Strach znowu zajrzał w oczy amerykańskim inwestorom

We wtorek strach znowu zajrzał w oczy amerykańskim inwestorom. Nie chodziło o dane makro, bo one były mniej więcej zgodne z prognozami. Indeks ISM dla przemysłu wzrósł w lutym z 60,8 na 61,4 pkt. Wydatki na inwestycje budowlane w styczniu spadły (zima) o 0,7 proc. Nie były to dane zmuszające do sprzedaży akcji.

Również wystąpienie Bena Bernanke, szefa Fed przed komisją senacką, gdzie przedstawił półroczny raport nt. polityki monetarnej nie mogło bykom zaszkodzić. Szef Fed jest niezwykłym wprost optymistą i często opowiada rzeczy, w które trudno uwierzyć, ale które pomagają bykom. Tym razem było podobnie. Twierdził, że widzi coraz więcej sygnałów, na to, że ożywienie gospodarcze jest stabilne i trwałe. Nie powiedział niczego, co mogłoby sugerować szybsze zakończenie programu skupu obligacji (QE2). Nadal upierał się, że wpływ wzrostu cen surowców na inflację będzie przejściowy. Jeśli chodzi o ropę, to powiedział, że ostatni wzrost cen nie będzie miał wielkiego wpływu na gospodarkę. Dla ostrożności dodał jednak, że mógłby prowadzić do niższego wzrostu gospodarczego oraz wyższej inflacji, jeśli miałby być długotrwały. Nie były to wypowiedzi każące sprzedawać akcje.

Co w takim razie wystraszyło obóz byków? Perspektywa rozlewania się niepokojów poza Libię, Egipt, Tunezję, Bahrajn itp. Na przykład indeks giełdowy w Arabii Saudyjskiej gwałtownie spadł (stracił 6,8 proc.). Inwestorzy obawiają się, że „zima ludów” zawita i do tego kraju. Nie muszę pewnie mówić, co stałoby się z ceną ropy, gdyby tak się stało. Poza tym w Iranie aresztowano liderów opozycji po tym, jak zapowiedzieli na wtorek protesty.  Widać było, że do spokoju na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej jest jeszcze daleko.

Na rynek akcji powrócił strach. Na razie umiarkowany. W końcu przecież nikt nie wie, jak to się wszystko skończy. Niepewność zawsze sprzyja niedźwiedziom. Na wszelki wypadek gracze realizują zyski, a indeksy spadają. Tak było i tym razem. Byki usiłowały w końcówce walczyć, ale nie dały rady. Korekta trwa i wszystko zależy od tego, co będzie się działo z ropą i Bliskim Wschodem (zdecydowanie mniej z Libią).

W Warszawie, po podciągnięciu WIG20 na poniedziałkowym fixingu, na GPW sesja wtorkowa rozpoczęła się niewielkim osunięciem. Potem indeks usiłował podążyć za rosnącymi indeksami na innych giełdach europejskich, ale byki szybko się poddały. Nie pomogły nawet wzrosty ceny akcji KGHM (po lepszych od oczekiwań wynikach czwartego kwartału). WIG20 zabarwił się na czerwono i rynek wszedł w marazm. Wyszedł z niego po południu. Ciągłe osuwanie się indeksów na innych europejskich giełdach doprowadziło do wyłamania dołem WIG20. Przed pobudką w USA tracił już dobrze ponad pół procent. Potem już było tylko gorzej. Indeks tracił już dobrze ponad jeden procent, ale w końcówce udało się ograniczyć straty do niecałego procenta. Układ techniczny (mocny trend boczny) się nie zmienił.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi