Zielonemu nadal i przede wszystkim szkodzi perspektywa zmniejszania się luki pomiędzy stopami procentowanymi w USA, a innymi kluczowymi gospodarkami, w tym głównie tą strefy euro. W opublikowanym we wtorek przez OECD raporcie napisano, że w 2007 r. poziom stopy procentowej w USA nie ulegnie zmianie, a do końca 2008 r. spadnie do 4,75 proc. wobec 5,25 proc. obecnie. Z kolei jej europejski odpowiednik ma wzrosnąć do poziomu 3,75 proc. do połowy 2007 r. wobec 3,25 proc. obecnie oraz o kolejne 25 pkt na początku 2008 r.
Dodatkowo i tak bardzo słaby w ostatnim okresie sentyment dla dolara pogorszyły przedstawione wczoraj o godz. 14:30 (CET) dane makro ze Stanów Zjednoczonych. Departament Handlu USA podał, że w październiku zamówienia na dobra trwałego użytku spadły w ujęciu miesięcznym o 8,3 proc., najsilniej od lipca 2000 r. i bardziej niż się tego spodziewano (4,6-5,0 proc.). Co więcej półtorej godziny później okazało się, że w listopadzie zaufanie konsumentów było słabsze niż się tego spodziewano. Wskaźnik je obrazujący spadł do poziomu 102,9 z 105,1 (po korekcie w dół z 105,4) w październiku. Analitycy oczekiwali jego wzrostu do poziomu 106,0. Choć opublikowane także wtedy informacje z rynku nieruchomości pozytywnie zaskoczyły, to zdołały wzmocnić zielonego tylko na chwilę. W październiku liczba domów na rynku wtórnym nieoczekiwanie wzrosła (po raz pierwszy od lutego br.) o 0,5 proc. do 6,24 mln z 6,21 mln (po korekcie w górę z 6,18 mln) we wrześniu. Na rynku prognozowano odczyt na poziomie 6,14-6,15 mln. W dół za to o 3,5 proc. r/r, po raz trzeci z rzędu i najsilniej w historii (dane te są zbierane od 1968 r.) poszła za to średnia cena tych domów.
Walucie USA nie zdołały nawet pomóc wczorajsze „jastrzębie” wypowiedzi szefa Fed (Ben Bernanke) oraz kierującego oddziałem tego banku w Filadelfii (Charles Plosser). Obaj zwrócili uwagę na to, ze ryzyka inflacji nie wygasły, a drugi dodatkowo dodał, że obecny poziom stóp procentowych w USA może nie zapewnić utrzymania wzrostu cen w ryzach.
Z drugiej strony euro zyskało na wartości na fali serii wypowiedzi wyraźnie wskazujących na to, że jak na razie silna aprecjacja wspólnej nie jest zagrożeniem. Zbyt mocną europejską walutą nie przejmuje się ani minister finansów Austrii (Karl-Heinz Grasser), ani szef Eurogrupy (Jean-Claude Juncker), ani członek Rady ECB (Nout Wellink), ani też szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego na Europę (Michael Deppler). W takich warunkach ostatnie słowa przedstawicieli Francji: ministra finansów (Thierry Breton) oraz ministra handlu (Christine Lagarde) dotyczące zbyt silnego euro, można potraktować, jako jednorazowy, swojego rodzaju „przypadek” i tłumaczyć faktem zbliżających się, przyszłorocznych wyborów prezydenckich w tym kraju.
Co więcej wspólna waluta zyskała wsparcie w postaci kolejnych, pozytywnych doniesień z Niemiec. We wtorek rano (8:00 CET) okazało się, że według najnowszych prognoz niemieckiego instytutu GfK w grudniu nastroje wśród konsumentów naszych zachodnich sąsiadów mają być najlepsze od listopada 2001 r. Indeks je obrazujący wzrósł do 9,4 pkt z 9,3 pkt (po korekcie w górę z 9,2 pkt) w listopadzie. Średnia prognoz analityków wskazywała na odczyt na poziomie 9,3 pkt.
Euro nie zaszkodziło nawet to, że w październiku w ujęciu rocznym tempo wzrostu podaży pieniądza w strefie euro utrzymało się na wrześniowym, 8,5 proc. poziomie. Dane te przedstawiono we wtorek o godz. 10:00 (CET). Choć na rynku oczekiwano jego przyśpieszenia do 8,7 proc., to i tak wszyscy zdają sobie oskole sprawę z tego, że podaż pieniądza i tak pozostaje grubo, grubo powyżej 4,5 proc. poziomu ECB i tym samym nawet nieco słabszy niż prognozowany jej wzrost w żaden sposób nie oddala prawdopodobieństwa tego, że koszt pieniądza w Eurolandzie ponownie pójdzie do góry już w przyszłym miesiącu.
Dziś w centrum uwagi międzynarodowych inwestorów znajdą się kolejne dane z USA. O godz. 14:30 (CET) podane zostaną te o zrewidowanym PKB za III kwartał. Warto przypomnieć, że według pierwszych odczytów (27 października) tempo wzrostu gospodarczego Stanów Zjednoczonych wyniosło jedynie 1,6 proc. i było najsłabsze od I kw. 2003 r., delator PKB wyniósł 1,8 proc. (najniższy od II kw. 2003 r.), a delator PCE netto ukształtował się na poziomie 2,3 proc. Rynek oczekuje obecnie korekty tylko w stosunku do danych o PKB (do +1,8 proc. z +1,6 proc.). Z kolei o godz. 16:00 okaże się, czy prognozy mówiące o spadku w październiku do 1,044-1,049 mln z 1,075 mln we wrześniu sprzedaży nowych domów okażą się właściwe, czy też tak jak wczoraj będziemy świadkami pozytywnego zaskoczenia. Cztery godziny później Fed opublikuje swój cykliczny raport o stanie gospodarki, czyli tzw. Beżową Księgę.