Ruch HSBC Polska zapowiedzią głębokich zmian na rynku?

HSBC Polska zamyka dział consumer finance i zwalnia około 20 procent załogi. To kolejna odsłona trwającego na świecie kryzysu i kolejny duży, globalny bank, który jednym ruchem zamyka w naszym kraju całą linię biznesową. Praktycznie bowiem w ten sam sposób postąpił niedawno Santander Consumer Bank. Warto zatem się zastanowić, czy cała sprawa nie ma drugiego dna i jakie w efekcie mogą być konsekwencje dla całego rynku bankowego w Polsce.

Decyzja o zamknięciu działu consumer finance, który jeszcze do niedawna działał pod marką Benefia Beneficial, a ostatnio HSBC Credit, z całą pewnością jest zaskoczeniem. Nikt się jej raczej nie spodziewał, zwłaszcza że jak wynika z naszych informacji, była to jedyna linia, która bankowi przynosiła całkiem spore zyski. Pozostałe – czyli HSBC Premier jest wciąż mocno pod kreską, podobnie jest z bankowością korporacyjną. Nie powinno to dziwić, bo w ostatnim czasie bank ponosił i ponosi duże inwestycje na rozwój.

HSBC Premier był tworzony od podstaw. Mimo, że jest to tylko 6 placówek w całej Polsce, to trzeba pamiętać, że budowanych z dużym rozmachem, w bardzo drogich lokalizacjach, a do tego stawianych w okresie największego boomu. Czynsze są tam zapewne zabójcze. Nie wspominając o tym, że przez wiele miesięcy oddziały stały puste, podczas gdy bank szykował się do startu. To zresztą nie jedyne koszty związane z rozruchem nowej linii biznesowej. Chodzi przecież o szkolenie i tak już doświadczonych pracowników, których bank ściągał od konkurencji. Była też inwestycja w Krakowie. Koszty to jedno. Są one czymś naturalnym, a przeciwwagą dla nich są przychody. No i tutaj bank trafił najgorzej z możliwych terminów. Oficjalny start banku trafił na najgorszy z możliwych terminów – początek globalnego kryzysu finansowego. W ten sposób główny atut – czyli międzynarodowe doświadczenie i globalny zasięg był wręcz ciężarem, a nie przewagą konkurencyjną. Inna sprawa, że w tym samym czasie start banku przyćmił Alior, sprowadzając do parteru również Allianza czy Meritum. Bank nie dość że trafił na środek burzy, kiedy trudno było pozyskiwać klientów (a w cenie była polskość, a jeszcze lepiej państwowość kapitału banków), to jeszcze siłą rzeczy musiał brać udział w wykrwawiającej walce depozytowej. Mimo tego pozyskał ok. 3000 klientów Premier.

Nieco inna jest sytuacja wygląda w przypadku bankowości korporacyjnej. Tutaj bank ma mocne argumenty dla części firm zajmujących się eksportem i importem w bardziej egzotycznych kierunkach. Pytanie tylko jak na działanie i kondycję klientów wpłynęło to co działo się z polskim złotym, czy problemem opcji. Tak czy inaczej tutaj firma rozwija się stosunkowo szybko, wprowadzając kolejne usługi jak na przykład factoring. Z drugiej strony liczba klientów chyba nie rośnie tak szybko, jak to sobie bank zakładał – ale nie ma się co dziwić – nikt nie przewidział skali kryzysu i jego skutków.

Co się zatem stało, że HSBC wycofuje się z consumer finance? Czy to tylko efekt 1 procenta udziału w rynku? Z całą pewnością to jest mocny argument. Z drugiej strony udział w innych obszarach działalności banku nie jest przecież jakoś wyraźnie większy. W takim przypadku trzeba się zastanowić nad szansą wzrostu. W przypadku consumer finance łatwo nie jest – konkurencja jest bardzo mocna. No ale jak to można łatwo zauważyć – wszystkie nowe banki koncentrowały się właśnie na consumer finance. W końcu sporo Polaków wciąż jeszcze nie ma konta bankowego i nie korzysta z usług bankowych. Biorąc pod uwagę wysokość marży, to consumer finance jest prawdziwym eldorado. Mamy zatem dwa wyjścia – albo to jest po prostu decyzja z Londynu – bo dział consumer finance został zamknięty również w innych krajach, nie tylko w USA i UK, albo działanie przemyślane – bank nie widzi tutaj możliwości rozwoju ponad już zdobyty udział w rynku. Jeśli dodać do tego ruch innego globalnego giganta, czyli Santandera, który również zamknął wszystkie placówki, a przy okazji wycofał się z udzielania kredytów hipotecznych w Polsce, to okaże się, że może to wszystko zapowiadać głębokie zmiany na rynku. Dlaczego? Mało kto zwraca uwagę, ale pod względem zadłużenia do PKB w przypadku kredytów konsumpcyjnych, nasz kraj jest powyżej średniej unijnej!!! Biorąc zaś pod uwagę liczbę osób wykluczonych z systemu bankowego, to może się okazać, że mamy problem przekredytowienia części klinetów. W tym momencie jest to jedna wielka niewiadoma, ale za chwilę może się okazać, że złe kredyty w tym segmencie narastają w tempie ekspresowym. Wystarczy popatrzeć na wzrost PKB w tym i przyszłym roku, dodać do tego cięcia budżetowe, wzrost podatków i akcyzy, rosnące bezrobocie i mamy odpowiedź – pamiętając przy okazji, że zapadalność tych kredytów jest raczej krótka, a już teraz co 10 taki kredyt ma problemy z obsługą. Uderzenie może być bardzo bolesne. Czy właśnie to widzą stratedzy siedzący w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii? Że dobry okres jest już za nami i teraz lepiej zwinąć interes, który nie osiągnął masy krytycznej, niż do niego za chwilę dokładać? A przecież chodzi też o koszty  – całkiem spore utrzymania całej infrastruktury, ludzi, etc.

