Z ostatnich danych NBP wynika, że klienci indywidualni zaciągnęli więcej kredytów, niż wynosi suma ich depozytów. To ciekawe zjawisko. Jeśli nas pamięć nie myli, taka sytuacja ma miejsce po raz pierwszy w historii naszego systemu bankowego. Co prawda nie jest niczym na świecie nadzwyczajnym, to jednak można już zacząć ogłaszać koniec nadpłynności sektora bankowego w Polsce.Sygnały z rynku płynęły już od jakiegoś czasu. Zwiększały się marże na kredytach dla przedsiębiorstw, do góry szedł WIBOR. Teraz wszystko toczy się z górki. Zwolnienie dynamiki wzrostu udzielonych kredytów zapowiedział Millennium. Ustami swojego prezesa, PKO BP stwierdziło, że podwyższy cenę kredytów mieszkaniowych. Obecny ruch BZ WBK, czyli jednego z liczących się graczy na rynku wskazuje, że system normalnieje i zaczyna się bitwa o depozyty. Będzie ona z całą pewnością ostra.
Wszystko dlatego, że sekurytyzacja, zanim zaczęła na dobre w Polsce działać, stała się na całym świecie zbyt podejrzana. Dlatego też można w końcu oczekiwać rozwoju banków hipotecznych. No chyba, że sytuacja się uspokoi i inwestorzy nie będą reagowali wysypką na hasło „sekurytyzację kredytów hipotecznych”. Wtedy sytuacja będzie prosta. Z drugiej jednak strony, niskie marże na tego rodzaju kredytach sprawiają, że raczej będzie to naszym zdaniem wyjątek niż reguła na rynku. Szansą mogą być kredyty konsumenckie.
Dlatego wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że za chwilę będzie ostra rywalizacja o depozyty. A polska bankowość będzie wyglądała zupełnie inaczej niż teraz. Dlaczego? A no właśnie przez tą brakującą płynność.
Z zapowiedzi wynika, że największy polski bank, jakim niedługo będzie Pekao SA, nie będzie wcale pomagał swojej konkurencji. Zamiast wrzucać pieniądze na rynek międzybankowy, prawdopodobnie zaoferuje konkurencyjne warunki kredytów mieszkaniowych. Tak – na wielkie otwarcie. PKO BP już teraz zaczyna wprowadzać ograniczenia. Jednym słowem mniejsze banki, które nie mają bogatych inwestorów, zaczną mieć problemy z tanim zbieraniem depozytów. Co to oznacza – nie trzeba nikomu mówić. Za chwilę będzie tak, że sukces osiągną nie te instytucje, które potrafią tylko dobrze udzielać kredytów. Równie istotne będzie to, że będą musiały zdobywać depozyty na rozwój tej akcji kredytowej. Oczywiście narzędzi ku temu jest bardzo dużo. Problem w tym ,że do tej pory praktycznie nikt tego nie musiał robić – bo i po co? Teraz będzie problem. I będzie on dotyczył nie tylko takich banków jak Getin Bank. To będzie problem również dla chociażby BRE Banku i wielu innych dużych instytucji. Jak sobie z tym poradzą? Zobaczymy.
Patrząc na rynek, można powiedzieć, że pewne wizjonerstwo kierowało zarządem ING BSK. Zawczasu przewidzieli problemy i pościągali pieniądze do siebie, kiedy można było to zrobić stosunkowo tanio, nie obawiając się przy tym konkurencji. W tym momencie korzysta z pewnej „lepkości” usług finansowych i ma pieniądze na rozwój akcji kredytowej. Inni muszą teraz ostro walczyć – nie tylko ceną, ale przede wszystkim marketingiem, żeby ściągnąć do siebie nowych klientów z depozytami. Przykładem tego jest BZ WBK. Pamiętajmy przy tym jednak, że walka o pieniądze klientów dopiero się zaczyna.
Bank do tej pory raczej nie rozpieszczał klientów wysokością oprocentowania lokat. Owszem, w porównaniu z PKO BP i Pekao SA stawki były atrakcyjne, jednak na tle pozostałych instytucji mogło być lepiej. Zwiastunem zmian było wdrożenie rachunku oszczędnościowego, wzorowanego na OKO z ING BSK. W tym momencie bank jednak zaskakuje. Na ulicach widać właśnie kampanię promującą nowe oprocentowanie rachunków.
Bank promuje „Megazarabiające Konto Oszczędnościowe”. Chociaż nie obyło się bez kruczka w postaci mało widocznego słowa „nawet”, to 5% robi już wrażenie. Oprocentowanie rachunku wynosi od 4,25 do 5%, w zależności od salda rachunku. Najwyższe oprocentowanie dostępne jest od kwoty 50 tysięcy złotych. Reszta warunków – podobna jak u konkurencji. Warte zaznaczenia, że kapitalizacja jest w okresach miesięcznych, a oprocentowanie uzależnione od wysokości środków (dla całej kwoty).
Jednym słowem – gratulacje dla BZ WBK. Czekamy na ruchy konkurencji. A swoją drogą. Jak się spojrzy obecnie na ten bank, to porównując go do tego co było, można stwierdzić, że ma wręcz ADHD. W pozytywnym znaczeniu oczywiście. I dobrze. Nic tak nie działa inspirująco na bankowców, jak zdrowa konkurencja.