W środę kurs dolara spadł do 2,90 i był najniższy od stycznia 1997 r.! Dzień później dolar kosztował jednak już 2,9750 zł! Podobna była sytuacja z euro, którego cena wzrosła z 3,88 do 3,99!
W poniedziałek złoty, podobnie jak i inne waluty naszego regionu, był jeszcze bardzo silny. Na rynek nie napłynęły istotne informacje makroekonomiczne, a nasza waluta kontynuowała umocnienie z piątku. Złoty znalazł się tuż przy ostatnim dołku, ustanowionym pod koniec lutego na poziomie 3,87 w relacji do euro. Przedstawiciel RPP Mirosław Pietrewicz zapowiedział, że obniżki stóp w 2005 r. mogą przekroczyć 50 – 75 pkt bazowych ze względu na malejącą presję inflacyjną, spowodowaną silnym złotym oraz danymi o inflacji za styczeń. Rynek wycenia już obniżki o 150 pkt w ciągu 12 miesięcy, w przypadku wolniejszej od oczekiwań ścieżki łagodzenia polityki monetarnej należy oczekiwać przeceny na rynku obligacji, w tym i osłabienia złotego.
Do środowego popołudnia na rynku miała miejsce konsolidacja notowań złotego przy rekordowych poziomach. Zakres wahań był niewielki, a złoty reagował jedynie na ruchy eurodolara. Ministrom finansów UE nie udało się wypracować porozumienia co do kwalifikacji środków zgromadzonych w polskich OFE jako części finansów publicznych, co ma ważkie znaczenie dla spełnienia przez Polskę kryteriów konwergencji. Prawdopodobnie decyzja będzie jednak dla Polski niekorzystna, ale ministerstwo finansów przygotowało na ten wypadek „plan B”, choć i tak jest to już kłopot nowego rządu. Inwestorzy na rynku walutowym nie zareagowali też na słowa ministra finansów Mirosława Gronickiego o przewidywanym spadku inflacji nawet do 1,5 proc. w połowie roku za co odpowiedzialny będzie mocny złoty. Z tego też powodu II poł. roku powinna być też gorsza dla eksportu.
W środę po południu rozpoczęły się prawdziwe emocje. Wicepremier Hausner złożył dymisję i zapowiedział tworzenie nowego ugrupowania razem z Markiem Belką. Na to nałożyły się jeszcze wyniki sondażu poparcia dla poszczególnych partii, z którego wynikał wzrost poparcia dla partii uważanych za populistyczne i słaby start Partii Demokratycznej (tylko 6 proc.)., która odebrała głosy liderowi, czyli Platformie Obywatelskiej. Spadek wartości naszej waluty wspomagała także wyprzedaż amerykańskich obligacji, co zwiększało rentowność inwestycji w papiery amerykańskie i zmniejszało „premię” za inwestycje na rynkach krajów rozwijających się. Rentowność 10-letnich amerykańskich obligacji wzrosła do 4,5 proc., podczas gdy polskich wynosiła tylko ok. 5,5 proc.
Ten czynnik stał się decydujący dzień później, kiedy złoty gwałtownie stracił na wartości ok. 2 proc. do głównych walut. W pierwszych transakcjach euro kosztowało jeszcze ok. 3,9150 zł, dolar ok. 2,9130 zł, a inwestorzy wczytywali się w komentarz wiceprezesa NBP Krzysztofa Rybińskiego, który wskazał, że silny złoty może wkrótce przyczynić się do wyhamowania eksportu. Gdyby jednak sytuacja polityczna była stabilna, to polska waluta nadal pozostanie mocna. Aprecjacja złotego z 2004 r. będzie zaś wpływać na obniżenie inflacji blisko celu inflacyjnego NBP.
Od początku dnia na wartości szybko jednak zaczął tracić węgierski forint, co zostało spowodowane dodatkowo spekulacjami o możliwej interwencji banku centralnego w celu osłabienia forinta przed przedłużonym weekendem. W ślad za forintem ruszył złoty i inne waluty regionu. Kurs EUR/PLN sięgnął maksimum blisko 3,99 zł, a USD/PLN 2,9730 zł. Od tych poziomów rozpoczęło się jednak umocnienie złotego, co było reakcją na spadek rentowności amerykańskich obligacji i wyprzedażą dolara.
W piątek o godz. 15.00 euro kosztowało 3,94 zł, a dolar 2,94 zł.
Rekomendacje
Wrażeń nie zabraknie i w kolejnym tygodniu, z tym, że ich źródłem powinny być przede wszystkim dane makroekonomiczne. Już w poniedziałek poznamy dane o inflacji (CPI) w lutym (prognoza 4 proc.), a w kolejnych dniach o dynamice produkcji przemysłowej i inflacji (PPI). Informacje ze sfery gospodarki mogą po raz kolejny wskazać, że gospodarka hamuje, a RPP będzie skłonna szybciej ciąć stopy procentowe. Kurs EUR/PLN powinien przebywać w przedziale 3,87-3,98, a USD/PLN pomiędzy 2,90 i 2,97.
RYNEK MIĘDZYNARODOWY
EUR/USD
Ten tydzień należał do euro
Miniony tydzień przyniósł zbliżenie się kursu euro do szczytu z końca ubiegłego roku. Dolar stracił 2 centy i dzieli go już niewiele od 1,3666 – maksimum z grudnia, po którym mieliśmy pokaźny ruch umacniający amerykańską walutę.
