Krajowi inwestorzy, jak na razie nie wykazują zbyt dużej chęci do zawierania większych transakcji i w oczekiwaniu na zaplanowaną na kolejne dni publikację całej serii danych makroekonomicznych zarówno z Polski (w środę dane o inflacji, podaży pieniądza i bilansie płatniczym, a w czwartek te o płacach), jak i ze świata, dostosowują się jedynie do zmian zachodzących na arenie międzynarodowej.
Odpowiedź na pytanie o to, co dalej ze złotym jest w obecnej chwili niezwykle skomplikowana. Jeżeli dane GUS pokażą, że w lutym inflacja była wyższa od konsensusu rynkowego (1,9 proc. r/r), a z podobną sytuacją będziemy mieli do czynienia w przypadku płac (prognoza 6,5 proc.), to szanse na już niedługą podwyżkę stóp procentowych przez RPP wyraźnie wzrosną (my nadal obstajemy przy terminie majowym). W takich warunkach osłabienie rynku długu jest więcej niż pewne, a to teoretycznie i pośrednio powinno zaszkodzić naszej walucie. Tyle tylko, że należy pamiętać w jakiej sytuacji się obecnie znajdujemy. Obserwowany ponowny powrót zagranicznych inwestorów do „carry trading’u”, może doprowadzić do zwiększenia przez zagranicę zaangażowania złotym, jeśli okaże się, że już niedługo nasza waluta może być wyżej oprocentowana. Dużo wątpliwości budzi także przełożenie się na rynek polski wydarzeń na eurodolarze. Z jednej strony zakładając wzmocnienie dolara do euro w nadchodzących dniach (o czym szerzej w drugiej części tekstu) można oczekiwać dalszej poprawy sentymentu co do „carry trading’u” i ponownego powrotu przez inwestorów do zakupów aktywów obarczonych większym ryzykiem (przede wszystkim akcji, ale też walut gospodarek wschodzących). Z drugiej jednak strony należy pamiętać o tym, że spadki kursu EUR/USD zwyczajowo szkodziły naszej walucie. Tak więc, na dwoje babka wróżyła.
Rynek międzynarodowy:
Początek tygodnia przyniósł wzrosty na międzynarodowym rynku eurodolara. Podczas pierwszej części poniedziałkowej sesji europejskiej kurs EUR/USD, który na zamknięciu piątkowego handlu był równy 1,3113 poszedł w górę do 1,3181, a o godz. 11:32 (CET) był równy 1,3171. Wpływ na decyzję inwestorów, którzy postanowili podkupić nieco wspólnej waluty, mogła mieć dzisiejsza wypowiedź dla agencji Bloomberg jednego z członków ECB. Klaus Liebscher podkreślił w niej, że jest sobie w stanie wyobrazić sytuację, w której w celu ograniczenia inflacji, stopy procentowe zostaną podniesione do poziomu, który mógłby zaszkodzić wzrostowi gospodarczemu strefy euro. Kto wie? Być może cześć graczy zdecydowała się też na realizację zysków z ostatniego wzmocnienia dolara względem euro. Warto przypomnieć, że w końcówce zeszłego tygodnia, na fali czwartkowego stwierdzenia przez szefa ECB tego, że stopy procentowe w Eurolandzie są na „umiarkowanym”, a nie „niskim” poziomie oraz na skutek lepszych niż oczekiwano piątkowych danych z USA (rynek pracy i deficyt handlowy), kurs EUR/USD zniżkował przejściowo do 1,3084.
Dzisiaj nie będą publikowane ważniejsze dane makroekonomiczne zarówno z Eurolandu, jak i ze Stanów Zjednoczonych. Jedynie o godz. 20:00 (CET) przedstawione zostaną informacje nt. budżetu federalnego USA za luty. Rynek średnio oczekuje, że w miesiącu tym deficyt wyniósł 120 miliardów dolarów, co jest prawie zbieżne z prognozą Congressional Budget Office (-123 mld USD). W lutym 2006 r. niedobór ten wyniósł 119 miliardów dolarów. Dane te w zdecydowanej większości przypadków nie wzruszały jednak ostatnio rynkiem i trudno jest przypuszczać, aby tym razem miało być inaczej.
Pomimo obserwowanych obecnie wzrostów, pod względem fundamentalnym sytuacja na rynku EUR/USD wskazuje na jego możliwy powrót do spadków. Zdaniem większości analityków tegotygodniowe, najważniejsze informacje zza oceanu (inflacja konsumencka i producencka, sprzedaż detaliczna i produkcja przemysłowa za luty) będą prodolarowe. W takich warunkach figury z Eurolandu musiałyby mocno zaskoczyć in plus, aby skutecznie powstrzymać przecenę euro względem dolara, no a na to się raczej się nie zanosi. Finalne odczyty inflacji (HICP) zarówno dla Niemiec, jak i dla całej strefy euro, mają bowiem potwierdzić, że w lutym wyniosła ona rok do roku 1,8 proc. i pozostawała tym samym 0,2 pkt proc. poniżej celu ECB. Dodatkowo według prognoz indeks ZEW ma w marcu tylko lekko wzrosnąć (do 3,3 z 2,9 w lutym) i pozostać tym samym grubo poniżej średniej historycznej. Co więcej, jego subindeks bieżącej sytuacji ma spaść do 67,6 z 70,9.
Technicznie rzecz biorąc, kluczowym oporem powstrzymującym potencjał wzrostowy kursu EUR/USD jest obecnie poziom 1,3183-1,3185 stanowiący środowo-czwartkowe maksimum. Jego udane pokonanie w górę mogłoby otworzyć drogę do zwyżek w kierunku 1,3212 (max. z 5 marca). Tak jak podkreślono wyżej, na fali fundamentów, bardziej prawdopodobne jest jednak to, że inwestorzy postanowią wykorzystać, bieżące wzrosty ceny euro względem dolara do ponownej sprzedaży wspólnej waluty. Główne wsparcia zlokalizowane są na 1,3084 (min. z piątku) oraz na 1,3077 i 1,3069, czyli na minimach z 6 i 5 marca.