S&P 500 jest tuż pod oporem

W USA po piątkowej sesji, kiedy końcówka sesji była zwycięstwem niedźwiedzi, bardziej prawdopodobny był w poniedziałek spadek indeksów, ale dane makro i raporty spółek znacznie wzmocniły argumenty byków.

Przede wszystkim indeks ISM (pokazuje jak zachowywał się sektor przemysłowy) wzrósł w lipcu z 44,8 na 48,9 pkt., czyli do poziomu najwyższego od roku. Co bardziej istotne indeks jest już bardzo blisko poziomu 50 pkt., który oddziela rozwój do regresu. Można więc powiedzieć, że spowolnienie niedługo zamieni się w stagnację. Czy to jest powód do kupna akcji? Oczywiście nie, ale taki skok indeksu został wykorzystany jako doskonały pretekst do przedłużenia zwyżki. Okazało się też, że nieoczekiwanie wzrosły (o 0,5 proc.) w czerwcu wydatki na konstrukcje budowlane. Wzrosły przede wszystkim z powodu zwiększonych wydatków rządowych. Oczekiwano, że te dane potwierdzą sygnały poprawy, które emitowały poprzednie raporty z rynku nieruchomości i rzeczywiście tak się stało.  

Na rynek akcji też napływały dobre informacje. Już przed południem doskonale zostały odebrane wyniki banków HSBC i Barclays (wcale nie były takie znowu doskonałe), co bardzo pomagało sektorowi finansowemu w USA. Sektor surowcowy korzystał z gwałtownego wzrostu cen surowców. Sektorowi producentów aut pomagała informacja z Forda: odnotował w lipcu pierwszy od listopada 2007 roku wzrost sprzedaży.  

Jak widać powody do kupna akcji były, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że są one stanowczo zbyt drogie (a będą jeszcze droższe), a rynek jest niezwykle technicznie wykupiony. Trudno jednak zahamować euforię, kiedy niedźwiedzie nie dostają żadnego (oprócz fundamentów i techniki) argumentu do ręki. Nic więc dziwnego, że od początku sesji indeksy szybko rosły. S&P 500 utknął jednak w okolicy poziomu 1.000 pkt. i tam przez prawie całą sesję czekał na końcówkę. Byki w ostatnich godzinach zaatakowały, ale obrazu sesji nie zmieniły – indeks nadal stoi pod oporem 1.010 pkt. Rynek jest coraz bardziej wykupiony i błaga o korektę.  

GPW w poniedziałek od początku sesji ruszyła szybko na północ. Naśladowano to, co działo się na innych giełdach europejskich. Najmocniejsze były KGHM (szybko rosła cena miedzi) i banki. Co prawda rynek bardzo szybko się cofnął i wszedł w marazm, ale widać było, że skorzysta z każdej okazji do wzrostu. Rzeczywiście – już po godzinie, kiedy indeksy na innych rynkach zaczęły mocniej rosnąć, a szczególnie po publikacji raportu HSBC, WIG20 zaczął szybko rosnąć.  

Wzrost przekraczał nawet dwa procent i dopiero po 4 godzinach pojawiła się chęć do zrealizowania części zysków, ale przerodziła się ona bardzo szybko w wyprzedaż. Przed końcem sesji WIG20 utrzymywał się już tylko nieznacznie nad poziomem piątkowego zamknięcia, ale bardzo dobre dane makro pozwoliły podnieść indeks na fixingu, dzięki czemu udało się zakończyć dzień wzrostem o jeden procent. Nie był to sukces byków. Zachowanie rynku, bardzo podobne do tego, co obserwowaliśmy w piątek, ostrzega, że okno bessy z października zeszłego roku (2.167 pkt.) jest poważnym poziomem oporu.
 
Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi