Rynki w USA nie poddają się korekcyjnym nastrojom

W USA obóz byków ratował w czwartek globalne rynki przed przeceną na wielu frontach. Bardzo złe nastroje panujące na rynkach europejskich tylko na początku udzieliły się Amerykanom. Nie lubią oni bardzo tego, kiedy to nie oni pokazują światu kierunek. Bykom pomagały publikowane w czwartek raporty makro.

Sprzedaż detaliczna wzrosła w kwietniu o 0,5 proc. m/m (oczekiwano 0,6 proc.), a sprzedaż bez samochodów wzrosła o 0,6 proc. (tego oczekiwano). Istotne było to, że sprzedaż wzrosła dziesiąty miesiąc z rzędu. To z całą pewnością nie mogło niedźwiedziom pomóc. Inflacja PPI wzrosła mocniej niż oczekiwano (0,8 proc. vs. 0,6 proc.), ale jak przebicie bańki na rynku surowcowym znaczenie tych danych znacznie umniejszały.

Tygodniowa zmiana na rynku pracy nikogo nie zdziwiła. Po bardzo dużym wzroście (478 tys.) z poprzedniego tygodnia (podobno winne były „czynniki jednorazowe”) tym razem ilość wniosków o zasiłek dla bezrobotnych była niższa (434 tys.). Była jednak wyższa od oczekiwań, a poza tym wzrosła średnia 4-tygodniowa. To nie były dobre dane, ale z pewnością nie były w stanie nikogo zaszokować.

Na rynku surowcowym rano widać było kolor zielony, ale potem spadki kursu EUR/USD i słabe dane o produkcji w strefie euro i w Wielkiej Brytanii doprowadziły do kolejnej przeceny. Szkodziła też informacja o kolejnym podwyższeniu przez Chiny stopy rezerw obowiązkowych. Jednak, jak tylko kurs EUR/USD ruszył na północ, to i surowce za nim podążyły. Po olbrzymich przecenach taki ruch był całkowicie zrozumiały, szczególnie, że znalazł fundamentalne uzasadnienie w danych makro.

Bykom na rynku akcji szkodziły spadki akcji Cisco (po środowej sesji jego szef wypowiadał się pesymistycznie o przyszłości) oraz obniżenie przez jedno z biur maklerskich rekomendacji dla Goldman Sachs. Niespecjalnie to przeszkadzało optymistom. Najważniejsze było dla nich odbicie na surowcach (nawet tak małe), które uruchomiło kupno przecenionych spółek tego sektora oraz niezłe dane makro. Indeksy wzrosły o około pół procent. Dzięki temu byki nie wypadły z gry, a sygnału sprzedaży nadal nie ma.

W czwartek przed sesją na GPW raporty kwartalne opublikowało 7 spółek z WIG20 (Bogdanka, GTC, PBG, Pekao, PGNiG, PZU, TVN). Dwa z nich, czyli Pekao i PZU, mogły całkiem wyraźnie wpłynąć na zachowanie indeksów. Okazało się, że były na tyle zbliżone do prognoz, że na początku po prostu ceny akcji stabilizowały się. Potem Pekao tracił, a PZU zyskiwał (polowanie na dywidendę). Pozostałe wyniki były mieszane – najmocniejsze baty dostała Bogdanka. Można powiedzieć, że wpływ na indeksy był nieznaczny.

Rozpoczęliśmy sesję spadkiem WIG20 – przed południem tracił 1,5 proc. Przed pobudką w USA wyczołgał się nieco wyżej i rynek znowu wszedł w marazm, którego nie przerwała nawet publikacja danych makro w USA. Sesja zakończyła się spadkiem WIG20 o blisko jeden procent, co (słabo) potwierdzało sygnał sprzedaży.

Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi