Rząd handluje nie swoim bankiem

– Nie będziemy komentować spekulacji prasowych dotyczących wyjścia z sytuacji konfliktowych. To są rozważania wolnej prasy – komentował wczoraj Paweł Szałamacha, wiceminister skarbu.

Jak doniosła środowa prasa, rząd chce, aby Unicredito Itaiano (UCI), właściciel Pekao i pośrednio Banku BPH, odsprzedało ten drugi bank holenderskiej grupie Rabo, akcjonariuszowi Eureko. W wyniku tej transakcji Eureko miałoby zrzec się roszczeń w sprawie PZU: zrezygnować z żądania kolejnych 21 proc. akcji ubezpieczyciela i wprowadzenia go na giełdę. W ten sposób rząd miałby zakończyć konflikt z Holendrami, Rabo zyskałoby drugi bank w Polsce (wspólnie z Europejskim Bankiem Odbudowy i Rozwoju kontroluje BGŻ). Największym bankiem na rynku nadal byłby PKO BP (fuzja Pekao z BPH grozi jego detronizacją), który uzyskałby oczyszczone pole do budowy narodowej grupy finansowej z PZU.

– Ale plan ten ma kilka słabych punktów, np. Rabo, wywierając nacisk na Eureko, naruszyłoby zasady ładu korporacyjnego – uważa Andrzej Powierza, analityk BDM PKO BP.

Podobnie jak inni obserwatorzy rynku, zastanawia się, jak rząd zamierza zmusić UCI do sprzedaży akcji właśnie Rabobankowi. – Nie wierzę, by tak poważny inwestor chciał się w ogóle mieszać w takie transakcje – mówi szef jednego z dużych banków.

W dodatku pomysł rządu nie rozwiązuje problemu koncentracji kapitału. – Gdyby Rabobank przejął BPH, zapewne doszłoby do jego fuzji z BGŻ. Powstałby drugi bank na rynku – zauważa Andrzej Powierza.

Jego zdaniem, w konsekwencji pewnie Rabobank musiałby sprzedać mniejszy BGŻ, co doprowadziłoby do renacjonalizacji tego banku. – I może o to chodzi – zastanawia się analityk.