Słabe odbicie od wsparcia w USA

– Lutowy indeks PMI dla sfery usług w Niemczech wypadł lepiej od oczekiwań (52,2 pkt), dla strefy euro był zgodny z oczekiwaniami (52,3 pkt)

– Styczniowa sprzedaż detaliczna w strefie euro spadła o 0,1%, oczekiwano wzrostu w takiej skali

– Cotygodniowy raport o liczbie kredytów hipotecznych w USA wykazał wzrost o 3% po spadku o 19,2% tydzień wcześniej

– Lutowa ankieta Challangera na temat planowanych zwolnień w amerykańskich spółkach wykazała spadek o 14,2%

– Raport ADP dotyczący ilości miejsc pracy stworzonych w sektorze prywatnym w USA w lutym przyniósł złe wiadomości – ubyło ich 23 tys. (miało przybyć 18 tys.)

– Styczniowe zamówienia fabryczne w USA spadły o 2,5%, zgodnie z prognozami

– Indeks ISM dla sektora usług w USA za luty wyniósł 49,3 pkt, wyraźniej więcej niż się spodziewano

– Beżowa Księga w USA wskazała na słabnięcie gospodarki w dwóch trzecich regionów. Powód to ograniczanie wydatków konsumenckich, gorsza kondycja przemysłu oraz pogarszająca się sytuacja na rynku nieruchomości

Diagnoza sytuacji na rynkach finansowych

Gdyby spoglądać jedynie na sam wynik środowej sesji na naszym parkiecie można byłoby być z niej zadowolonym i doszukiwać się powodów do optymizmu przynajmniej w perspektywie kolejnych dni. Indeks WIG poszedł mocno w górę, a aktywność inwestorów poprawiła się w porównaniu z poprzednim dniem. Jednak bliższe przyjrzenie się sesji tonuje takie nastawienie. Zwyżka dokonała się dopiero w samej końcówce, objęła kilka największych spółek, a cała reszta nie cieszyła się wzięciem (mWIG40 i sWIG80 zyskały po mnij niż 1% wobec blisko 3-proc. wzrostu WIG20), obroty przez cały dzień były małe, a zwiększyły się dopiero w końcowej fazie notowań. Nie doszło też do przełamania żadnego oporu, co potwierdzałoby odzyskiwanie formy przez kupujących. W takiej sytuacji odbicie z końca sesji trzeba uznać za odzwierciedlenie emocjonalnych reakcji inwestorów. Nie ma ono większego wpływu na ocenę zdarzeń w przyszłości. Po 11 sesjach bez mocniejszej zwyżki rynek wreszcie bardziej poszedł w górę. Poprawę koniunktury analitycy techniczni mogą traktować jako ruch powrotny do przełamanego wsparcia zlokalizowanego w rejonie 47 tys. pkt. Nie zmienia ona przy tym naszego głównego scenariusza związanego z udanym atakiem na styczniowy dołek i kontynuacją wyprzedaży nawet do 36 tys. pkt na indeksie WIG.

Tak pokaźny zasięg spadków łączymy z oczekiwaniem na znaczne pogorszenie koniunktury na światowych giełdach, które miałoby zaowocować ponownym wzrostem awersji do ryzyka i w efekcie wyraźnym odwrotem od rynków wschodzących. W kontekście oczekiwań na pogorszenie koniunktury na światowych rynkach warto odnotować powstający na wykresie S&P 500 trójkąt, formację kontynuacji trendu. Przestrzega przed pokaźnym zasięgiem dalszych zniżek. Odnośnie do emerging markets ich ewentualną słabość wiążemy z pogłębieniem się globalnego spowolnienia. Taki scenariusz nie jest jeszcze uwzględniony w cenach akcji na rynkach wschodzących. Do niedawna przeważającym poglądem było to, że nie ucierpią zbyt na kłopotach amerykańskiej gospodarki. Choć w ostatnim czasie rynki wschodzące wypadają gorzej od rozwiniętych (pierwsze straciły przez ostatni miesiąc ponad 2%, drugie jedynie 0,8%), to jeszcze za wcześnie na jednoznaczne stwierdzenie, że emerging markets trwale będą wykazywać się relatywną słabością względem dojrzałych parkietów. Tym niemniej symptomatyczne jest, że słabsze postrzeganie rynków wschodzących zbiegło się w czasie z przyspieszeniem wzrostu cen towarów. To może odzwierciedlać obawy przed wzrostem inflacji i co za tym idzie podwyżkami stóp procentowych, które doprowadziłyby do osłabienia koniunktury w rozwijających się gospodarkach.

Zachowanie rynków wschodzących w ostatnich dniach zastanawia także w kontekście danych o przepływach globalnego kapitału w ubiegłym tygodniu. Był to najlepszy okres w tym roku pod względem napływów do funduszy rynków wschodzących. Z jednej strony pokazuje to, że przepływy mają teraz ograniczone znaczenie dla rozwoju wypadków na rynkach, a inwestorzy swoje zachowania zmieniają w zależności od nastrojów na amerykańskiej giełdzie. Z drugiej, widzimy, że optymizm okazał się raczej ostrzeżeniem niż przełożył się na wzmocnienie zwyżkowej tendencji. Od 28 lutego notowania na rynkach wschodzących znów idą w dół.

Jednym z nielicznych czynników przemawiających przeciwko kontynuacji spadku na amerykańskiej giełdzie jest duży pesymizm panujący wśród inwestorów. Ankieta Investor’s Intelligence, bazująca na 100 newsletterach inwestycyjnych, wykazuje tak małą przewagę byków nad niedźwiedziami jak latem 2007 r. oraz w połowie 2006 r. Wtedy zbiegało się to z kształtowaniem dołków korekt. Teraz niewiele na to wskazuje, by rynek miał ruszyć w górę. Jeśli rzeczywiście taka diagnoza byłaby prawdziwa i notowania dalej spadałyby, a nastroje jeszcze bardziej pogarszały, otrzymalibyśmy niepokojący sygnał. Oznaczałby, że rynek jest rzeczywiście w bardzo złej formie i mamy na nim do czynienia z sytuacją kryzysową. To zwiększałoby groźbę szybkiego spadku.

Dziś rynki zapewne z niepokojem będą wyczekiwać danych o nowych bezrobotnych w USA, a także o niespłacalności kredytów przez Amerykanów. Utrzyma się wrażliwość na rosnące ceny towarów. Ich dalsza zwyżka przekładałaby się na osłabianie nastrojów. Słabość odbicia od styczniowego dołka będzie zapewne skłaniać do ostrożności inwestorów w Europie. Trudno więc liczyć na jakieś wzrostowe „fajerwerki”.

Dziś na rynkach

6 III 2008 r.

– Styczniowe zamówienia fabryczne w Niemczech

– Decyzje Banku Anglii i Europejskiego Banku Centralnego w sprawie stóp procentowych

– Cotygodniowe dane o liczbie nowych bezrobotnych w USA

– Dane o niespłacalności kredytów hipotecznych w IV kw. 2007 r. w USA

– Ilość podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym w USA w styczniu