Rynki chcą korekty – Fed wycofuje pomoc

W USA czwartek na giełdach rozpoczął się optymistycznie, ale potem było już dużo gorzej. Szczyt G20 w Pittsburghu rozpoczynał się o godzinie 18.00 EDT (24.00 naszego czasu), więc informacje docierające z USA nie były liczne i nie miały wpływu na rynek. W komentarzach widać jeden powód pogorszenia nastrojów. Nie jest to wcale takie proste. Sytuacja naprawdę była dużo bardziej skomplikowana. Spójrzmy wpierw jednak na komplet danych.

Raport z rynku pracy pomagał bykom. Liczba nowych wniosków o zasiłek była dużo mniejsza od oczekiwanej (530 tys. – oczekiwano 550 tys.). Średnia 4 tygodniowa i ogólna liczba pobierany wniosków spadły o blisko dwa procent. Wszyscy wiedzą, że rynek pracy jeszcze długo będzie odczuwał skutki recesji, więc takie dane przyjęli z prawdziwą ulgą. Słabe były dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym. Oczekiwano piątego miesiącu wzrostu, a tymczasem liczba sprzedanych domów spadła o 2,7 proc. Słabo? Może i tak, ale po pierwsze w stosunku do zeszłego roku sprzedaż wzrosła o 3,4 procent, a w stosunku do lipca mediana cenowa wzrosła o 2,1 procent. Poza tym liczba niesprzedanych domów spadła o 10 proc. To naprawdę nie były takie złe dane, a z całą pewnością nie takie, które mogłyby doprowadzić do poważnych spadków indeksów.

Co w takim razie tak zdenerwowało inwestorów? Po pierwsze rynek dopiero powoli wychodzi ze stanu ostrego technicznego wykupienia, więc przedłużenie korekty jest bardzo racjonalne. Po drugie jednak jest bardziej istotny powód. W czwartek Fed poinformował, że zmniejsza ilość płynności wstrzykiwanej do systemu za pomocą dwóch programów pożyczkowych (TAF i TSLF). Do stycznia wielkość tych programów zmniejszy się z 450 mld USD do 100 mld USD. Również departament skarbu poinformował, że będzie powoli wycofywał środki wyasygnowane z programu TARP (dawniej nazywanego programem Henry Paulsona). Odebrano te informacje jako sygnał wycofywania się z pomocy gospodarce, co zrodziło niepokój o to, jak bez nich będzie się ona rozwijała. Za wcześnie jest na takie obawy, ale wykupienie rynku sprzyjało przesadnym interpretacjom.

Indeksy giełdowe rozpoczęły sesję wzrostem (skutek danych z rynku pracy), ale potem szybko spadały i rzeczywiście po publikacji danych z rynku nieruchomości zanurkowały. Sytuację dodatkowo pogarszała przecena surowców – obniżała ceny akcji sektora surowcowego, który ma duży wpływ na indeksy. Opór byków był mizerny. Sesja wyglądała tak, jakby rynku nie broniono, co dodatkowo zwiększało chęć realizacji zysków. Sesja zakończyła się jednoprocentowymi spadkami indeksów, dzięki czemu oscylatory się wychłodziły, a opory techniczne bardzo wzmocniły. Sygnału sprzedaży jeszcze nie ma, ale coraz bardziej prawdopodobne staje się to, co twierdziłem na początku miesiąca: że wrzesień zakończy się neutralnie.

GPW rozpoczęła sesję  podobnie jak inne giełdy europejskie. Indeksy spadały już od początku sesji. WIG20 tracił ponad jeden procent. Jednak już  po 30 minutach popyt mocniej wkroczył do akcji i indeksy zaczęły się podnosić. Ugrzęzły na poziomie około pół procent niższym od środowego zamknięcia i tam zapanował marazm. O 11.00 ten marazm się zakończył. Nasz rynek poszedł za innymi giełdami europejskimi – indeksy ruszyły szybko na północ (prowadziły banki). WIG20 przebił się nawet przez poziom równowagi, ale potem rynek wszedł w fazę marazmu połączoną z osuwaniem się cen akcji. Po prostu byki pokazały, że są i czuwają i na tym poprzestały.

Po pobudce w USA, kiedy kontrakty amerykańskie podjęły ruch na północ również nasz rynek się ożywił. Wydawało się, że publikacja danych makro z amerykańskiego rynku pracy postawi kropkę nad „i”: WIG20 zdecydowanie zabarwił się na zielono znowu mocno zbliżając się do poziomu 2.300 pkt. Jednak to słabnące rynki amerykańskie i słabe dane z rynku nieruchomości w USA były tym końcowym impulsem, dzięki któremu WIG20 spadł o 0,6 procent. Był to jednak niezaprzeczalny sukces byków.

Dzisiaj znowu rozpoczniemy sesję spadkiem indeksów, ale grający na spadki będą się bali powtórki z czwartkowej sesji, więc niedźwiedzie mogą nie być agresywne. Poza tym po dwóch spadkach w USA może dzisiaj pojawić się korekta. Wystarczą dobre dane o sprzedaży nowych domów, które wymażą negatywny wpływ wczorajszego raportu o sprzedaży na rynku wtórnym, żeby indeksy ruszyły na północ.
 
Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi