Rynek już boi się recesji

Faktem jest, że publikowane w środę dane makro były fatalne. Okazało się, że co prawda inflacja PPI spadła o 0,4 proc. (oczekiwano spadku o 0,3 procent), ale inflacja bazowa nieoczekiwanie wzrosła mocniej (0,4 proc.). Bardzo złe były dane o sprzedaży detalicznej. Spadła o 1,2 procent, a co gorsze bez samochodów zmalała o 0,6 procent (oczekiwano symbolicznego wzrostu). Również publikacja indeksu NY Empire State nie mogła ucieszyć. Indeks spadł z – 7,4 do – 24,6 pkt. (oczekiwano spadku do – 10 pkt.). Jak widać wszystkie raporty sygnalizowały, że gospodarka zmierza albo już jest w recesji.

Potwierdził tę tezę Ben Bernanke, szef Fed mówiąc podczas swojego wystąpienia, że gospodarka nie odzyska sił z dnia na dzień nawet, jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego. Powiedział też, że odnotowano spowolnienie wydatków konsumpcyjnych, inwestycji oraz pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Potem dokładnie to samo potwierdziła Beżowa Księga Fed (raport o stanie gospodarki). Mówiono w nim o rozlewającym się poza sektor finansowy spowolnieniu gospodarczym i o coraz większej niepewności odnośnie rozwoju sytuacji. Co po takich opiniach mogły pomóc obietnice szefa Fed zapowiadającego „podjęcie nowych inicjatyw”? Co zmieni na przykład kolejna obniżka stóp?

Fatalne dane makro i obietnice obniżki stóp powinny były osłabiać dolara, ale kurs EUR/USD spadał. Gwałtownie taniały też surowce. Ropa taniała i to mocno nawet wtedy, kiedy kurs EUR/USD jeszcze rósł. Miedź przeceniała się o ponad siedem procent. Staniało nawet złoto. Wygląda to tak jakby jakieś instytucje likwidowały swoje aktywa. Być może szykowały gotówkę na przykład na wypłatę za CDS pozostałych po Lehman Brothers – ktoś musi zebrać w ciągu 2 tygodni 365 mld USD. Pewnie teraz zbiera.

Byki dostały wsparcie w raportach kwartalnych spółek, ale nie było to wsparcie jednoznaczne. Altera, Genentech i Intel opublikowały we wtorek po sesji raporty kwartalne lepsze od oczekiwań, ale prognozy Intela nie były bardzo optymistyczne. Publikowane w środę raporty kwartalne spółek były bardzo zróżnicowane. Zysk Coca Coli był wyższy od oczekiwań, ale przychody niższe. JP Morgan podał zysk mniejszy o 84 procent od tego z zeszłego roku, ale jednak był to zysk, a nie strata, którą przewidywali analitycy. Zarząd powiedział też jednak, że przez najbliższe kilka kwartałów niczego dobrego nie można oczekiwać. Lepsze od prognoz wyniki opublikował też Wells Fargo (też jednak niższe o 25 procent w stosunku do zeszłego roku). Tylko kurs akcji tej ostatniej spółki i Coca Coli przez całą sesję rósł. Oczywiste jest jednak, że w normalnej sytuacji taki zestaw raportów doprowadziłby do dużych wzrostów indeksów.

Indeksy spadały od początku sesji i na dwie godziny przed jej końcem indeks S&P 500 tracił już ponad siedem procent. Od tego momentu zaczęło się odrabianie strat. Oczywiste było, że byki zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby sesja zamknęła się w miarę przyzwoicie. Poniosły totalną klęskę. Końcówka sesji była jedną wielką przeceną. Byki mogą już tylko liczyć na obronę dna z piątku 10 października, co dawałoby szansę na wykreowania podwójnego dna, czyli sygnału kupna. Do tego jednak dane makro w czwartek i piątek musiałyby być znakomite albo rząd lub Fed musiałby zacząć kupować akcje.

GPW potwierdziła w środę swoją słabość. Już po godzinie handlu WIG20 tracił prawie 5 procent. Dopiero naruszenie poziomu 2.000 pkt. zwiększyło popyt podnosząc nieco indeksy. Widać było jak na dłoni to, o czym od początku piszę: nie ma kapitału, a OFE nie palą się do podciągania indeksów. Od południa, kiedy indeksy w Europie zaczęły odrabiać straty, również u nas rozpoczął się podobny proces, ale trwał krótko. Po publikacji danych makro w USA rynek się załamał i WIG20 tracił już przed końcem sesji ponad siedem procent. Skończyło się na spadku o 6,3 procent, ale to i tak był potężny cios.

W cenach zamknięcia WIG ledwo ocalił, a WIG20 przełamał zamknięcie z fatalnego piątku. Zniknęły również formacje wyspy odwrotu, które były sygnałami kupna. Jedynym pozytywem było to, że wyraźnie zmalał obrót, co nie potwierdzało kierunku indeksów. Poza tym ostatecznym wsparciem jest teraz dolny poziom cienia świecy na WIG20 – poziom, do którego WIG20 spadał w piątek, kiedy tracił ponad 13 procent (1.875 pkt.). Rynek jest bardzo słaby, a jedynego obrońcę może mieć w OFE, które mogą zacząć kupować „na hasło”. Jeśli kupować poważniej nie zaczną to nadal będziemy rośli mniej niż inne rynki i spadali mocniej. To nic dobrego nam nie wróży.

Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi