Przypomnienie banku o zadłużeniu może klienta kosztować nawet kilkadziesiąt złotych

„Klient spóźnił się ze spłatą raty pożyczki. Zadzwonił do niego przedstawiciel banku. Od razu uprzedził, że do zaległości trzeba doliczyć 35 zł za wysłany pisemny monit. A potem doszło jeszcze 25 zł za tę właśnie rozmowę telefoniczną i 25 zł za kolejną informującą o opłatach.” donosi „Rz”.

„Karol Wąsowski, kierujący zespołem kredytów konsumpcyjnych w Banku Millennium, mówi, że klienci tego banku nie płacą za odebrane telefony. Pisemne wezwanie do zapłaty kosztuje 20 zł. Klient jest o tym informowany w monicie.” informuje dziennik.

„W Polbanku, jak mówi jego przedstawiciel Marek Bosak, opłata za obsługę jednej nieterminowej płatności wynosi 39 zł. Obejmuje wszystkie koszty związane z rozmowami telefonicznymi i monitami, niezależnie od ich liczby.” czytamy w „Rzeczpospolitej”.

Nawet kilka dni spóźnienia wystarczy, aby zalegający ze spłatą klient musiał do raty kredytu doliczyć nawet kilkadziesiąt złotych kary za opóźnienie. Dlatego, aby uniknąć takiej sytuacji zawsze warto się dobrze zastanowić, czy na dany kredyt będzie nas stać, lub jeśli wiemy, że w danym miesiącu możemy mieć problem z uiszczeniem zadłużenia, dobrze jest poinformować o tym bank i szukać rozwiązania, jakim może być np. tymczasowe zawieszenie rat.

Więcej w „Rzeczpospolitej” w artykule Anety Gawrońskiej „Bank dzwoni i ponagla, klient słono płaci”.