Wszystko zaczęło się wczesną wiosną, gdy holenderski bank ABN Amro oraz jego hiszpański konkurent Banco Bilbao Vizcaya Argentaria (BBVA) postanowiły wejść na włoski rynek. ABN Amro i BBVA postanowiły przejąć dwa średniej wielkości banki. Hiszpanie wzięli na celownik Banco Nationale del Lavoro, Holendrzy – bank Antonveneta. I wtedy zaczęły się schody.
Jak podaje dziennik najpierw ABN Amro i BBVA natknęły się na biurokratyczne utrudnienia ze strony banku centralnego Włoch, a raczej jego prezesa Antonia Fazia. Banki nie mogły się doczekać potrzebnych pozwoleń. Co gorsza, gdy Hiszpanie i Holendrzy ogłosili publiczne wezwanie na akcje Antonvenety i Banco Nationale del Lavorno, włoskie instytucje finansowe rozpoczęły kontrofensywę, ogłaszając kontrwezwania na akcje.
Wspólny front włoskich bankowców i administracji okazał się nie do złamania. Ani BBVA, ani ABN Amro nie zdołały kupić kontrolnych pakietów. Najpierw 22 lipca Hiszpanie powiedzieli „pas", trzy dni później to samo uczynili Holendrzy. Triumfowali Włosi, a zwłaszcza Banca Popolare Italiana (BPI), któremu z pomocą innych włoskich instytucji finansowych udało się skupić 27,5 proc. akcji Antonvenety. Sprawa miała się już zakończyć, gdy wybuchła prawdziwa bomba – pisze „Gazeta”.
Najpierw włoska komisja papierów CONSOB ogłosiła, że zamraża przejęcia Antonvenety przez BPI. Komisja uznała, że cały ten proces był „zupełnie nieprzejrzysty" i że zachodzi podejrzenie, iż BPI mógł np. nie mieć wystarczających gwarancji finansowych na zakup akcji.
Według dziennika chwilę później skandal tylko się pogłębił. Okazało się, że fuzjom przygląda się prokuratura w Mediolanie, która uzyskała zgodę sądu na podsłuchiwanie rozmów telefonicznych samego prezesa banku centralnego Włoch!
Podsłuchy wiele wyjaśniają. Znamy ich treść, bo do prasy przeciekły fragmenty konwersacji Antonia Fazia i prezesa banku BPI Gianpiera Fioraniego. Wynika z nich, że Fazio mógł faworyzować działania BPI w najgorętszym okresie walki o Antonvenetę – choć powinien być bezstronnym arbitrem.
Teraz nad uczestnikami tej gry zbierają się czarne chmury. Włoska prasa zaczęła nawet spekulować, że rząd premiera Silvia Berlusconiego, który w piątek zebrał się na nadzwyczajnym posiedzeniu, już myśli o następcy dla stojącego na czele banku centralnego Włoch od 1993 r. Antonia Fazia. Rząd te pogłoski zdementował. W sobotę premier Silvio Berlusconi powiedział, że „nie zamierza stawiać Fazia przed sądem". I że nie dąży do jego dymisji, do czego zresztą nie ma konstytucyjnych uprawnień. Sam Fazio – uważany za bliskiego znajomego premiera – daje do zrozumienia, że do dymisji się nie poda.
Prezes banku centralnego może liczyć na pomoc prawicowych polityków. Marcello Pera, przewodniczący włoskiego senatu i członek Forza Italia, partii premiera, powiedział w sobotę: – W tych rozmowach telefonicznych nie znajduję nic. co byłoby złe z moralnego i prawnego punktu widzenia. Mimo oficjalnych dementi prasowe spekulacje o potencjalnych następcach Fazia nie gasną. Wymienia się byłego unijnego komisarza ds. konkurencji Maria Montiego oraz Tommasa Padoa-Schioppę, byłego członka zarządu Europejskiego Banku Centralnego. Znajomości Montiego i Schioppy w Brukseli mogą okazać się bezcenne. Bo o sankcjach wobec Włoch zaczyna myśleć Komisja Europejska, która od dawna ostrzegała Rzym, by nie próbował hamować przepływu kapitału i inwestorów w imię ratowania „włoskości" tamtejszych banków – czytamy w „Gazecie”.