Rozpoczyna się tydzień przygotowań do końca półrocza

W piątek w USA, tak jak i na całym świecie, najważniejsze było kwartalne wygasanie bieżącej serii licznych instrumentów pochodnych (kontrakty, opcje, warranty). Podczas takich sesji zmienność jest zazwyczaj duża, wolumen olbrzymi, a sesje kończą się niezbyt dużymi zmianami indeksów. Ta sesja od początku spełniała warunek zmienności i wolumenu. Pomagały bykom (podobnie jak w Europie) zapewnienia płynące z MFW i ze szczytu UE.

Wygasanie kontraktów na rynku akcji zredukowało wpływ zmiany indeksów na nastroje prawie do zera, więc pozostałe rynki poszły swoją drogą. Na przykład ropa też przez większość dnia drożały (ropa nawet całkiem mocno), ale nieudany atak na opór na rynku ropy (okolice 73 USD) i przygotowanie do wygasania w poniedziałek lipcowej serii kontraktów na ropę doprowadziły do pojawienia się w drugiej połowie sesji podaży, która zepchnęła cenę baryłki wyraźnie poniżej czwartkowego zamknięcia. 

I właśnie spadek cen ropy jest winiony za zwrot indeksów na giełdach. Rzeczywiście, rosnące przedtem całkiem wyraźnie indeksy zawróciły i poszły w ślad za ropą, której spadek przeceniał akcje w sektorze paliwowym. Dobrze trzymał się NASDAQ, mimo spadku cen akcji Research in Motion. Ten producent BlackBerry opublikował po czwartkowej sesji raport kwartalny ze wzrostem zysku o 33 procent, ale obniżył prognozę na drugi kwartał. Drożały jednak akcje Microsoft – spółka znalazła się na liście spółek z rekomendacją „kupuj” przygotowanej przez Goldman Sachs. W końcu sesji nic istotnego się nie wydarzyło. S&P 500 zakończył dzień minimalnym, a NASDAQ jednoprocentowym wzrostem. Można więc powiedzieć, że tradycji (w dniu wygasania serii instrumentów pochodnych) stało się zadość. 

GPW rozpoczęła piątkową sesję od spadku indeksów, ale był on wyjątkowo mało przekonujący. Zdecydowanym pozytywem było to, że banki nie zareagowały na obniżenie ratingu przez agencję Moody’s. Indeks przez ponad dwie godziny przebywał w stabilnym trendzie bocznym nieco pod poziomem czwartkowego zamknięcia, ale już przed południem zaczął rosnąć zabarwiając się na zielono. Ten łagodny wzrost utrzymywał się do pobudki w USA. Wtedy to poprawiła się sytuacja na wszystkich giełdach, co natychmiast znalazło przełożenia na nasz rynek i indeks WIG20 zaczął szybko rosnąć. Im bliżej było do rozpoczęcia sesji w USA tym szybciej rosły ceny akcji. 

Wydawało się, że problemem będzie obrót, bo był stanowczo zbyt mały, ale w ostatniej godzinie gwałtownie wzrósł, dzięki czemu sesja była równie dużoobrotowa jak ta środowa. Indeks WIG20 odbił się od wsparcia, czyli od dolnego ograniczenia kanału trendu, ale w dniu wygasania kontraktów takiego wzrostu nie można traktować poważnie. To bardzo dobrze, że oddaliliśmy się od poziomu 1.900 pkt., ale to w najmniejszym stopniu nie zmniejsza zagrożenia, a sygnały sprzedaży obowiązują. Poza tym na wykresie można dopatrywać się małej formacji RGR z linią szyi na 1.900 pkt. i chociaż układ obrotów nie jest dla niej właściwy to obawy o jej wykreowanie (wtedy spadek przynajmniej do 1.750 pkt.) każą zachować olbrzymią ostrożność.

Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi