Giełda Papierów Wartościowych dogania coraz więcej rynków europejskich, ale kiedy stanie się znaczącym parkietem dla inwestorów światowych. Na powyższe, jak i inne pytania odpowiada Paweł Cymcyk, analityk A-Z Finanse.
Rafał Pałgan/IPO.pl: Jak ocenia Pan pozycję polskiej Giełdy Papierów Wartościowych na tle pozostałych europejskich giełd? Mamy szansę stać się liczącym graczem w Europie?
Paweł Cymcyk/A-Z Finanse: Giełda stanowi serce każdego systemu finansowego i jest niezbędna do jego funkcjonowania. Polska Giełda Papierów Wartościowych jest stosunkowo młodą instytucją i działa od 1991 roku. Trudno jej zatem konkurować z zachodnimi odpowiednikami, które mają ponad 100 letnią historię. Nie powinniśmy jednak pod tym względem mieć kompleksów. Prawdopodobnie potrzeba będzie jeszcze dziesięcioleci aby GPW mogła stać się istotnym parkietem dla światowych inwestorów, ale w porównaniu do najbliższych europejskich konkurentów wypadamy już bardzo dobrze. Już dziś pod względem wielkości obrotów, liczby spółek czy debiutów GPW, wypada lepiej niż Węgry, Czechy, Słowacja czy Grecja. Konkurencją jest jedynie austriacka Wiener Borse. Fakt, że krajowa giełda walczy o najlepszą pozycje wśród grupy europejskich średniaków to wszystko na co można liczyć na dającym się przewidzieć okresie. Bez dużych krajowych i międzynarodowych spółek debiutujących GPW nie stanie się liczącym graczem na świecie, a niestety zła koniunktura nie ułatwia tego zadania giełdzie.
R.P./IPO.pl: Czy mamy szansę w najbliższym czasie na ożywienie rynku debiutów giełdowych, taka jaka miała miejsce jeszcze półtora roku temu?
P.C.: Liczba debiutów na giełdzie jest całkowicie uzależniona od powrotu dobrej koniunktury ekonomicznej. Nikt nie chce przecież sprzedawać przedsiębiorstwa na giełdzie jeżeli nie może uzyskać satysfakcjonującej ceny. Spadki w przeciągu ostatnich 18 miesięcy sprowadziły wyceny nawet największych giełdowych spółek (np. PKO BP) do rekordowo niskich poziomów. W takich warunkach nie ma nawet co marzyć o ożywieniu rynku IPO. Prezes giełdy Ludwik Sobolewski liczył na początku 2008 roku, że zadebiutuje ponad 100 przedsiębiorstw. Skończyło się na zaledwie 33. W tym roku z pewnością będzie jeszcze gorzej bo w pierwszym kwartale na głównym parkiecie zadebiutowały tylko dwie. Sądzę, że symptomy poprawy możemy zobaczyć dopiero za 2 lata, a i to pod warunkiem, że recesja na świecie skończy się w 2009 roku i 2010 upłynie na rynkach pod znakiem silnych wzrostów.
R.P./IPO.pl: Czy rynek alternatywny NewConnect stał się już na tyle wiarygodny, a zarazem płynny żeby rekomendować go młodym firmom, które poszukują kapitału na inwestycje?
P.C.: Rynek NewConnect (NC) jest przykładem tego jak uważnie trzeba dobierać dobre pomysły do terminu ich wdrożenia. Pomysł stworzenia rynku dla młodych, prężnych i perspektywicznych spółek był bardzo dobry. Niestety indeks NC wystartował 01.09.2007, a więc chwilę po rozpoczęciu ogólnoświatowego kryzysu i do dziś jego wartość spadła o 65 proc. Tak fatalny wynik jest wynikiem małej płynności rynku i braku zaufania do „świeżego” rynku inwestorów o większych kapitałach. Mimo, że na NC notowanych jest już 87 spółek to nadal jest on postrzegany nie jako poczekalnia przed debiutem spółki na GPW a raczej jako miejsce szybkiego spieniężenia spółki przez dotychczasowych właścicieli. Nowemu rynkowi wiarygodność bardzo popsuły wielokrotne informacje ze spółek o sprzedaży przez ich zarządy udziałów w dopiero co debiutujących przedsiębiorstwach. Często po takich informacjach cena akcji spadała o kilkanaście procent kilka dni z rzędu, co wynikało z braku popytu. NC z pewnością ma przyszłość i za parę lat ma szanse stać się istotnym elementem systemu finansowego w Polsce, ale na razie młodym firmom nie uda się tam znaleźć dużego kapitału na rozwój.
R.P./IPO.pl: Jakie konsekwencje dla warszawskiej giełdy może przynieść obecna zawierucha na rynkach finansowych?
P.C.: Pierwszą i najbardziej dotkliwą konsekwencją kryzysu jest oczywiście spadek cen akcji. Dotyka to jednak bezpośrednio inwestorów a nie giełdę, ponieważ giełda zarabia wtedy kiedy odbywa się handel. Kierunek tego handlu – w górę czy w dół – ma drugorzędne znaczenie. Wszyscy woleliby widzieć wzrosty, jednak spadki wcale nie muszą oznaczać problemów dla GPW w krótkim terminie. W końcu spadki są też naturalne. Znacznie gorzej będzie jeżeli sytuacja kryzysu i recesji przełoży się na brak giełdowych wzrostów w kolejnych 4-6 kwartałach. Oznaczałoby to najdłuższą bessę w historii GPW i jednocześnie utratę zainteresowania giełdą ze strony indywidualnych i instytucjonalnych inwestorów. Cała marka giełdy jaka w ostatnich latach była kreowana zostałaby zmarnowana. Podobny scenariusz widzieliśmy już w latach 2001-02. Handel zamierał i pojawiały się głosy by zamknąć giełdę. Historycznie możemy stwierdzić, że wtedy oznaczało to dno bessy. Obyśmy tym razem nie musieli tak długo czekać.
R.P/IPO.pl: Czy paradoksalnie zapaść na rynkach finansowych może przynieść realne korzyści zarówno dla samej giełdy, jak też inwestorów, w postaci nowych regulacji prawnych dotyczących instytucji nadzorczych oraz zwiększenia świadomości graczy giełdowych co do ryzyka które nierozłącznie wiąże się z każdą inwestycją?
P.C.: Wprowadzenie nowych regulacji prawnych i powołanie, przynajmniej w założeniach, lepszych instytucji nadzorczych jest przesądzone. Żaden rząd nie będzie chciał dopuścić ponownie do sytuacji gdy największe banki wymagają gigantycznych państwowych pożyczek. Rozwiązania praktycznie są jednak kwestią wielu miesięcy i nie naprawią sytuacji z przeszłości, więc jedynie będą mogły działać prewencyjnie na przyszłość.
W przypadku inwestorów nie byłbym aż taki optymistyczny. Ludzie pamiętają o spadkach i ryzyku tylko do połowy hossy. Potem zapominają bolesną lekcje, że ceny mogą również spadać i ślepo wierzą w nieskończone wzrosty. Świat widział to już wielokrotnie, a w ostatnich dwóch lat mieliśmy przykłady tego typu zachowań na akcjach (w latach 2000 oraz 2007) oraz surowcach i walutach (2008). Za parę lat sytuacja się powtórzy dokładnie tak jak ma to miejsce od ponad 100 lat.
Autor: Rafał Pałgan / IPO.pl
Źródło: IPO Sp. z o.o.