Rozmowa z Dariuszem Laskiem, dyrektorem inwestycyjnym ds. papierów dłużnych w Union Investment TFI o aktualnej sytuacji na rynkach obligacji.
W ostatnim czasie przez światowe rynki obligacji przetoczyła się korekta. Szczególnie ciekawą sytuację możemy zaobserwować w strefie euro, gdzie, mimo spadków, obligacje niektórych krajów są wyceniane lepiej niż przed kryzysem, choć ich kondycja gospodarcza nie napawa optymizmem. Skąd taki dysonans?
D.L.: Wydaje się, że winę za oderwanie się rentowności obligacji krajów peryferyjnych od ich fundamentów gospodarczych ponosi Europejski Bank Centralny. Już od dłuższego czasu dostarcza on bankom komercyjnym gotówkę pod zastaw aktywów, którymi są m.in. obligacje rządowe Hiszpanii, Grecji czy Portugalii. To celowe działania – mają one poprawić aktywność ekonomiczną w tych krajach. Dopóki EBC będzie prowadził taką politykę, inwestorzy będą mogli zarabiać.
Takie działania noszą znamiona pompowania bańki
D.L.: Zdecydowanie tak. Na obligacjach skarbowych krajów południa Europy niewątpliwie rośnie bańka spekulacyjna. Sytuacji, w której obligacje Włoch są oprocentowane niżej niż papiery amerykańskie, nie można uznać za normalną. To o tyle niebezpieczne, że wsparcie ze strony EBC nie będzie trwało wiecznie i nie wiemy, co się stanie, kiedy ten sztuczny handel się skończy i wszystko wróci do normy. Przedsiębiorstwa i rządy powinny przygotować się na to, że sytuacja na rynku długu w pewnym momencie może się odwrócić.
Czy EBC powinien generować tak duże ryzyko?
D.L.: Gra toczy się o wzrost gospodarczy. Instytucja kierowana przez Maria Draghiego zakłada, że jeśli się on pojawi i uda się go utrzymać, to Europa wyjdzie z kłopotów. Z tego względu EBC przedkłada dostęp do tańszego finansowania dla przedsiębiorstw nad ryzyko wynikające z nadpłynności.
Na ile polityka EBC przekłada się na polski rynek długu?
D.L.: Szaleństwo na rynkach europejskich spowodowało, że na tle innych krajów Polska stała się atrakcyjna dla inwestorów. Weźmy jednak pod uwagę, że kupując 10-letni papier o oprocentowaniu 3%, milcząco zakładamy, że w perspektywie 10 lat średnie krótkoterminowe stopy procentowe w Polsce nie wzrosną powyżej tego poziomu. Moim zdaniem to dość ryzykowne założenie, zwłaszcza że jeszcze niedawno ogólne przekonanie członków Rady Polityki Pieniężnej było takie, że w Polsce stopy nie mogą spaść poniżej 4%. Kluczowe pytanie brzmi, kiedy inwestorzy się ockną i stwierdzą, że obecne oczekiwania są jednak zbyt oddalone od rzeczywistości.
Czy ewentualna październikowa obniżka stóp może mieć jakieś przełożenie na polskie obligacje?
D.L.: Rynek już dyskontuje obniżki zapowiedziane przez RPP. Pozostaje pytanie, czy cięcia mogą się zwiększyć. Rynek zapewne będzie spekulował, jednak istnieje ryzyko, że przereaguje. W mojej ocenie doszliśmy już do takiego momentu, w którym ruchy ze strony RPP nie będą miały wystarczającej mocy, aby zniwelować choćby po części presję ze strony globalnych rynków.
Union Investment Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych S.A.