Po miesiącach strat fundusze polskich akcji wreszcie mogą pochwalić się zyskami. Generalnie dobre wyniki notują też fundusze akcji rynków wschodzących. Wśród analityków nie ma zgody co do tego, czy to tylko korekta, czy może coś więcej.
Tak dobrego miesiąca na warszawskiej giełdzie nie było już od dawna. Indeks szerokiego rynku WIG zyskał 10,81 proc. i był to najlepszy miesiąc dla tego wskaźnika od marca 2007 r. Pod tym względem jeszcze lepiej wypadł WIG20, który w marcu br. zyskał 10,16 proc., podczas gdy lepszy wynik ostatni raz zanotował w lipcu 2006 r.
Fundusze akcji
Powrót optymizmu na rynek przełożył się oczywiście na poprawę wyników funduszy inwestycyjnych. Więcej niż cztery na pięć funduszy otwartych zanotowało w marcu dodatnią stopę zwrotu. Bardzo dobrze wypadły fundusze polskich akcji – średnio dały zarobić 10,4 proc. Niewiele gorzej poradziły też sobie fundusze europejskich rynków wschodzących (+9,4 proc.) i fundusze globalnych rynków wschodzących (+8,4 proc.). Mocno kontrastuje to z funduszami inwestującymi na rynkach rozwiniętych, które wypracowały kilkakrotnie słabsze wyniki. Przykładowo fundusze globalnych rynków rozwiniętych dały zarobić przeciętnie 2,1 proc.
Trzeba przyznać, że wyniki w poszczególnych kategoriach są dość zróżnicowane – w przypadku funduszy polskich akcji wahają się od 6,1 proc. (ING Akcji) do 22,5 proc. (Allianz Akcji Plus). Wskazuje to na zróżnicowane podejście zarządzających do obecnej sytuacji na rynku. Część z nich, ta nastawiona bardziej optymistycznie, liczy się z tym, że to może być już koniec bessy i o ile nie od razu musi przekładać się to na wzrosty, to oznacza przynajmniej koniec spadków. Przedstawiciele drugiego obozu, w którym dominuje pesymizm, ostatnie wzrosty traktują jedynie jako chwilowe odreagowanie, czyli korektę trendu spadkowego, końca którego na razie nie widać.
Na rynku ścierają się więc dwa różne podejścia i trudno rozstrzygać, która z tych postaw okaże się słuszna. Tak naprawdę przekonamy się o tym najwcześniej za kilka kwartałów, analizując historyczne wykresy. Dopiero wówczas z dużo większym niż dziś prawdopodobieństwem będziemy mogli orzec, kto miał rację.
Na razie jednak najrozsądniejszym podejściem wydaje się sceptycyzm. Lepiej z rezerwą podchodzić do wszelkich prognoz. Ewentualne decyzje inwestycyjne należy podejmować ostrożnie, angażując środki stopniowo, niewielkimi partiami. Zyskamy, jeśli wzrosty będą kontynuowane, być może nie tak wiele, ale zawsze lepiej mniej zarobić, niż dużo stracić.
Fundusze papierów dłużnych
Po nieco gorszym lutym, w marcu poprawiła się nieco sytuacja w segmencie funduszy polskich obligacji. Wyniki są tu jednak – podobnie jak w przypadku funduszy akcji – również mocno zróżnicowane. Niektórzy zarządzający portfelami funduszy dłużnych nie ograniczają się jedynie do strategii „kup i trzymaj (do wykupu)” i – jak widać – daje im to wymierne korzyści, w postaci ponadprzeciętnych stóp zwrotu.
Rentowności polskich obligacji od pewnego czasu utrzymują się na relatywnie wysokim poziomie. W środowisku malejących stóp procentowych pozwala to przypuszczać, że również one zaczną spadać. W takiej sytuacji fundusze posiadające te obligacje w swoich portfelach zyskają na wzroście ich cen. Realizacji tego scenariusza przeszkodzić może ewentualna nowelizacja budżetu, zwiększająca deficyt. Brakujące pieniądze minister finansów będzie wówczas zmuszony pozyskiwać emitując kolejne obligacje, a ze względu na dużą ostrożność inwestorów, żeby ich skusić trzeba będzie zaoferować im wyższą rentowność, a to niestety podziała negatywnie na ceny papierów.
Z większą rezerwą należy teraz podchodzić do funduszy obligacji denominowanych w walutach. To prawda, że w ostatnim roku to właśnie one przynosiły najlepsze zyski (zwłaszcza fundusze obligacji dolarowych), osiągały to głównie dzięki umacniającemu się dolarowi. Podejmowane ostatnio przez amerykański Fed antykryzysowe działania, polegające na skupowaniu własnych obligacji, czyli de facto dodrukowywaniu pieniędzy, mogą negatywnie odbić się na dolarze. Jego pozycja w oczach międzynarodowych inwestorów jest więc zagrożona, dlatego obecnie inwestowanie w fundusze dolarowych obligacji niesie ze sobą podwyższone ryzyko.
Bernard Waszczyk, analityk Open Finance
Źródło: Open Finance