Kolejny raz nikomu jednak nie zależy na obiektywnym spojrzeniu na prawdę. Jaka ona jest, każdy rozsądny człowiek widzi. Z zasady wiadomo, że komisja śledcza została powołana do zbadania rozstrzygnięć dotyczących przekształceń kapitałowych i własnościowych w sektorze bankowym oraz działań nadzoru bankowego w okresie od 4 czerwca 1989 r. do 19 marca 2006 r. SKOK-ów w żaden sposób dopasować się do tej formuły nie da, nawet gdyby chciało się odwracać rzeczywistość do góry nogami. Po pierwsze SKOK-i nie są bankami (opinie prawne wybitnych specjalistów tylko potwierdzają tę tezę, ostatnio pisał o tym prof. Henryk Cioch z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego). Po drugie SKOK-i nigdy się nie przekształcały (bo nie miały jak się przekształcać) – nie biorąc ani złotówki ze skarbu państwa od początku swego istnienia stanowią alternatywę dla ludzi, korzystających z usług instytucji finansowych. Alternatywy bardzo skutecznej, bo z usług SKOK korzysta już ponad 1,5 miliona zadowolonych gospodarstw domowych w Polsce.
Z zasady wiadomo też, że SKOK-i od wielu miesięcy są przysłowiową piłeczką, którą odbijają sobie politycy, głównie z dzisiejszej opozycji, bo Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe odbijać można w dowolny sposób (usłyszeć nawet dzisiaj było można, że z powodu SKOK-ów rozbije się koalicja rządowa!). Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę ich rodowód. Korzeniem SKOK-ów jest NSZZ „Solidarność” (SKOK-i powstały po 1989 roku), a z „Solidarnością”, jak wiadomo, nie wszystkim politykom jest dzisiaj po drodze.
Nie to jednak jest najważniejsze. Abstrahując bowiem od wszystkich wymienionych wyżej okoliczności jasno i wyraźnie trzeba podkreślić, że Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe nie boją się żadnej komisji. Dlaczego? Bo nie mają nic do ukrycia! Być może nawet paradoksalnie, bezzasadne włączenie SKOK-ów do sejmowej komisji śledczej ds. banków, stanie się okazją, żeby wyjaśnić nareszcie wszystkie okoliczności towarzyszące tak zwanemu czarnemu public relations, które działa wokół systemu SKOK na łamach niektórych gazet przynajmniej od jesieni 2004 roku. Wyjaśnić będzie można przy otwartej kurtynie, bo jak do tej pory nikomu na tej oczywistej prawdzie po prostu nie zależy.
Z poważaniem
Andrzej Dunajski
Rzecznik prasowy
Kasy Krajowej