Zdecydowanie najsilniejszy był KGHM, którego podtrzymywała drożejący surowiec, a najsłabiej wypadały spółki technologiczne – media i IT. Spadki jednak trwały długo. Rynek spadł do 1800 punków, a następnie z identyczną dynamiką, choć bez żadnego konkretnego powodu, odbił się. Po tej zabawie indeks ugrzązł w stabilizacji przy kosmetycznym spadku o pół procent.
Na rynku w tym czasie pojawiały się plotki o PKO BP, który przymierza się do zakupu polskiego oddziału grupy AIG. Inwestorzy potraktowali to jako dobry znak i przez większą część sesji kurs spółki rósł ponad 2 procent. Dzięki mini-fuzji PKO ponownie odzyskałby miano lidera polskiej bankowości, które utracił po połączeniu się PEKAO i BPH. Na reakcję graczy nie trzeba było długo czekać. Od początku spółka budziła największe zainteresowanie, a na koniec dnia zgromadziła niemal 30 procent obrotu całej Warszawskiej giełdy. Końcówka przyniosła jeszcze niespodziewane osłabienie i ponowny spadek do strefy 1800 pkt., ale tu z odsieczą przyszedł fixing, gdzie ponownie podniesiono rynek by zakończyć zaledwie 0,5 procentowym spadkiem.
Sesja w Stanach upłynęła pod rozważaniami czy przemysł motoryzacyjny otrzyma rządową pomoc. Na początku wydawało się to oczywiste, ale już w trakcie dnia zaczęto podnosić argumenty, że obiecana pomoc 15 miliardów dolarów to zaledwie wierzchołek góry potrzeb tego sektora. Oznacza to, że Dzienny koszt pomocy dla branży motoryzacyjnej tylko do lutego wyniesie 500 milionów USD… dziennie. To więcej niż koszty jakie ponosi USA na wojnę w Iraku i większość Amerykanów coraz mniej chętnie patrzy na rządową pomoc dla prywatnych firm. Kongresmeni muszą się z tym liczyć. Na koniec Martin Feldstein, profesor ekonomii z Harvard Univesrity, w wywiadzie postraszył że recesja w USA przeciągnie się na 2009 rok, a ceny nieruchomości będą ciągle spadać. Ogólnie przyszłość niesie najdłuższe i najmocniejsze załamanie od czasów wojny.
Pomimo tych czarnych wizji amerykańskie indeksy zdołały zamknąć się na wzrostach. Niewielkich, ale wystarczających by dziś Europejczycy szykowali się na kontynuację zwyżek. Sami też powinni notować wzrosty. Sytuacji ogólnej to jednak nie zmienia. Krajowy rynek trzyma ten sam poziom od dwóch tygodni, co potwierdza obowiązujący trend boczny i brak pomysłu na dalszy rozwój wydarzeń. Czekamy na wyraźniejsze sygnały.
Paweł Cymcyk
Analityk