W ubiegłym tygodniu najważniejszą publikacją był bilans w handlu zagranicznym, który poznaliśmy dopiero w piątek o 14.30. Do tego czasu rynkami rządziły czynniki niezwiązane z publikacją danych makro. Niekorzystny dla dolara sentyment szybko sprowadził kurs EUR/USD do tegorocznego maksimum na 1,3450. Ruch w górę jest kontynuowany, mimo tego, że dane makroekonomiczne są raczej mało korzystne zarówno dla USA, jak i Europy.
Kurs EUR/USD wystrzelił w środę powyżej szczytu 1,3280 i znalazł się najwyżej w tym roku. Brak wydarzeń makroekonomicznych w tym czasie wyraźnie świadczył, że został on wywołany czynnikiem technicznym. Jak wiadomo, im większy pesymizm, tym więcej inwestorów jest zaangażowanych „na krótko” w USD. Tym razem fundusze zaangażowane w euro zarobiły – dane o deficycie handlowym były gorsze od oczekiwań i pomogły w osłabianiu amerykańskiej waluty. Oddalenie się od poziomu 1,3400 oddaliło ryzyko masowego pokrywania krótkich pozycji.
Dolar notował znaczne straty wobec głównych walut również w wyniku zapowiedzi premiera Japonii, Junichiro Koizumiego, dotyczącej konieczności dywersyfikacji rezerw walutowych, których większość obecnie jest denominowana w dolarach. Kurs EUR/USD przebił poziom 1,34 i wzrósł do 1,3456. Kilka godzin później ministerstwo finansów Japonii sprostowało, że obecnie nie ma planu takich działań.
Większego rozdźwięku nie znalazły informacje o pozostawieniu bez zmian na poziomie 4,75 stóp procentowych w Wielkiej Brytanii i wzroście ilości nowo rejestrowanych bezrobotnych w USA do 327 tys. z 310 tys. w zeszłym tygodniu. Opublikowane w czwartek o godz. 16.00 dane o zapasach hurtowych (wzrost o 1,1 proc.) także nie zmieniły obrazu rynku.
Rekomendacje
Euro powinno pozostać silne, najważniejszy poziom oporu to 1,3666 i dopóki nie zostanie osiągnięty, byki powinny być mocne, niezależnie od danych makro. Zaangażowanie funduszy hedgingowych w krótkie pozycje na dolarze jest bardzo wysokie, dlatego w okolicach szczytu powinna nastąpić realizacja zysków. Relatywnie lepsze dane z amerykańskiej gospodarki w porównaniu z europejską powinny uspokoić rynki. Poziom 1,3666 wydaje się być docelowym poziomem obecnego trendu.
PRZYGOTOWAŁ:
Marek Węgrzanowski
Adam Łaganowski
Warszawska Grupa Inwestycyjna S.A.
KOMENTARZ MAKROEKONOMICZNY
W tym tygodniu otrzymaliśmy dużą dawkę bardzo różnych informacji politycznych, które w normalnych warunkach powinny doprowadzić do radykalnego osłabienia krajowej waluty oraz wpłynąć na spadek indeksów. Prezydent odmówił składania wyjaśnień przed Komisją ds Orlenu, wicepremier Jerzy Hausner podał się do dymisji, którą premier Belka niechętnie przyjmuje. Minister Gronicki z kolei poinformował o strategii gospodarczej, która ma polegać na wprowadzeniu podatku liniowego na poziomie 18 proc. oraz ulg inwestycyjnych nawet do 50 proc.
Taki koktajl informacji politycznych powinien działać osłabiająco na rynki, ponieważ odmowa prezydenta może doprowadzić do prób „impeachmentu”, a z kolei rezygnacja Hausnera oznacza koniec marzeń o naprawie finansów państwa. Natomiast propozycja Gronickiego, pomimo iż jest bardzo potrzebna gospodarce nie może być zrealizowana, ponieważ po wyborach nie będzie już on ministrem finansów.
Tymczasem złotówka pozostaje mocna wobec walut zagranicznych, pomimo chwilowego osłabienia w tygodniu, które raczej nastąpiło w wyniku ruchów na rynkach zagranicznych. To jest kolejny dowód na to, że polska gospodarka powoli upodobnia się do włoskiej, gdzie sprawy polityczne nie wpływają na jej wyniki, a należy pamiętać, że Włochy należą do siedmiu najbardziej uprzemysłowionych państw świata.
Być może jest to dobre rozwiązanie, biorąc pod uwagę sytuację polityczną po wyborach, która może nie być sprzyjająca dla gospodarki. Jeśli wierzyć sondażom to w rządzie zasiądzie koalicja PO i PiS. Trudno obecnie powiedzieć, czy ten rząd będzie w stanie zrealizować coś bardziej konkretnego niż zaproponował Hausner. Drugi możliwy wynik wyborów jest to tzw. „hang parliament”, – czyli ani jedna, ani nawet dwie koalicyjne partie nie zdołają uzyskać większości, aby utworzyć rząd. Wtedy mogą powstawać egzotyczne koalicje, które mogą sparaliżować politykę gospodarczą państwa, doprowadzając do osłabienia złotego lub jeszcze gorzej do bardzo dużych wahań kursowych.
W tej chwili gospodarka Polski jest na rozdrożu spowodowanym zawirowaniami politycznymi. Może to doprowadzić do osłabienia złotego czyli dla eksporterów byłaby to pozytywna informacja. Pojawia się jednak wtedy pytanie, czy Polski eksport ma być opłacalny tylko dlatego, że kurs walutowy jest korzystny?
Dr Richard Mbewe
Warszawska Grupa Inwestycyjna S.A.