Ruch i odsetki

Siła takich uproszczeń kończy się zazwyczaj na poziomie zachwytu nad zgrabną semantyką.
A jednak ma swoją magię. Jako historyk postanowiłem przemyśleć tezę w miejscu, szczególnie sprzyjającym intelektualnym przygodom. Na pobliskiej siłowni. Starożytny satyryk rzymski Juwenalis kwitował taki styl bycia powiedzonkiem „mens sana in corpore sano”, czyli w zdrowym ciele, zdrowy duch. Miałem zamiar oddać się serii nużących ćwiczeń (bez szczególnej pasji zresztą) uwalniając się chociaż na chwilę od kredytów, depozytów i bezlitosnej giełdy. Ale nie! Ze wszystkich ścian fitness clubu przyglądała mi się kobieta unosząca w zachwycie hantle. „Zrzuć zbędne odsetki, dbaj o siebie” – przekonywało hasło. I wtedy zrozumiałem jak prawdziwa jest omnipotencja instytucji finansowych (lub jeśli komuś wygodniej finansowego marketingu).

Nawet samo wprawianie w ruch stało się domeną finansistów. Jeszcze niedawno w tej dziedzinie specjalizował się Mikołaj Kopernik, wywołując zresztą spore zamieszanie. Teraz cała sfera mniej lub bardziej związana z naszym portfelem odnosi się do ruchu. Zrzucamy więc odsetki, biegniemy po zerowe raty, bierzemy więcej i więcej, przenosimy karty i kredyty z banków do banków. Zwłaszcza ten ostatni aspekt, nazwany fachowo refinansowaniem, wzbudził moją niekłamaną ciekawość.

Podobno cena odgrywa nadal decydującą rolę przy wyborze produktów czy usług. Dlatego z ołówkiem w ręku porównujemy koszty codziennych zakupów, wybieramy tańsze stacje benzynowe i zestawy promocyjne. A później trwonimy zaoszczędzone kwoty płacąc zbyt dużo za usługi bankowe. Polacy wciąż są przywiązani się do swoich banków. Lojalnie przepłacając za usługi niechętnie poszukują alternatywnych rozwiązań. Tymczasem zdolność do podjęcia decyzji o zmianie instytucji finansowej może przynieść bardzo duże oszczędności w domowym budżecie. Jeśli jesteśmy w stanie poświęcić czas na porównywanie cen produktów spożywczych na półkach w supermarkecie, to tym bardziej powinniśmy przyjrzeć się swoim finansom i ich kosztom.
Finansową refleksję należy rozpocząć od przypomnienia sobie ile płacimy za konto bankowe każdego miesiąca? Później warto przyjrzeć się ilości wykonywanych przelewów, co znamiennie wpływa na koszty naszego ROR-u. Podstawowe analizy trzeba teraz uzupełnić o pozostałe produkty bankowe z których korzystamy: karty płatnicze, karty kredytowe, kredyt w rachunku. Przyjrzyjmy się kwotom, które płacimy za ich wydanie, coroczne odnowienie, mniej lub bardziej obowiązkowe ubezpieczenia i wreszcie wysokość oprocentowania.

Kolejnym źródłem wiedzy o naszych pieniądzach są kredyty – zwłaszcza hipoteczne, bo pamiętajmy, że mogą nas wiązać z bankiem nawet na pół wieku. Instytucje finansowe często przekonują nas do swoich kredytów proponując przeniesienie zobowiązań hipotecznych z banku, z którego obecnie korzystamy. To jest właśnie osławione refinansowanie. Taka decyzja w skali roku może przynieść nawet kilka tysięcy złotych oszczędności w zależności od kwoty kredytu, jaki pozostał nam jeszcze do spłacenia. Jest to biznes dla obu stron. Bank pozyskuje klienta, który został już sprawdzony przez konkurencję, co jest kosztownym procesem. Dlatego w zamian możemy negocjować faktycznie dobre warunki finansowe. Bank na pewno „odbije” to sobie w przyszłości sprzedając nam inne produkty.

Ale pamiętajmy, że przenoszenie kredytu z banku do banku będzie dla nas źródłem oszczędności pod warunkiem, że skrupulatnie ocenimy koszty, jakie mu towarzyszą. Na co zwracać uwagę przy refinansowaniu?

1.opłaty za zaświadczenie o historii kredytowej. Nasz obecny bank będzie się obawiał utraty klienta (kredytu). A pierwszym sygnałem, że chcemy refinansować nasze zobowiązanie jest właśnie prośba o wystawienie tego dokumentu. W niektórych bankach wydanie zaświadczenia może kosztować nawet kilkaset złotych.

2.prowizja za wcześniejszą spłatę. Bank może się zabezpieczyć przed naszym odejściem żądając dużej prowizji, jeśli spłacimy nasze zobowiązanie wcześniej niż ustalono. uważajmy na promocje. Może się okazać, że doskonałe warunki przy refinansowaniu będą obowiązywały tylko przez określony, krótki czas. I to co zarobimy, później możemy spisać na straty.

3.opłaty dodatkowe – spytajmy pracownika banku, czy przewiduje jakiekolwiek dodatkowe opłaty związane z czynnościami cywilno-prawnymi (podatki, ubezpieczenia).

4.wartość dodana – tak jak wspominaliśmy bank zyska nie tylko nasze pieniądze z kredytu hipotecznego, ale przede wszystkim potencjalnego klienta na inne produkty. Dlatego powinniśmy spytać się, jakie dodatkowe bonusy na nas czekają. Dobrym przykładem może być podniesienie kredytu do pierwotnej kwoty. Tak uzyskane pieniądze możemy mądrze zainwestować.

Może jednak zostać? Jak widać pytań i ukrytych opłat jest bardzo dużo. Dlatego najpierw spróbujmy udać się do naszego banku i negocjować obniżenie oprocentowania kredytu hipotecznego.

Źródło: Przegląd Finansowy Bankier.pl nr 4 (11) 27 stycznia 2008


Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Przeglądu Finansowego Bankier.pl.


Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?


Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.

Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/!