Rekomendacja S II: sposoby spłaty kredytu można zmieniać

Zgodnie z rekomendacją S II od 1 lipca będzie można zdecydować się na spłatę walutowego kredytu mieszkaniowego bezpośrednio w walucie obcej. Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, nie musi to być jednak decyzja na całe życie. Radzimy, jak ją podjąć.

Od kilku miesięcy głośno jest o tzw. rekomendacji S II, gwarantującej posiadaczom kredytów walutowych możliwość ich spłaty bezpośrednio w walucie. Utarła się opinia, że zmianę sposobu spłaty będzie można przeprowadzić tylko raz. Kiedy jednak banki zajęły się na poważnie wdrożeniem nowych zapisów w życie, okazało się, że w różny sposób interpretują one rekomendację. I tak 15 z 21 ankietowanych przez Open Finance banków podaje, że umożliwi wielokrotną zmianę sposobu spłaty kredytu. Dzięki temu klienci będą mogli zmieniać decyzje – na przykład gdy spłata w walucie obcej przestanie im się opłacać. Modyfikacja sposobu spłaty będzie się jednak wiązać z kosztami podpisania nowego aneksu i podniesieniem opłaty za zmianę waluty.

ZMIANA SPOSOBU SPŁATY KREDYTU – DECYZJA KROK PO KROKU

Podejmując decyzję czy kredyt walutowy spłacać do banku w złotych, ponosząc przy tym koszty spreadu (czyli różnicy między kursem kupna a sprzedaży waluty), czy też przejść na walutę obcą, musimy zebrać kilka informacji. Po pierwsze sprawdźmy czy będzie istnieć możliwość powrotu do starego sposobu spłaty? Jeśli nie lub jego koszt będzie zbyt duży, decyzja okaże się trudniejsza. W końcu może się tak zdarzyć, że spready w kantorach też wzrosną, przez co nasz ruch przestanie być korzystny.

Po drugie zapytajmy o obsługę kasową. Jeśli bank, w którym pożyczyliśmy pieniądze, jej nie oferuje, musimy pamiętać, że kupione w kantorze franki będzie trzeba wpłacać w innym banku (prowadzącym obsługę w kasach). Kilka złotych opłaty za prowadzenie konta to nic w porównaniu z kosztem przelewu walutowego, jaki będzie trzeba realizować. Szczególnie, że często operacja ta będzie traktowana jak przelew zagraniczny – mimo że będziemy przysyłać franki z jednego polskiego banku do drugiego, to będą one trafiać po drodze do szwajcarskiego tzw. banku korespondenta. Koszt przelewu zagranicznego wyniesie więc przynajmniej kilkadziesiąt złotych. W tej sytuacji operacja zmiany sposobu spłaty kredytu będzie nieopłacalna – szczególnie, że korzyści z mniejszego spreadu także liczone są w dziesiątkach złotych.

Jeśli nasz bank oferuje obsługę kasową, sprawdźmy ile każe sobie zapłacić za nowy sposób regulowania rat. Większość banków będzie wymagać podpisania specjalnego aneksu do umowy. W ING Banku, Banku Zachodnim WBK, Metrobanku czy Lukas Banku za jego sporządzenie zapłacimy jedynie 100 zł, ale w DnB Nord czy Banku Ochrony Środowiska już 400 zł. Bank Millennium nie pobierze opłaty za aneks, ale zamiast tego zainkasuje prowizję za zmianę warunków spłaty kredytu (koszt 500 zł). Niechlubnym rekordzistą jest zaś Nordea Bank, w którym trzeba będzie zapłacić 0,75 proc. kwoty kredytu pozostałej do spłaty. Dla przeciętnego kredytu w wysokości 200 tys. zł będzie to więc 1,5 tys. zł, a dla większego, np. na 500 tys. zł, aż 3,75 tys. zł. W praktyce prowizja ta zamyka klientom Nordea Banku drogę do skorzystania z dobrodziejstw rekomendacji S II.  Tym bardziej, że przy obecnym kursie franka spora część kredytobiorców ma do spłaty więcej niż pożyczyła, a prowizja liczy się przecież od obecnego zadłużenia.

Jeśli okazało się, że nasz bank ma obsługę kasową i nie pobiera horrendalnej opłaty za skorzystanie z zapisów rekomendacji, musimy jeszcze wyliczyć czy korzyści wynikające z niższego spreadu będą wyższe niż wszystkie inne koszty? Przyjmijmy, że spread w kantorze nie przekracza 2,6 proc. W przypadku kredytu we frankach szwajcarskich w wysokości 300 tys. zł na 30 lat z przeciętnym spreadem wynoszącym 6,3 proc. miesięczna oszczędność na racie spłacanej frankami z kantoru sięgnie więc 42 zł. Gdyby był to kredyt w banku z większym, powiedzmy 10-proc. spreadem, to oszczędność wyniosłaby już 75 zł miesięcznie. Zatem im większy spread, tym wyższe oszczędności. Znaczenie ma też oczywiście wysokość kredytu. Trzeba jednak uwzględnić wspomniane opłaty pobierane przez banki przy zmianie sposobu spłaty rat. Jeśli zapłacimy za nie 500 zł, a miesięczne oszczędności sięgną 40 zł, dopiero po roku zaczniemy na tym zyskiwać. Trzeba też pamiętać o kosztach niefinansowych. Co miesiąc będziemy musieli wędrować od kantoru do banku z plikiem pieniędzy na kredytową ratę – a spożytkowany na to czas także ma swoją wartość. Co więcej, narazimy się na ryzyko kradzieży. W czasach kart płatniczych mało kto nosi w portfelu tysiąc-, czy dwa tysiące złotych.

Wprowadzenie nowej rekomendacji kredytowej nie jest najlepszą wiadomością dla banków. Okazuje się jednak, że niektóre z nich mają już pomysł jak wykorzystać zmiany na swoją korzyść. Nowatorskie rozwiązanie wprowadza Deutsche Bank PBC. Posiadacze kredytów walutowych będą mogli założyć tam bezpłatne konto walutowe, przewalutować złote na franki po kursie banku i przelewać środki na rachunek kredytowy w tym lub w innym banku. Rozwiązanie nie byłoby niczym nadzwyczajnym gdyby nie to, że bank zwraca 4 proc. kwoty transakcji przewalutowania, redukując więc swój spread do poziomów niższych niż w kantorze. Do tego za jeden przelew walutowy w miesiącu bank nie będzie pobierał opłaty (do zapłacenia pozostanie jednak prowizja w banku odbierającym taki przelew). Odpadnie więc większość wspomnianych kosztów związanych z płaceniem rat za pośrednictwem konta walutowego w innym banku. Oczywiście Deutsche Bank PBC nie robi tego bezinteresownie – klienci zainteresowani takim rozwiązaniem będą musieli założyć konto w banku, przelewać na nie 3 tys. zł miesięcznie oraz wykonywać co najmniej dwa przelewy (np. rachunek za prąd lub gaz). W praktyce oznacza to konieczność przeniesienia się ze swoimi finansami do Deutsche Banku. Jak widać, instytucja ta – oferując atrakcyjny sposób spłacania kredytów we frankach – znalazła też sposób na zdobycie klientów.

Można się spodziewać, że banki nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa w kwestii rekomendacji S II i najbliższe tygodnie przyniosą kolejne rozwiązania, które – miejmy nadzieję – będą korzystne dla klientów i sprawią, że rekomendacja nie stanie się tylko pustym zapisem bez pokrycia w rzeczywistości.

Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance
Źródło: Open Finance