocznym limicie rzędu 4000 zł. To niewątpliwie znacznie zwiększyłoby atrakcyjność tej formy oszczędzania, bo każdy, kto wykorzystałby ten limit w całości, mógłby liczyć na zmniejszenie podatku o przeszło 700 zł.

W przypadku IKZE w obecnym kształcie wątpliwości budzi także fakt, że przyszła wypłata środków zgromadzonych w jego ramach podlegałaby opodatkowaniu na zasadach ogólnych. Sęk w tym, że nie można przewidzieć, jakie będą obowiązywały stawki podatkowe za 20, 30 czy 40 lat. Czy będą mniejsze, czy może wyższe? Ile będzie progów podatkowych? A może będzie podatek liniowy? Ta niepewność sprawia, że trudno oszacować potencjalne korzyści. Obecnie osoba zarabiająca do ok. 85 tys. zł rocznie, płaci 18-proc. podatek i od niego czyni teraz odliczenia. Jeśli w przyszłości podatki będą wyższe, dzisiejsze korzyści zostaną utracone. Dlatego bardzo korzystnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie zryczałtowanego podatku od wypłat z IKZE, co również zapowiedział minister pracy i polityki społecznej. Jego wysokość nie mogłaby się zmienić. Jego wysokość zdaje się być jeszcze przedmiotem ustaleń międzyresortowych. Mówi się o wartościach od 5 do 15 proc.

Wprowadzenie kwotowego limitu wpłat oraz gwarantowanego, ryczałtowego podatku od wypłacanych oszczędności, znacząco zwiększyłoby atrakcyjność IKZE. Zakładając, że pieniądze, które zyskalibyśmy na odpisie podatkowym, również zainwestujemy, już przy 15-proc. podatku od wypłat, IKZE, w ostatecznym porównaniu kwot, które potencjalnie można byłoby zgromadzić, niemal zrównuje się z IKE. Przy 10-proc. podatku jest już wyraźnie korzystniejsze. Oczywiście przewagą IKE pozostaje to, że limit wpłat – jeśli nie zostałoby to w jakiś sposób zmieniony – jest niemal trzykrotnie wyższy.

Niestety nie zanosi się na to, żeby z możliwości większych odliczeń można było skorzystać już w przyszłym roku, rozliczając się za rok bieżący. Zmiany, jeśli zostaną wprowadzone, zaczną obowiązywać pewnie nie wcześniej niż w roku 2014.

Bernard Waszczyk