Przywództwo osobiste – Samotność – fenomen mniejszości

„Czy przyczyną sukcesu jest: wstawać bardzo wcześnie o świcie i ciężko pracować?  Czy raczej może wstawać rano skoro świt i być szczęśliwym?”

Oziębłość i zamykanie się w obrębie własnej wyspy „życia”, maskuje co raz większą zdolność do noszenia cudzego cierpienia w naszym społeczeństwie. Im mniej jesteśmy zdolni znosić, ale i zrozumieć własne cierpienie, tym łatwiej znosimy cudze. Ale czy je rozumiemy lepiej? Z odrzucanych wartości jak wolność jednostki, uczciwość wobec najbliższych, szacunek i życzliwość do sąsiada (grożąca nierzadko małym cierpieniem – głośna impreza lub psia kupa pod furtką) z sukcesu osiągniętego bez wysiłku; bez konfliktów wynikających ze współżycia, relacji z innymi ludźmi rodzi się wspólnota pozorna, podatna na rozłam przy najmniejszej „próbie” dostarczanej przez życie lub „problemie wzrostu”. Cierpieniem może być też refleksja, tu upatruje niejednokrotnie źródła twórczości, lub myśl idąca pod prąd. Człowiek przebudzony jakąś myślą, ideą, bądź oświecony nią, może cierpieć ze względu na brak zrozumienia, na samotność. Ludzi sztuki, artyści, filozofowie, zawsze tego doświadczali. Radość istnienia, idzie ręka w rękę ze sztuką reagowania na cierpienie. Ten kto np. nie odczuwa psychologicznej potrzeby „pewności”, jest w zdecydowanej mniejszości oraz narażony z tego powodu na przeróżne cierpienia. Choćby i cierpienie w samotności, czego muszą się uczyć pokochać adepci przywództwa oraz miłośnicy zgłębiania inteligencji, dążenia do mądrości i osobistej doskonałości… Większość w kupie. Wypowiedzi większości polityków (nierzadko rónież tzw. duchownych lub agitatorów ideologicznych) zawierają najwięcej nieszkodliwych ogólników, brzmiących zawsze podobnie, mających na celu takie pozycjonowanie oratora, by sprawiał wrażenie męża szlachetnego, godnego zaufania i wiarygodnego, bo przecież prześladowanego przez różne ciemne siły, a to jakiegoś „układu”, a to diabelskiej zmowy wykoncypowanego złego. Jest to zatem język kłamliwy, pokrętny z natury rzeczy, bo albo słyszymy tu sprawy niedopowiedziane, zatem niekompletne i niejasne, albo rzeczone tak, by mogły uchodzić za coś wiarygodnego, ważnego oraz słusznego, choć takie w rzeczywistości nie są. Tak też w Polsce i innych świeżo ucywilizowanych wolnością krajów, prawie wszyscy znaczący coś ludzie stają się prędzej, czy później obiektami oszczerstw, pomówień i przeróżnych niegodziwości. No bo jak tuman o ambicjach politycznych/wodzowskich ma się inaczej pokazać gawiedzi, jeśli nie za sprawą zrobienia z kogoś mądrego i z tego znanego, większego tumana od siebie. Na tzw. Zachodzie, gdzie miałem okazję dorastać, raczej mało kto już na serio głosi, że jakaś tam klika/partia/związek wyznaniowy jest dobry, bo inne są gorsze lub zupełnie złe. Ogólno rozumiana edukacja zawiera w zachodnich krajach tak stare przedmioty jak retoryka, erystyka i dialektyka, które jako nieliczne uczą ludzi przenikliwego, krytycznego myślenia. Wydaje się, że w Polsce wykształcenie ogólne jest bogate, choć cierpi na nadmiar religii, miast filozofii. Nie rozumiem zatem, jak można dzisiaj, w sposób powyżej opisany, uprawiać politykę i wykrzesać jakikolwiek entuzjazm u ludzi posiadających choćby tylko podstawowe wykształcenie… Filozofia jest potrzebna nam jak nigdy dotąd. Ze względu na dobrobyt i związane z tym problemy/konflikty wzrostu. Odwoływanie się do patriotyzmu, tradycji, wiary itp. w tej nowej sytuacji w jakiej się znajdujemy nie odnosi już skutku, a nawet przestaje być wiarygodne. Filozofia natomiast nigdy nie osiąga celu, o który chodzi. Dążymy do czegoś, ale w sumie nie osiągamy tego naprawdę. Nauka ta stawia sobie zadania beznadziejne i mimo porażek, jakie ponosiła przez wieki (wykorzystana, zdeptana lub wynoszona na ołtarze przez różne nurty ideologiczne i religijne), jest dziś bardziej potrzebna ludziom niż kiedykolwiek. Czy to zorientowana pozytywistycznie, czy szukająca syntez metafizycznych – co widzimy z perspektywy czasu – twórczo rozwija umysł człowieka, pozwalając zrozumieć najtrudniejsze zagadnienia życia jak klęski i tragedie. A raczej uczy żyć z nimi w harmonii. Drugim przedmiotem po filozofii jest silna w naszej szerokości geograficznej matematyka. Dziedzina niesłychanego podziwu dla mnie. Chodząc do szkoły podstawowej byłem objęty programem eksperymentalnym, dwie klasy ogólniaka jakie skończyłem w Sopocie były o profilu mat-fiz. Pamiętam, że pytania z matematyki jakie otrzymałem podczas zaliczeń maturalnych w Niemczech, pochodziły de facto z programu pierwszej klasy ogólniaka w Polsce i ostatniej klasy podstawówki. Michał Heller stwierdził niegdyś, że matematyka jest dla niego czymś jedynym, na co nie miał wpływu grzech pierworodny „… ona jest taka, jakby grzechu pierworodnego w ogóle nie było”. Istnienie matematyki samo w sobie jest godne podziwu – a raczej to, że można było w ten sposób skonstruować rozszerzanie naszego umysłu. W dużym uproszczeniu matematyka rozwija lewą półkulę, filozofia zaś prawą. Dziś przede wszystkim, myśli tak wyjątkowych ludzi jak Leibniz, Goethe, Newton, Euklides, Platon to intelektualny rarytas dla wypalonych owczym pędem, karierą, biznesem, hossą, potem bessą, współczesnych umysłów. 

Robert Krool
Ekspert LANGAS GROUP

Zapraszamy do dyskusji podczas II edycji Business Breakfast „INSPIRACJE LIDERA” – cykl 7 spotkań z autorytetami z dziedziny przywództwa ( każdy czwartek od 7 maja 2009r., Ogrody Foksal, Warszawa). Szczegóły na www.langas.pl

UWAGA! Specjalnie dla czytelników portalu Bankier.pl zniżka 10%. Aby otrzymać rabat, w formularzu zgłoszeniowym wpisz hasło „Bankier.pl”.

Źródło: Langas Group