Kluczowe informacje wtorku to popołudniowe wystąpienia szefa ECB w Parlamencie Europejskim i szefa FED przed połączonymi komisjami gospodarczymi amerykańskiego Kongresu.
Pierwszy z nich, jak zwykle ostrożnie dobierał słowa – dowiedzieliśmy się, że jednym z kluczowych filarów niestandardowych działań wsparcia prowadzonych przez bank centralny, ma być zapewnienie nieograniczonego finansowania dla sektora bankowego. J.C.Trichet dodał też, iż nie jest rozważane zakończenie interwencyjnych zakupów na rynku długu, gdyż ECB nigdy nie ustalał ich górnego limitu. Szef ECB dał też do zrozumienia, iż obniżka stóp procentowych w najbliższy czwartek jest mało realna. Słowa szefa ECB nie wywołały jednak większych emocji, co innego w przypadku Bena Bernanke. Szef FED przemawiając przed Kongresem zaznaczył, iż FED jest gotowy do podjęcia dalszych niestandardowych działań, jeżeli pojawi się taka konieczność. Tyle, że te słowa to w zasadzie oczywistość – Ben Bernanke w podobnym tonie mówił kilka dni temu, twierdząc, że bank centralny będzie do tego zmuszony, jeżeli pojawi się ryzyko deflacji. Dodatkowo dzisiaj szef FED wyraźnie powtórzył, że polityka monetarna nie może być panaceum na problemy gospodarcze, gdyż równie ważne są działania w polityce fiskalnej rządu. Niemniej rynki szukały dzisiaj mocnych pretekstów do odreagowania… W efekcie po godz. 16:00 zobaczyliśmy wyraźne osłabienie dolara. Mówi się, że Ben Bernanke pozytywnie zaskoczył, ale tak naprawdę czym?
EUR/USD: Na razie mamy do czynienia z typowym odreagowaniem po silnym spadku (momentu jego wystąpienia nie da się nigdy precyzyjnie przewidzieć). Sytuacja zaczęłaby się zmieniać w średnim terminie dopiero w przypadku naruszenia strefy 1,3360-80 – to dołki z 22 i 26 września. W średnim terminie ryzyko spadku do 1,3000-1,3050 o czym pisałem rano, nadal jest duże.
Źródło: DM BOŚ