Jak jest w tym przypadku dowiemy się zapewne najpóźniej za kilka miesięcy. My sami słyszymy, że problem w sektorze narasta, a ludzi z kilkoma kredytami i ratą wyższą od dochodów wcale nie jest tak mało. Jest ich na tyle dużo, żeby powstał problem medialny, co będzie swego rodzaju gwoździem do trumny ekspansywnej polityki kredytowej w tym segmencie rynku. Niestety już teraz widać, że winne będą banki, a nie na przykład oszuści, którzy podając fałszywe informacje, zaciągali kolejne kredyty. Być może taka lekcja się nam należy po to, żeby nie powtórzyć jej w przyszłości, przynajmniej za życia tego pokolenia.

Wracając do HSBC. Zamknięcie HSBC Credit wiąże się z jednej strony ze zwolnieniami, z drugiej z zamknięciem ok. 12 oddziałów w całej Polsce. Jest też jeszcze jedna ciekawa rzecz. Bank jest strategicznym partnerem na całym świecie sieci Ikea. Również w Polsce w każdym z tych sklepów można było dostać kartę kredytową Ikea. Co z tymi kilkunastoma tysiącami klientów? Rozmowy ponoć dopiero się zaczynają, ale już teraz można stwierdzić, że być może jest to ogromna szansa na przykład dla Lukas Banku. Cały portfel kredytówek HSBC to ponad 200 tysięcy plastików. Całkiem interesujący nabytek, gdyby tak przekonwertować tych klientów… Czy ktoś będzie zainteresowany?

Bank nie spoczywa na laurach, ani się nie poddaje. Podkreślanie, że liczy się wzrost organiczny, w końcu będzie mogło mieć jakiś szerzej namacalny skutek. Już za chwilę HSBC wprowadza do oferty propozycję dla MSP z naciskiem na mikro i małe przedsiębiorstwa – w tym dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Nie jest to takie dziwne – w końcu właśnie w tym segmencie jest sporo potencjalnych klientów do HSBC Premier – działalność gospodarcza to też sposób na ucieczkę przed podatkami (chociaż w obliczu kryzysu finansowego może się to zmienić). Obsługa klientów nowego segmentu będzie się odbywała przede wszystkim za pośrednictwem interentu i call-center. Być może również za pośrednictwem mobilnych doradców. Z całą pewnością pozwoli to bankowi zwiększyć skalę działalności, a także uzyskać masę krytyczną klientów. W ten sposób można wykorzystać całą infrastrukturę, którą się tworzyło dla HSBC Premier czy bankowości korporacyjnej.

Najważniejszą zmianą jest jednak coś innego. Bank zapowiada bowiem wejście w trochę niższy segment bankowości osobistej, czy raczej segment, który odpowiada polskim realiom tej nazwy. Nie da się ukryć, że 150 tysięcy aktywów to u nas raczej próg do bankowości prywatnej niż bankowości osobistej. Na rynku wg szacunków banku jest grupa nawet 5 milionów aspirujących. Bank chce się na nich otworzyć i w pewien sposób ich sobie „wychować” do usługi Premier. Z tego też względu być może już na początku nowego roku wystartuje nowa usługa skierowana do klientów o mniej zasobnych portfelach. Podobnie jak w przypadku bankowości dla MSP, również tutaj ciężar obsługi będzie postawiony na internet i telefon, być może uzupełniony o mobilnych doradców i w dalszym okresie placówki. Można powiedzieć zatem że to swego rodzaju bankowość wirtualna dla wymagających – klientów aspirujących, wyjeżdżających za granice, etc. Prace nad rozwojem tej oferty dopiero się zaczęły, ale jak podkreśla bank kierunek rozwoju jest już pewien. Dlatego trudno w tym momencie mówić o szczegółach. Część z nich będzie można na dniach przeczytać w naszym serwisie w wywiadzie przeprowadzonym z władzami banku.

Udział w rynku HSBC jest w tym momencie na tyle mały, że jego ruchy w żaden sposób nie będą wpływały na cały sektor. Tak czy inaczej należy im się przyglądać. Z jednej strony może to być zapowiedź głębszych zmian dla wszystkich, z drugiej kierunek rozwoju na przyszłość. Nie wolno też zapominać, że za tym polskim mikrusem stoi jednak przeogromny, globalny bank. W każdym momencie może nastąpić przebudzenie kolosa. O ile jeszcze rok temu można było tylko wzruszyć na to ramionami, to w obecnej sytuacji należy podchodzić do tego całkiem serio. Zastanawiające jest jednak to, że w tym momencie HSBC raczej zwija działalność z zapowiedzią rozwoju. Patrząc na obroty, to jednak rezygnuje z całkiem dużej i dochodowej (jak dotąd) części działalności. Warto się nad tym głębiej pochylić, bo to przecież nie pierwszy taki przypadek. Jednym słowem powstaje pytanie – odpadają najsłabsi, czy przewidujący? Jeśli spojrzeć na to, że ci ostatni przeżywają największe burze (HSBC i Santander do najbardziej dochodowe banki nawet w sytuacji, gdy konkurenci byli na krawędzi bankructwa), to chyba naszym rodzimym instytucjom powinna zapalić się czerwona lampka…
Źródło: PR News